Jeśli zastanawiacie się czy warto pojechać z Pekinu do Xi’an to w tym i kolejnym wpisie przekonamy Was do tego, że warto, chociażby na jeden dzień :)
Kilka lat temu chcieliśmy polecieć do Chin, spędzić tutaj miesiąc, przejechać je wzdłuż i wszerz. Słuchaliśmy opowieści, czytaliśmy książki i relacje na blogach i chcieliśmy wyruszyć w podobną podróż. Miesiąc byłby odpowiedni, aby poznać kraj, kulturę, zobaczyć wiele miejsc i spróbować kuchni każdego z regionów. W naszej sytuacji jednak nie mogliśmy pozwolić sobie na tak długie wyjazdy, a poza tym jakoś zawsze pojawiał się inny kierunek na horyzoncie, a Chiny odkładaliśmy na później i później.
Kiedy już udało się nam kupić bilety i wiedzieliśmy, że nie będzie to wyjazd podczas którego zobaczymy cały kraj musieliśmy zastanowić się co w ogóle chcemy robić i gdzie pojechać (pomijając oczywiste oczywistości w Pekinie). Początkowo, kiedy planowaliśmy wyjazd, chcieliśmy skupić się na Pekinie i najbliższej okolicy. Był to pierwszy tak odległy wyjazd z dzieckiem, więc mieliśmy wątpliwości jak Oliwia zniesie zmianę strefy czasowej (co do samej aklimatyzacji nie mieliśmy wątpliwości, że nie będzie problemu). Obawialiśmy się również jak to będzie w zupełnie innej kulturze i infrastrukturze, czy poruszanie się z dzieckiem będzie stosunkowo łatwe, czy wręcz przeciwnie.
Wiedzieliśmy, że wszystkiego nie zobaczymy, ale jednak gdzieś z tyłu głowy pozostawało marzenie sprzed lat o jeżdżeniu po Chinach nocnymi pociągami jak i również tymi szybkimi (w końcu trzeba porównać go do japońskiego Shinkansena). Postanowiliśmy spróbować ruszyć się gdzieś dalej. Tylko gdzie? Jest tyle ciekawych miejsc.. Wybraliśmy to, które jest stosunkowo niedaleko (co może brzmieć śmiesznie, bo od Pekinu jest to ponad 1 000 kilometrów!), ale zawsze chcieliśmy je zobaczyć. Bo jak można być w Chinach i nie zobaczyć słynnej Armii Terakotowej w Xi’an?!
W tym tekście przeczytasz o:
Dojazd do Xi’an
No właśnie, wbrew pozorom dojechać do Xi’an jest łatwo, bo jeżdżą bezpośrednie (nocne) pociągi. Nasz ruszał o godzinie 20, a około 8 rano wysiadaliśmy na stacji w Xi’an. Jest to czas kiedy spokojnie można się wyspać, a podróż upłynęła bezproblemowo. Dodatkowo, rzecz jasna, oszczędza się na noclegu.
Kupiliśmy wyższa klasę, bo zależało nam aby komfortowo (dla nas i współpasażerów) spędzić noc. Pociąg jechał cicho, a nasz przedział był niemalże “luksusowy” (jak na tutejsze warunki i nasze wcześniejsze wyobrażenie). Mieliśmy jedno większe łóżko na dole i jedno mniejsze na górze, a do tego fotel (w sam raz do karmienia), stolik, a nawet toaletę w przedziale! Było bardzo czysto, a jak tylko ruszyliśmy Pani z obsługi pociągu rozdała wrzątek w termosach i chusteczki higieniczne.
W gruncie rzeczy nie musieliśmy się w ogóle ruszać z przedziału, nawet po wrzątek :) Jedyne co można by poprawić to znajomość języka angielskiego, ale na szczęście Pani wykazywała bardzo dużą chęć pomocy, więc udało się dogadać.
W drugą stronę jechaliśmy już super szybkim pociągiem, ale o tym i w ogóle o podróżowaniu pociągiem po Chinach napiszemy oddzielny wpis.
Po całej nocy w pociągu byliśmy naprawdę wyspani i wypoczęci na tyle, że mogliśmy ruszać od razu w miasto. Może nie tak dosłownie, bo najpierw podrzuciliśmy rzeczy do pobliskiego (tak przynajmniej myśleliśmy) hostelu. Nauczka na przyszłość: jeśli coś ma w nazwie “Railway station” nie koniecznie oznacza, że jest w bliskiej odległości – w tym przypadku było to prawie pół godziny marszu z plecakami i wózkiem.
Zwiedzanie Xi’an
Kiedy już pozbyliśmy się balastu ruszyliśmy w kierunku murów miasta. Ten dzień postanowiliśmy spędzić w ścisłym centrum Xi’an, a kolejnego dnia pojechać do Armii Terakotowej.
Xi’an jest całkiem sporym miastem, zamieszkałym przez bagatela 6,5 miliona ludzi! Znajdują się tutaj dwa duże dworce, lotnisko, a na terenie miasta funkcjonują trzy linie metra (a w budowie i planach są kolejne, łącznie ma ich być 15!).
Miasto jest zdecydowanie inne od Pekinu, mieliśmy wrażenie, że są tu większe przestrzenie, szerokie chodniki i duże odległości między blokami. Ścisłe centrum miasta jest otoczone historycznymi murami, ale nie oznacza to, że przekraczając je wkroczymy do świata starych, zabytkowych zabudowań. Poniekąd jest to prawdą, ale jednak w dużej mierze wkraczamy do nowoczesnej dzielnicy z centrami handlowymi, zachodnimi kawiarniami i restauracjami oraz modnymi i ekskluzywnymi domami mody. Co ciekawe, na tej samej ulicy znajdują się tuż obok podrobione sklepy znanych marek.
Jeśli jednak odejść trochę dalej to zobaczymy wiele mniejszych sklepików, straganów czy barów, gdzie udają się mniej zamożni mieszkańcy miasta. Wokół naszego hostelu było sporo właśnie takich straganików, gdzie mogliśmy zjeść śniadanie i wziąć kolację na wynos.
Miasto ma długą, ponad 3 000 letnią historię: było stolicą trzynastu dynastii, odegrało bardzo istotną rolę w rozwoju jedwabnego szlaku – stanowiło jego początek/koniec, było domem cesarzy, poetów, mnichów, żołnierzy, a w jego ramach przeplatały się liczne kultury i religie.
W samym Xi’an jest wiele miejsc, które nas bardzo zaskoczyły, zaczynając od Wież Dzwonu i Bębna, które według nas są bardziej imponujące niż te w Pekinie, a kończąc na muzułmańskiej dzielnicy z meczetem. Nawet kiepska pogoda nie przeszkodziła nam aby stwierdzić, że Xi’an to bardzo ciekawe miasto.
Muzułmańska dzielnica w Xi’an
Niektórych może to dziwić i zaskakiwać, ale Chińczyk może być muzułmaninem. Co więcej, w Xi’an jest cały kwartał, w którym od wielu wieków mieszkają muzułmanie, a miejsce to zostało już okryte sławą i jest celem wielu przybywających do Xi’an. I nic dziwnego, my byliśmy bardzo zaskoczeni atmosferą tu panującą.
Jest to miejsce gwarne, głośne, z rzęsiście oświetlonymi ulicami nawet w ciągu dnia. Jest tutaj mnóstwo straganów i sklepów, w których zakupimy pamiątki, lokalne wyroby rzemieślnicze, a także smacznie zjemy – poczynając od smażonych krabów, mięs, poprzez muzułmańskie wypieki, na tajskich lodach kończąc.
Możemy podpatrzeć jak wyrabiane są sezamki, placki czy chałwa w oparach mieszaniny egzotycznych zapachów.
Jest to wyjątkowe miejsce, nie podobne do targów w krajach arabskich, gdzie co krok wyskakują naganiacze. Tutaj można względnie spokojnie przejść i nic nie kupić. Względnie, bo jednak jest tu tłoczno i ciasno. Zwróciliśmy również uwagę, iż kobiety miały tradycyjnie zakryte głowy, co było dość nietypowe jak na Chiny.
Znajduje się tutaj również słynny Wielki Meczet, do którego może być ciężko trafić i wstęp jest płatny. Jest to jeden z największych meczetów na terenie Chin, chociaż dla wielu osób mijających ten budynek może być niespodzianką, że to jest właśnie meczet, bo wyglądem odbiega od znanych nam meczetów. Jest to specyficzna mieszanina chińskiej i muzułmańskiej architektury, uwzględniająca symbole i tradycję chińską.
Wieża Bębna i Dzwonu oraz Mury miasta
Xi’an ma swoje dwie wieże, które są bardziej okazałe niż te w Pekinie. Na obie można wejść, przy czym wstęp jest oczywiście płatny. Początki obu wież sięgają XVIII wieku.
Ładny widok na miasto rozpościera się również z muru który okala miasto: można wejść na górę, korzystając z jednego z płatnych wejść i przejść się wokoło miasta. Mur ma 12 metrów wysokości, a długość to około 14 kilometrów, więc jest to dość długi spacer.
Xi’an jest jednym z nielicznych miast w Chinach, w którym mury miasta nadal przetrwały.
Podsumowanie
Przed podsumowaniem jeszcze taka mała ciekawostka, gabinet dentystyczny widziany z głównej ulicy Xi’an – to miasto zaskakuj na każdym kroku:
Do Xi’an jechaliśmy głównie w celu zobaczenia Armii Terakotowej, ale wiedzieliśmy, że to historyczne miasto również jest warte odwiedzenia, dlatego też zostaliśmy tutaj na dłużej niż jeden dzień (jeden dzień wystarczy na dojazd, zobaczenie Armii i powrót do Pekinu).
Była to ciekawa odskocznia od zatłoczonego, ciasnego, głośnego i zanieczyszczonego Pekinu. Muzułmańska dzielnica jest tym bardziej ciekawa, bo to już zupełnie inny świat, którego odwiedzenie gorąco polecamy.
Tutaj możecie poczytać więcej o podróżowaniu pociągiem po Chinach >>





































Ten wpis przypomniał mi nasz pobyt w Xi’an. A szczególnie smaki Kwartału Muzułmańskiego. Mieszkaliśmy blisko i każdy wolniejszy moment oraz wszystkie posiłki planowaliśmy tylko tam – czy miał być to obiad, kolacja czy ciastko i herbata. Ach te ciastka… próbowaliście?
My żałujemy, że nie mieliśmy noclegu bliżej, serio :)
Które ciastka masz na myśli?
Paweł, i to jest do dzisiaj zagadka. W Kwartale Muzułmańskim było kilka ciastkarnio-herbaciarni. Były tam różne ciasteczka z nadzieniem – okrągłe, niektóre podobne do rogalików. Nadzienia bardzo różne, owocowe, najlepsze były te z nadzieniem podobnym do powideł śliwkowych. Można było kupić w pudełeczku na wynos albo usiąść przy jednym z niewielu stolików i zjeść na miejscu. Tak się nimi zajadaliśmy, że nie zrobiliśmy ani jednego zdjęcia. Próbowałam szukać podobnych w sklepach z arabskim jedzeniem w Londynie i Warszawie, podobne z wyglądu są te z nadzieniem daktylowym, ale na wyglądzie podobieństwo się kończy.
Gdyby tylko Xi’an było bliżej… wróciłabym tam dla samego jedzenia :)
Dobre! No to masz po co wracać do Xi’an :) O ile mnie pamięć nie myli na takie pyszności nie natrafiliśmy, ale aż ślinka cieknie po Twoim opisie i żałujemy, ale tam tyle tego wszystkie było że hej! :)
Cześć, od niedawna obserwuję wasz blog na facebooku, bardzo fajnie i rzeczowo piszecie :)
Na przełomie sierpnia i września tego roku wybieramy się z dzieckiem (dwulatkiem) do Chin. Czy po pobycie tam możecie coś doradzić w sprawie wózka? Nasz synek jest bardzo aktywny i nienawidzi nosidła więc potrzebujemy dobry wózek. Jak narazie jesteśmy w posiadaniu dwóch spacerówek ale żadnej z nich nie widzę w takiej podróży: jedna to typowa parasolka, bez amortyzacji, bardzo twarda i niewygodna a drugi to wielki wózek Jedo, który się składa w dwie osobne części i jest bardzo ciężki więc odpada. Chcemy kupić nowy wózek ale nie bardzo wiem czym się kierować przy wyborze. Myślicie, że ważne jest to, żeby wózek był w miarę “offroadowy”? Czy bardziej postawić na to żeby był mały po złożeniu i lekki? Mieliście kiedyś potrzebę złożenia wózka na przykład w metrze? W pociągach jest dużo czy raczej mało miejsc na bagaż? Na co byście postawili przy wyborze wózka na taki wyjazd?
Cześć! U nas było odwrotnie, jak się nudził wózek to nosidło, a wózek się wtedy przydawał do transportu rzeczy ;) Generalnie w Chinach wózków jest bardzo mało, dzieci raczej noszą na rękach, nosidłach, a jeśli wózki, to małe, składane, rowerki itp, czyli coś co można łatwo gdzieś wcisnąć.
Zależy też jaki charakter ma Wasza wyprawa? Gdzie się wybieracie?
W miastach są chodniki, aleje, więc nie potrzebny z super amortyzacją, ale przyda się mały, zgrabny i zwrotny bo często te chodniki, przejścia czy drzwi są wąskie. Niestety infrastruktura nie jest dostosowana i my często musieliśmy wnosić po schodach wózek czy przenosić przez progi, co może być uciążliwe przy ciężkich wózkach. Tym bardziej może być problemem zmieszczenie się w metrze, pociągu czy autobusie. Chiny są dość zatłoczone i ciężko jest przemieszczać się większym pojazdem ;) W metrze nie składaliśmy (z reguły się mieściliśmy), ale w pociągu i autobusach już tak. My osobiście polecamy Babyzen Yoyo – mały, lekki, poręczny i szybko się składa, a na miejscu wiele osób takich właśnie używa (chociaż 90% to lokalne wyroby).
Pozdrawiam!