Chiny są krajem, w którym każdy, nawet takie miernoty w targowaniu jak my, wynegocjuje dobrą cenę – wystarczy wiedzieć gdzie się udać na zakupy, rozeznać się w cenach rynkowych i… W tym wpisie napiszemy kilka słów o sekretach targowania, chińskich podróbkach i jedwabiu! :)
Wyobrażaliśmy sobie Chiny jako kraj plastikowych pamiątek, badziewnych zabawek i nikomu nie potrzebnych gadżetów. Narzekaliśmy już kilka razy w naszych wpisach, szczególnie z podróży po Polsce, że zbliżając się do popularnych miejsc musieliśmy przeciskać się pomiędzy straganami sprzedającymi chińszczyznę.
I takiej właśnie chińszczyzny spodziewaliśmy się w Państwie Środka. Okazuje się jednak, że Chińczycy stawiają na eksport pamiątek ;) Pod wieloma atrakcjami faktycznie były sklepiki, ale było ich znacznie mniej niż w innych turystycznych miejscach na świecie, wybór był okrojony, a i nie były w żaden sposób ani atrakcyjne, ani ciekawe.
Może wynika to z faktu, że jednak tradycyjna rodzina Chińska nie zaopatruje się w tego typu gadżety? Lokalna tradycja nakazuje przywożenie różnych pamiątek i prezentów z wyjazdów, jednak zamiast kupować miecze świetlne wybierają artykuły spożywcze takie jak jajka lub mleko zapakowane w ładne, ozdobne kartony! Oczywiście handel obwoźny jest, naganiacze są, ale jest to coś czego tutaj się spodziewaliśmy i w żaden sposób nam to nie przeszkadzało (najwięcej można było tego uświadczyć pod Wielkim Murem i Armią Terakotową).
Co jeszcze sobie wyobrażaliśmy? Podróbki, wszędzie podróbki! Nie tylko ubrania, buty, ale i sprzęt, kosmetyki – wszystko. Zastanawialiśmy się jak my odróżnimy podróbki od oryginałów? Czy nie naciągną na coś? Czytaliśmy o podrabianych sklepach, jak chociażby o całym sklepie Apple, gdzie nawet pracownicy byli święcie przekonani, że pracują dla Apple’a! Takie rzeczy tylko w Chinach :) Nie chcieliśmy kupować podróbek, jesteśmy przeciwni temu, ale bardzo zastanawiało nas jak sytuacja wygląda w Pekinie, więc często zaglądaliśmy do sklepów i centrów handlowych, ot z ciekawości.
Faktycznie, Chińczycy podrabiają sporo. Zacznijmy od butów i ubrań. Idąc ulicami Pekinu czy Xi’an trafialiśmy na sklepy, gdzie w koszach, czy wielkich kartonach można było wygrzebać Adidosy, Nize czy inne wymyślne marki za grosze, ale jakość wykonania była tak mizerna, że do Polski by pewnie nie dotrwały. Były również lepiej podrabiane produkty, ale ceny o dziwo były wtedy znacząco wyższe, czasem wyższe niż ceny oryginałów w Polsce.
Widzieliśmy też całe podrabiane sklepy, które teoretycznie są marką własną, ale chyba nie musimy podpowiadać jaką marę udają? :)
Ciekawi cen? Męskie buty New Bunren – ok 400-500 yuanów, oryginalne w sklepie New Balance po drugiej stronie – 600-700 yuanów. Warto? Odpowiedzcie sobie sami na to pytanie. Choć niektóre modele miały prawie identyczne ceny po obu stronach ;)
Co tam New Balance! Kojarzycie amerykańską sieć Walmart? Spokojnie, tą amerykańska sieciówkę znajdziecie również w Pekinie. I tak! Znajdziecie tam też jej podróbkę (choć to chyba zbyt duże słowo) o nazwie… Wumart ;)
Co nas jeszcze zaskoczyło? Temat u nas bardzo aktualny, czyli wózki dziecięce. W Chinach jest bardzo mało wózków, ale jak już są to małe, zgrabne, takie jak nasz Yoyo. No właśnie, prawie jak… Ile my podróbek tego wózka widzieliśmy to nie da się zliczyć :) Już pomijając popularną Yoya, ale widzieliśmy też Yuyu, Vovo, Beyo itp. Wszystkie podobne, a jednak jak się przyjrzeć to widać, że niedopracowane.
W tym tekście przeczytasz o:
Chińskie Domy Towarowe, czyli Silk Market
Jeśli jednak chcecie naprawdę pobuszować wśród stoisk z chińszczyzną to warto udać się do jednego z kilku domów towarowych (tzw “Marketów”) w Pekinie: Silk Market, Yashow Market czy Pearl Market – są to wielkie (olbrzymie!) domy towarowe, w których znajdziecie niemalże wszystko, co na AliExpress :)
My na jeden trafiliśmy przypadkowo, przy Świątyni Niebios – HongQiao Pearl Market. Ten kilkupiętrowy market oferuje zarówno elektronikę, gadżety, zabawki, ubrania, buty, torebki, szale, biżuterię jak również tradycyjne wyroby i pamiątki z Chin.
Na każdym piętrze znajdziemy coś innego i chwała im za podzielenie pięter tematycznie, bo jednak oszczędza to dużo czasu :) Wchodząc do środka, można się poczuć jak na prawdziwym bazarze, gdzie każdy będzie Cię zapraszał, zachęcał, a wystarczy, że rzucisz na coś okiem i już jesteś potencjalnym nabywcą. Nie ma szans, na spokojne podejście, pomacanie, rozejrzenie się.
Uwaga, jest to miejsce, w którym spotkaliśmy najwięcej Chińczyków znających język angielski :) Nic dziwnego, podjeżdżają tutaj całe autokary turystów, a gdy tylko przejdą przez drzwi atakowani są przez sprzedawców. Tutaj również spotkaliśmy drugi raz Polaków (pierwszy raz był na Wielkim Murze).
Tak, jest to męczące. Ja lubię powoli się przejść, rozejrzeć co w ogóle jest, co mi się podoba, a nie od razu przechodzić do konkretów. Ale ja z natury jestem niezdecydowana, więc nawet po przejściu 15 razy wzdłuż i wszerz nie wiedziałabym co mi się najbardziej podoba ;)
Niemniej jednak i dla niezdecydowanych i wybrednych coś się znajdzie. Wymyśliłam sobie, że chcę elegancki plecak w konkretnym kolorze i rozmiarze. Niestety nigdzie na stoiskach nie mogliśmy go dostrzec, ale wystarczy powiedzieć czego się szuka, a sprzedawca pokaże zaraz katalog, gdzie ma wszystkie możliwe kolory i kształty, a jak tylko się zdecydujesz, to leci gdzieś do podziemi i przynosi to czego potrzebujesz ;)
Jak kształtują się ceny? Kosmicznie! Z ciekawości i przy tym samym doprowadzając do szewskiej pasji sprzedawców podchodziliśmy i pytaliśmy o ceny, mimo, że nie byliśmy zainteresowani (lepiej tego unikać, bo później gonią Cię przez pół sklepu, ale ciekawość robi swoje). Za jakąś damską torebkę mogą chcieć nawet 800 yuanów (przy czym do 300 schodzą na dzień dobry), maszynka do golenia 1 000 yuanów, magnesy 20 yaunów.
Są to ceny naprawdę z kosmosu i nikt nigdy tam tyle nie zapłacił, bo od razu cena schodzi w dół. Taka cena wyjściowa na zachętę ma pokazać jak bardzo Cię lubią i specjalnie dla Ciebie, przyjaciela z Polski, zejdą dużo niżej. Swoją drogą, zastanawia nas na jakiej podstawie wyceniają na ile turystę stać…
Jak targować się w Chinach?
W każdym razie… Jak się targować? Kulturalnie, ale stanowczo. Najlepiej od razu założyć za ile chcesz kupić konkretną rzecz, ale niech to będzie cena uczciwa (można spojrzeć na Ali jakie są faktyczne ceny).
Pamiętaj, że jak już zaczynasz się targować i dojdziecie do porozumienia, to należy tą rzecz kupić. Traktujmy się poważnie. Jak to wygląda w praktyce? Chcieliśmy kupić wspomniany plecak, cena wyjściowa 800 yuanów (za niebrandowany!!!), zanim cokolwiek powiedziałam kosztował już 700 (niezawodne kalkulatory dają radę). Kiedy powiedziałam, że zdecydowanie za drogo – 600, a kiedy powtórzyłam to kolejne 5 razy, zeszło do 400 :)
Wtedy pytają jaka jest moja cena. Więc podałam 40 yuanów i wtedy zaczęła się wiązanka w moją stronę :D Usłyszałam jak to ich chcę okraść, że oni muszą coś zarobić, że nie chcą dopłacać itp itd. Lepiej nie słuchać ;) Oni proponują swoją cenę, a Ty lekko podnosisz.
Kiedy dochodzi do ‘Final Price’ podaj cenę, jaką naprawdę jesteś w stanie zapłacić, pomimo, że ze strony Chińczyka od ‘Final price’ (tzn podanej przez niego) jeszcze zejdzie i to sporo. Ostatecznie stanęło na 80 yuanów, czyli jakieś 50 złotych (1 yuan to około 0,60 zł). Czy jest to szałowa okazja? Zależy ile kto jest w stanie zapłacić. Ja wyszłam zadowolona :)
Pamiętajcie, że tak na prawdę nikt nie sprzeda Wam niczego poniżej kosztów… jestem przekonana, że Chińczyk sprzedałby swojemu jeszcze taniej, ale przecież nie chodzi też o to, aby się zabijać o każdego yuana. Zobaczcie, klient jest zadowolony, bo kupił plecak za 10% ceny wyjściowej (która przypomnę, że była z kosmosu), a sprzedawca dobrze jeszcze na tym zarobił.
Co jeszcze działa? Kilka razy powołaliśmy się na ceny z AliExpress i to też pomaga. Powtórzę: nie chodzi o to, aby być jakimś strasznym sknerą, bądźmy uczciwi i fair. Chińczycy tam pracujący są mistrzami w odgrywaniu scenek, nie dajcie się zwieźć, ale traktujcie ich poważnie.
Co i gdzie warto kupić w Chinach?
Co warto kupić? Dla każdego znajdzie się coś dobrego :) My kupiliśmy drobne gadżety do telefonów komórkowych, szaliki, drobną biżuterię i oczywiście magnesy :)
Kiedy jednak zmęczycie się tym targowaniem, naganianiem, to zakupy można zrobić w typowych marketach np. we wspomnianych wcześniej Walmart i Wumart, czy znany nam Carrefour. Wybór artykułów jest całkiem spory zarówno spożywczych, kosmetycznych, jak i wyposażenia domu, artykułów dla dzieci itp.
Oczywiście ciężko tu szukać znanych nam produktów, chociaż w każdym sklepie była alejka pt “world food”, gdzie można znaleźć coś nam bliższego (był polski żurek w proszku!!!).
Niestety większość napisów jest po chińsku i ciężko dojść do tego co jest czym. Można za to kupić dania gotowe, zupki chińskie, napoje itp. Owoce i warzywa są drogie, lepiej je kupować na straganach, czy w małych sklepikach.
Również jedzenie lepiej kupować gotowe na ulicy – jest tańsze, świeżo zrobione, no i oszczędzamy czas. My nie mieliśmy nigdzie możliwości gotowania w hotelach, więc tak naprawdę wszystko co jedliśmy to albo w restauracjach albo take-away. I to nam się opłacało – potrafiliśmy zjeść obiad za kilka yuanów i byliśmy pełni, a dodatkowo próbowaliśmy lokalnej kuchni.
Oczywiście na ulicach jest mnóstwo sklepów spożywczych (np. znany 7eleven), w których kupicie napoje i przekąski, więc głodni nie będziecie chodzić :) Ceny są różne, chociaż z naszej perspektywy jest taniej niż w Polsce (szczególnie jeśli kupować w wielkich hipermarketach), w małych kioskach ceny są zbliżone do naszych. Wszechobecne są również fast foody zarówno te lokalne jak i zachodnie.
Podsumowanie
Zakupy w Chinach, szczególnie te z targowaniem, to nie lada przeżycie. Ciężkie, ale ciekawe doświadczenie. Faktycznie, można kupić sporo rzeczy, taniej niż w Polsce, jednak w dobie Aliexpressu na to samo wychodzi jak kupi się je online, a przynajmniej oszczędza się dźwigania. Plusem jest na pewno, że wszystko można zobaczyć, dotknąć, więc widzimy jaka jest jakość wykonania, a nie kupujemy kota w worku.
Pomijając domy towarowe, wyzwaniem były również zwykłe zakupy w spożywczaku, ale za którymś razem można do perfekcji opanować porozumiewanie się na migi ;)