Co to są “te” hutongi, o których mówią wszyscy, wracający z Pekinu? Dlaczego w Pekinie na każdym kroku jest publiczna toaleta? Jesteście ciekawi? Śpieszymy z odpowiedziami :)
Kontynuujemy naszą pieszą wycieczkę po Pekinie. W poprzednim wpisie opisaliśmy dwie świątynie: Harmonii i Pokoju (Świątynię Lamy) oraz Konfucjusza. Było coś dla duszy, to teraz coś dla ciała ;) Poszliśmy w kierunku hutongów, z zamiarem skosztowania jakiś lokalnych, tradycyjnych pyszności… choć nie tylko po to idzie się w te rejony :)
W tym tekście przeczytasz o:
Co to są te hutongi?
Początkowo myśleliśmy, że to taka mała rezydencja, z dziedzińcem pośrodku i izbami oraz pomieszczeniami gospodarczymi wokół. Taka wizja w nas kiełkowała kiedy szukaliśmy hotelu w Pekinie. Widzieliśmy zdjęcia parterowych zabudowań wokół ładnie zagospodarowanego dziedzińca i koniecznie chcieliśmy nocować w takim typowym, chińskim hutongu.
Nasze pojęcie było jednak dalekie od prawdy, chociażby z punktu widzenia definicji, która wbrew pozorom też nie jest do końca taka jasna.
Według jednych źródeł są to właśnie dziedzińce otoczone domami, według niektórych całe kwartały domów, a według jeszcze innych całe ulice. Według nas, na hutongi należy spojrzeć z trochę szerszej perspektywy, bo jest to cała ulica lub aleja z tradycyjnymi chińskimi, parterowymi zabudowaniami (zresztą ulice mają w nazwie hutong ;-)). Idąc taką ulicą, co chwila widzi się się bramy do lepiej lub gorzej zagospodarowanych dziedzińców (siheyuan) lub po prostu jeszcze węższych alejek wzdłuż których są domy. Choć często jest tak wąsko, że ledwo rower się zmieścić.
Dopiero kiedy przeszliśmy się kilkoma takimi ulicami zmieniliśmy nasze pojęcie – nie są to wypasione hacjendy z podwórkami ozdobionymi roślinami, posągami czy fontannami. W rzeczywistości, mieszkają tutaj biedniejsi obywatele, a domy te są ciasne, małe, zaniedbane… czasami aż strach zajrzeć, bo w korytarzach i na podwórku czai się istne złomowisko. Oczywiście, trochę wyolbrzymiamy, bo są też ładniejsze i bardziej zadbane hutongi, ale to jednak te biedne bardziej zapadły nam w pamięć. Coś jak brudne i odrapane kamienice w centrach polskich miast.
To samo dotyczy się ulic, na których mieszczą się hutongi. Ich stan jest mocno zróżnicowany: niektóre są odnowione, zagospodarowane, na drodze posadzone są drzewka, a niektórymi aż strach iść, bo ma się wrażenie, że coś zaraz na głowę spadnie lub o coś się człowiek potknie. Domy są małe i ciasne, dużo rzeczy trzyma się na zewnątrz, a ponieważ dziedziniec nie zawsze jest wystarczająco duży, to też rzeczy trzyma się na ulicy. Również na ulicy wisi pranie, wśród tysięcy kabli wijących się pomiędzy słupami.
A co z kanalizacją? Ano przez długi czas nie było jej w ogóle i stąd też miasto postawiło na publiczne toalety. Znajdziecie je niemalże na każdym kroku (częściej niż apteki na polskim osiedlu, dosłownie! ;-)). Zapewne było to łatwiejsze niż podłączanie kanalizacji i instalowanie toalet w każdym gospodarstwie, a dzięki publicznym toaletom udało się zniwelować problem brudu na ulicach. Zależy gdzie, ale jeśli wejdziecie do jakiejś zapyziałej toalety publicznej to szybko z niej wyjdziecie… Oczywiście tam gdzie bywa więcej turystów jest znacznie czyściej :)
Podobnie jest również z ogrzewaniem – rzadko w którym domostwie w ramach hutongów uraczycie centralnego ogrzewania. W hostelu w którym nocowaliśmy w ramach hutongu była po prostu klimatyzacja i osobny, przenośny grzejnik. Nie mniej jednak zimą może być ciężko, bo drzwi są cienkie z dużymi prześwitami a okna stare i drewniane, od których strasznie wieje chłodem.
Mieszkańcy hutongu spędzają wspólnie czas, korzystają ze wspólnych toalet, dzielą podwórko, są ze sobą zapewne bardziej zżyci niż Ci, którzy wyemigrowali do nowoczesnych wieżowców powstających w miejscach gdzie jeszcze kilkanaście lat temu stały hutongi. W wielu hutongach znajdują się sklepy, restauracje, punkty usługowe… Można by rzec, że to takie miasto w mieście.
Hutongi stały się dużą atrakcją turystyczną i część z nich przeżywa swoją drugą młodość – zamienione w hotele, restauracje, sklepy, cieszą oczy odwiedzających. Jeden z noclegów w Pekinie mieliśmy właśnie w tradycyjnym hutongu, ale o tym innym razem.
Typowe hutongi w Pekinie
Wróćmy jednak do naszego spaceru. Skierowaliśmy się w kierunku ulicy Nanluogu Xiang, gdzie odchodzące uliczki to właśnie takie typowe hutongi. Wspomniana ulica zaskoczyła nas i na początku mieliśmy wrażenie, że tutaj nie pasuje – jest pełno ludzi, gwar, hałas, neony, kolorowe szyldy. Ludzie tłoczą się, krzyczą i stoją w kolejkach do licznych miejsc zapewniających rozkosz podniebieniu.
Możemy tutaj spróbować wielu ciekawych, międzynarodowych i oryginalnych przekąsek oraz potraw, przy czym większość to typowy street food. Spodziewaliśmy się tutaj restauracji typowo chińskich, a tych jak na lekarstwo. Dominują pieczone, kręcone ziemniaki, bubble tea, lody w bąbelkowych waflach i inne wynalazki XXI w.
Czuliśmy się tutaj jak w miejscu, które jest modne i w którym się bywa i od razu przypomniała nam się dzielnica w Tokio – Harajuku. Oprócz jedzenia możecie tutaj też zaopatrzyć się w prezenty, chińską herbatę, porcelanę itp. Jednak kiedy już przestaniecie patrzeć tylko na witryny sklepowe, to jest to ciekawe połączenie tradycji z nowoczesnością, bo jednak nadal jest dużo budynków, które zachowały tradycyjny wygląd.
Wbrew pozorom, ta tłumnie odwiedzana uliczka spodobała nam się. Lubimy takie miejsca, gdzie widać dużo mieszkańców, to co ich naprawdę kręci i interesuje. Złapaliśmy się na tym, że staliśmy kilka minut przed okienkiem serwującym lodym bynajmniej nie po to aby próbować zrozumieć menu, ale patrzyliśmy jak ludzie pierwsze co robią po otrzymaniu lodów, to od razu zdjęcie i cyk do ich zablokowanych internetów ;) My nie mogliśmy być gorsi ;)
Jeśli jednak Was nie kręcą taki klimaty, to mamy dobrą wiadomość: na szczęście boczne uliczki to zupełnie inny świat. Skręcając w boczną uliczkę jest o wiele ciszej i spokojniej, bo główny nurt płynie wciąż po Nanluogu Xiang. Tutaj możecie odpocząć od hałasu i oglądać niskie zabudowania, bramy do dziedzińców, a może nawet uda Wam się zajrzeć do któregoś?
Co ciekawe, uliczki te są bardzo strzeżone. Na rogach stoją strażnicy, również przy wejściach do hutongów (czasami wręcz mieliśmy wrażenie, że chcą nas przeszukać, ale nigdy nas nawet nie zatrzymali).
Najpiękniejsze hutongi?
Polecamy Wam szczególnie odbić w kierunku małej rzeczki płynącej wzdłuż ulicy Dongbuyaqiao Hutong, a potem iść dalej aż do jeziora (Qianhai). Było to jedno z większych zaskoczeń w Pekinie!
Trafiliśmy nagle w zupełnie inne miejsce – odnowione ulice i chodniki, płynąca rzeczka, białe, romantyczne mostki i piękne, kwitnące biało-różowe drzewa.
Nie spodziewaliśmy się zobaczyć tak uroczego i spokojnego miejsca w centrum Pekinu poza obszarami parkowymi.
Na koniec polecamy naszą galerię z hutongów i okolic:
Zobacz galerię zdjęć hutongów w Pekinie>>>
Jak Wam spodobały się hutongi? :)