Widzieliśmy już ZOO, widzieliśmy już Pałac Letni, przyszedł czas na… nie, nie Wielki Mur Chiński i Zakazane Miasto, jeszcze chwila, bo pogoda nadal jakaś taka nieidealna.. Jedziemy do Świątyni Nieba, czyli znowu omijamy ścisłe centrum Pekinu i tym razem kierujemy się bardziej na południe miasta.
Są miejsca, które pomimo kiepskiej pogody zachwycają. Tak było w Pałacu Letnim, który spowity mgłami wyglądał rodem z dobrego horroru, gdzie tylko czekać, aż z wody wyskoczy jakiś potwór, który zaatakuje pary płynące w romantyczny rejs rowerkami. No dobra, ta wizja może nie była zbyt zachęcająca do odwiedzin, ale miejsce to było naprawdę ładne i malownicze, nawet jeśli nie było pełnego słońca, a wręcz było mocno schowane za chmurami. Widzieliśmy imponujące budowle, kwitnące drzewa oraz piękne ogrody, które sprawiły, że pierwsza wizja odchodzi w niepamięć.
Kiedy więc pogoda na kolejny dzień nie była nadal zbyt sprzyjająca, postanowiliśmy pojechać do podobnego miejsca – Świątyni Nieba (Tiāntán), gdzie liczyliśmy na kolejne zadbane, piękne ogrody, wśród których spacer nawet w niepogodę będzie przyjemnością, a po cichu liczyliśmy, że uda nam się zobaczyć tytułową Świątynię w pełnej okazałości, a nie spowitą mgłami czy smogiem.
W tym tekście przeczytasz o:
Dojazd do Świątyni Nieba
Tradycyjnie udaliśmy się na miejsce metrem. Nie wiem jak to jest, ale wszędzie mieliśmy daleko. OK, hotel nie był w ścisłym centrum (czego byliśmy świadomi, jak go rezerwowaliśmy), ale był dobrze skomunikowany. Mieliśmy jakieś 5 min drogi do stacji metra (na czym nam najbardziej zależało), jednak wszędzie jeździliśmy z przesiadkami.
Dlaczego o tym piszemy? Bo nie każdy z naszego trzyosobowego zespołu rozsmakował w podróży metrem ;) Po dwóch dniach już wiedzieliśmy, że kluczowe to znaleźć jak najbardziej dogodną trasę – lepiej nawet z większą ilością przesiadek, bo z reguły po 2-3 stacjach zaczynał się kryzys i wszyscy w pociągu wiedzieli, że jest tu mały bobas na pokładzie.
Dojazd do Świątyni Nieba był dla nas jednym z dłuższych (pomijając wypady poza Pekin), więc nie napawało to optymizmem. Na szczęście tego dnia odkryliśmy również, że najlepiej trafić w porę drzemki w metrze. Zostaliśmy chwilę dłużej w hotelu, aby do metra dojść z zasypiającym już dzidziusiem. Udało się!
Wysiedliśmy na stacji Tiantandongmen, która znajduje się tuż obok wejścia na teren kompleksu (wejść co prawda jest więcej, a dokładniej 4, tyle co kierunków świata). Kiedy tylko wyszliśmy z metra naszym oczom ukazał się wielki budynek po drugiej stronie ulicy, a na nim napis: Pearl Market i już wiedzieliśmy co będziemy robić w drugiej części dnia ;) Ale zanim zakupowe, wątpliwe przyjemności, poszliśmy po to, po co tutaj przyjechaliśmy.
Świątynia Nieba w Pekinie
W kasie można kupić bilet łączony na wszystkie atrakcje wewnątrz lub tylko na część otwartą. Jeśli kupicie ten najtańszy, to później, wewnątrz również są kasy gdzie można dokupić bilety. Co ciekawe, z paszportem do niektórych budynków można wejść za darmo (np. kuchnia oraz pawilon, w którym zabijano zwierzęta).
Cały kompleks to olbrzymi sakralny obszar (2,73 km²), na którego terenie poza świątyniami znajdują się park, korytarz, ściana szeptów czy ołtarz na którym dawano ofiary. Jest to miejsce, gdzie modlono się do Nieba o bogate plony. Jest tutaj mnóstwo symboliki i numerologii, a niemalże każdy kształt, każda liczba ma tutaj znaczenie i do czegoś nawiązuje.
Przykładem może być kształt budowli widzianych z góry: są one okrągłe, a podstawy (place) kwadratowe, co symbolizuje niebo i ziemię (według dawnych wierzeń chińczyków niebo jest okrągłe, a ziemia kwadratowa). Również kształt całego parku to połączenie półkola (od północy) i kwadratu (od południa).
Najpopularniejszym i najbardziej imponującym budynkiem jest Pawilon Modlitwy o Urodzaj. Przy okazji jest to jedno z najbardziej charakterystycznych miejsc w Pekinie, to właśnie ten Pawilon zdobi pocztówki, magnesy i okładki przewodników (choć może teraz powinno się pisać, że jest głównym zdjęciem na blogach ;) ).
Pawilon znajduje się na trzy piętrowym, marmurowym tarasie, a przykryty jest trzy poziomowym dachem. W środku znajdują się 4 centralne filary symbolizujące pory roku, 12 filarów w pierwszym okręgu symbolizują miesiące, a kolejne 12 są symbolem dnia (12 godzin jak w zegarze). Co ciekawsze, wspierające konstrukcję filary są wykonane z drewna, a do ich wykonania nie użyto ani jednego gwoździa ani kropli cementu.
Polecamy przejść się wokół świątyni, która jest na wzniesieniu, dzięki czemu, przy sprzyjających warunkach atmosferycznych można podziwiać panoramę Pekinu.
Jest i mała panorama z tego miejsca:
Z Pawilonu Modlitwy o Urodzaj na południe prowadzi Czerwony Most, którym doszliśmy do Cesarskiego Sklepienia Nieba oraz Okrągłego Ołtarzu. Na Moście, na środku jest wydzielony pas, którym szedł cesarz pomiędzy budynkami, a obecnie służy zwiedzającym do idealnego ustawienia się do zdjęcia ze Świątynią Nieba w tle ;)
Okrągły Ołtarz był najważniejszym miejscem kompleksu – tutaj cesarz składał ofiary. Tutaj rządzi cyfra 9: na górnym poziomie znajduje się 9 kamiennych okręgów, każdy po 9 kamieni. Środkowy i dolny poziom mają również po 9 okręgów, a na dodatek liczba schodów i balustrad jest podzielna przez 9 (co prawda nie liczyliśmy, ale wierzymy na słowo). Znajduje się tutaj również drewniana świątynia Cesarskie Sklepienie Nieba, jakby mniejsza kopia Pawilonu Modlitwy o Urodzaj wraz ze Ścianą Szeptów.
Jak już wspomnieliśmy, na terenie znajduje się więcej budynków, do których również można zajrzeć, np. Pawilon Zabijania Zwierząt, w którym poświęcano woły, owce i inne, biedne zwierzęta.
Jeśli będziecie mieć chwilę, warto zajrzeć też na teren dawnej kuchni. Choć w trakcie naszego pobytu największą atrakcja była tam… Oliwia ;)
Nam szczególnie spodobał się długi korytarz, podobny do tego który widzieliśmy w Pałacu Letnim, ale tutaj jest inaczej. Pomijając już zdobienia, to atmosfera panująca tutaj jest bardziej przyjemna i rodzinna. Idąc, co chwilę widać grupy starszych osób, które spotykają się, aby spędzić spokojne popołudnie i pograć w karty czy warcaby.
Niestety, miejsce to nie jest dostosowane dla niepełnosprawnych i wózków dziecięcych, do czego zaczynamy się powoli przyzwyczajać (w Pekinie).
Warto?
Zwiedzanie całego kompleksu zajęło nam lekko ponad 2 godziny i zdecydowanie warto było tu przyjechać. Zadbany teren daje możliwość nawet dłuższego zwiedzania z dozą spokojnego odpoczynku :)
Po zwiedzaniu udaliśmy się coś zjeść i poszliśmy na zakupy do wspomnianego chińskiego marketu, ale o tym innym razem ;)