Przyszedł czas na wycieczkę na Wielki Mur Chiński! W końcu, wyczekany, upragniony, wreszcie dla nas. Pogoda była zapowiadana wymarzona, więc w końcu zdecydowaliśmy się wyjechać z Pekinu.
Kiedy tylko kupiliśmy bilety lotnicze do Pekinu wiedzieliśmy, że musimy pojechać i zobaczyć najsłynniejszą budowlę w Chinach, a może i na świecie? Rozpoznawalny przez wszystkich, symbol Chin, który biegnąc po wzniesieniach stanowi najbardziej popularną atrakcję w Chinach.
No właśnie… i tu pojawiło się pytanie – czy aby na pewno chcemy jechać do jednego z najbardziej przereklamowanych miejsc na świecie? W sieci jest mnóstwo rankingów i porównań jak to oblegane atrakcje turystyczne wyglądają na pięknych, pocztówkowych widokach, a jak wyglądają w rzeczywistości. Może to ich urok, a może to Photoshop? A może zdjęcia reklamowe są robione w porze kiedy nikogo tam nie ma albo po prostu są wtedy zamykane? Tego nie wiemy, ale zdawaliśmy sobie sprawę jak bardzo oblegany jest Wielki Mur. Widzieliśmy zdjęcia, na których ciężko jest igłę wcisnąć pomiędzy tłum ludzi maszerujących po tych słynnych fortyfikacjach.
Słynny Wielki Mur Chiński przez Chińczyków zwany jest Wànli Chángchéng (Mur 10 Tysięcy Li, co oznacza nieskończoność), ale źródła podają różne długości, w zależności od tego jak liczyć. Według naszego przewodnika jest to ok. 21 200 km licząc wszystkie fragmenty, jakie kiedykolwiek były zbudowane, choć jest to dyskusyjne podejście, bo czy można liczyć całkowitą długość, jeśli Mur nigdy nie stanowił jednej budowli? Jeśli weźmiemy pod uwagę najdłuższy, odcinek Muru, to i tak miał imponujące około 8 850 kilometrów długości! Przy okazji obalimy jeden, ciągle żywy mit: Nie, muru nie widać z kosmosu ;)
W tym tekście przeczytasz o:
Gdzie najlepiej wejść na Wielki Mur?
Przygotowując się do wyjazdu oglądaliśmy programy i czytaliśmy o miejscach w których można wejść na Mur. Bo nie jest to tylko jedno miejsce, a jest ich naprawdę dużo. Pomijając już te oddalone od Pekinu, które z jednej strony są nieprzebudowane, a z drugiej w żaden sposób nie zabezpieczane zarówno przed niszczeniem jak i dla bezpieczeństwa wchodzących, to w okolicach stolicy Chin jest kilka miejsc, w których można podziwiać budowlę. Mamy tutaj przekrój zaczynając od najsłynniejszego Badaling, poprzez mniej oblegany Mutianyu, aż po Jiankou – zarezerwowany dla hard-core’owców, bez małych dzieci ;)
Długo się zastanawialiśmy, gdzie pojechać. Z jednej strony odstraszały nas tłumy, bo już pomijając kwestie kolejek czy zdjęć, to jak tu w ogóle zatrzymać się na chwilę aby móc podziwiać Mur w całej okazałości? Mieliśmy wrażenie, ze niesieni tłumem nie będziemy mogli na chwilę odpocząć, tym bardziej z dzieckiem.
Kwestia wózka to już zupełnie inna historia. Od razu odpuściliśmy te dzikie fragmenty muru (jak np. wspomniany Jiankou), gdzie sami balibyśmy się chodzić, a co dopiero z dzieckiem na plecach. Mocno rozważaliśmy za to Mutianyu, które jest mniej skomercjalizowane, a widoki wydają się przepiękne.
Na co się w końcu zdecydowaliśmy? Na Badaling. Jeśli nas znacie i czytacie, to może Was dziwić ten wybór, więc gwoli wyjaśnienia napiszemy, dlaczego jednak zdecydowaliśmy się udać tam, gdzie wszyscy.
Najważniejszym argumentem był dla nas dojazd na miejsce. Nie ma co ukrywać, że na wzniesienie Badaling dojazd z Pekinu jest najprostszy. Wystarczy dojechać metrem do pociągu, a nim jedziemy już bezpośrednio do miejscowości, z której już tylko krótki spacer i stajemy i podnóży muru. Można tam również bezproblemowo dojechać autobusem. Dodatkowo, jakby nie patrzeć, jest to nadal najlepiej zachowany odcinek Muru.
Jeśli chcielibyśmy jechać do Mutianyu, to niestety dojazd jest trochę bardziej skomplikowany, z przesiadkami, a później czeka nas jeszcze dojazd mini wanami. Co prawda jeździ specjalny autobus z Pekinu, ale tylko dwa razy dziennie i jedzie 2,5 godziny (jest też droższy, ale nie to było dla nas najważniejsze). Postanowiliśmy, że najpierw jedziemy do Badaling, a jeśli będziemy zawiedzeni i znajdziemy czas w inny dzień, to podjedziemy w drugie miejsce.
Jak dojechać na Wielki Mur do Badaling?
Wspomniany przez nas Badaling to tak naprawdę wzniesienie (a raczej pasmo wzniesień), po którym wije się Mur. To właśnie tutaj dojeżdża najwięcej turystów czy to pociągami czy autokarami.
Może się wydawać, że Wielki Mur Chiński, jest rzut beretem od Pekinu. Jest niedaleko, ale dojazd samym pociągiem to godzina jazdy, plus jeszcze dojazd do stacji (Badaling jest oddalony o 70 kilometrów od Pekinu).
Jak dojechać do Wielkiego Muru z Pekinu? Naszym zdaniem najlepiej jest dojechać metrem do pociągu linii S2. Trzeba kierować się na stację metra Huoying, do której można dojechać żółtą linią numer 13 lub zieloną linią numer 8. Na miejscu kierujcie się po prostu na pociąg S2 (droga jest bardzo dobrze oznaczona).
Sam pociąg jest w miarę szybki i bardzo tani. Jechaliśmy nim dokładnie 1 godzinę i 10 minut, a zapłaciliśmy 6 (!) yuanów w jedną stronę.
Niestety, linia ta jest zatłoczona i mimo, że byliśmy jakieś 15 minut przed odjazdem pociągu to nie było już dla nas miejsc siedzących (zapomnijcie o jakiś priorytetowych miejscach dla dzieci czy niepełnosprawnych w tym pociągu).
Nie zaczęło się dobrze: przed nami wizja jechania pociągiem godzinę, stoimy w przejściu, koło toalety, z dzieckiem, a na dodatek cały wagon się na nas patrzy. I to było najbardziej irytujące… Chińczycy, bez żadnych skrupułów gapili się i robili zdjęcia, ale nikt nie wstał ustąpić miejsca, nawet kiedy miałam Oliwię w nosidle. Dopiero kiedy zaczęła się bardzo niecierpliwić i płakać, to ktoś ze środka wagonu nas zawołał, abyśmy usiadły.
Oczywiście wywołałyśmy tym poruszenie w drugiej połowie wagonu, bo o to podeszło bliżej białe niemowlę i koniecznie trzeba mu zrobić zdjęcie. Co tam, że płacze, bo było bardzo ciepło w pociągu, a na dodatek głodne. Na szczęście, Panie które siedziały obok mnie od razu wzięły sprawy w swoje ręce – zaczęły mnie zasłaniać i pomagać.
Po kilku minutach rozmowy okazało się, że młoda dziewczyna, która siedziała koło mnie mówi doskonale po angielsku, niedługo wychodzi za mąż i ucieka do Stanów Zjednoczonych! A póki co zabiera mamę na wycieczkę jednodniową, ale nie na Wielki Mur. Dla nich większą atrakcją jest pojechanie do końcowej stacji pociągu, gdzie znajduje się piękny park z kwitnącymi drzewami. To też nas bardzo zdziwiło.
Jadąc pociągiem mijaliśmy fragmenty muru, ale większość osób większym zachwytem reagowała na białe i różowe pąki na drzewach niż słynny Mur. Dowiedziałam się również, że jeśli marzy nam się siedzące miejsce w drodze powrotnej, to powinniśmy polować na nie już godzinę przed odjazdem pociągu!
O podróżowaniu pociągiem jeszcze będziemy pisać, ale po prostu muszę wspomnieć, że nawet na tak krótkim odcinku, podróżujący byli zaopatrzeni w posiłki, zupki chińskie, zielone herbaty i krążyli ciągle do ogólnodostępnego wrzątku. Również handel obwoźny dobrze się rozwija – w trakcie jazdy, obsługa pociągu zajmuje się promocją i sprzedażą różnych “pamiątek” jak np. puzzle czy podkładki na stół, przy okazji wszystko dokładnie demonstrując i ekspresyjnie opowiadając (nawet znajomość chińskiego nie była potrzebna aby wiedzieć o co chodzi).
Zwiedzanie Wielkiego Muru
Kiedy już dojechaliśmy na miejsce, dziki tłum rzucił się do autobusów. Z dworca kolejowego możecie za darmo podjechać pod prawie sam Mur dostępnymi tu autokarami lub… przejść się… 10-15 minut! My nie mieliśmy wątpliwości, że musimy wreszcie odpocząć i się przewietrzyć, tym bardziej, że pogoda robiła się coraz ładniejsza. Spokojnie każdy da radę przejść ten fragment, nie wiemy skąd tyle autobusów i po co w nich tyle ludzi ;)
Co nas zaskoczyło po drodze to fakt, że miejscowość dopiero szykowała się na sezon turystyczny. Spodziewaliśmy się, że ledwo będziemy mogli przejść wśród sprzedawców i naciągaczy, a tutaj było raptem otwartych tylko kilka sklepów i restauracji.
Pierwsze kroki skierowaliśmy do informacji turystycznej, aby się podpytać czy damy radę z wózkiem, ile kosztuje kolejka, gdzie warto pójść, ale niestety po raz kolejny mieliśmy duży problem, aby się dogadać. Byliśmy przygotowani na to aby wchodzić ze złożonym wózkiem na ramieniu. Ostatecznie zostawiliśmy go na boku, tuż za wejściowymi bramkami na mur.
Długo się zastanawialiśmy czy wchodzić na Mur na pieszo, czy jednak wjechać kolejką liniową, postanowiliśmy jednak spróbować swoich sił i przejść chociaż kawałek Murem, ale za to z jaką satysfakcją :)
Wejście na mur kosztuje 40 Yuanów, co naszym zdaniem jest bardzo niską ceną jak na taka atrakcję. Po przekroczeniu bramek sami decydujecie czy idziecie w prawo, w stronę najwyższych strażnic, a docelowo do stacji kolejki, czy jednak w lewo, gdzie udaje się zdecydowanie mniej odwiedzających. My poszliśmy tu i tu ;)
Jeśli jednak zdecydujecie się podjechać kolejką na górę, to koszt takiej imprezy to już 80 Yuanów w jedną stronę lub 100 Yuanów we dwie (plus wejście na sam mur – takiej informacji udzielono nam na dole, nie wiemy czy tą opłatę faktycznie się wnosi).
Najpierw ruszyliśmy w prawo, patrząc od wejścia (kierunek północno-wschodni). Dobrymi punktami orientacyjnymi są strażnice, które zresztą widać z daleka, szczególnie tą nr 8, która jest usytuowana ponad innymi i to tutaj właśnie dojeżdża kolejka.
Sama droga murem jest niestety (co jest oczywiste) męcząca :) Niektóre odcinki są łatwe do pokonania, a na niektórych trzeba się mocno wspinać w górę. Tam gdzie są wyższe schody, pojawiają się kolejki, jest bardziej tłoczno, bo niestety wiele osób ma problemy z pokonaniem wysokich schodów.
Miejscami również pozornie płaska droga składa się z wyżłobionych kamieni, co również nie jest idealna drogą do lekkich spacerków ;) W wielu miejscach są barierki, co bardzo pomaga i pewnie dzięki nim w ogóle niektórzy są w stanie dojść dalej. Im dalej tym mniej ludzi, ale od pewnego momentu znów jest tłoczniej, bo pojawiają się osoby, które wychylają się ze strażnicy z kolejką.
Pogodę mieliśmy wyśmienitą, zrobiło się ciepło, była bardzo dobra widoczność, więc widzieliśmy dalsze odcinki muru, a na zboczach widzieliśmy kwitnące drzewa. Widoki zdecydowanie warte pokonanej wspinaczki, nawet z małym dzieckiem.
No właśnie, jak wspinać się po Murze z tak małym dzieckiem? :) My korzystaliśmy z nosidła LennyLamb, co gorąco polecamy nie tylko na takie wędrówki. Oliwia była w nim spokojna, a nawet usnęła (żeby nie powiedzieć, że przespała bardzo dużą część muru). Należy jednak bardzo uważać pod nogi, bo bywa stromo i ślisko.
Kiedy wróciliśmy do wejścia mieliśmy jeszcze siły, Oliwia spała, więc postanowiliśmy pójść w drugą stronę i to był dopiero strzał w dziesiątkę! Mało ludzi, trochę stromo, a na dodatek piękny widok na pozostałą część muru, gdzie przed chwilą tłoczyliśmy się z setkami innych odwiedzających. Więc jeśli jesteście już w Badaling i zastanawiacie się w którą stronę warto pójść, to zdecydowanie w lewo. Zresztą zobaczcie sami :)
Czy warto odwiedzić Badaling?
Czy było warto tu przyjechać? Zdecydowanie tak!
Baliśmy się tłumów, ale w gruncie rzeczy myśleliśmy, że będzie gorzej (nastawialiśmy się nawet, że nie uda nam się przejść do drugiej strażnicy). Jest to takie miejsce, gdzie zawsze będzie mniej lub bardziej tłoczno (w końcu to jeden z siedmiu nowych cudów świata), ale są fragmenty, gdzie można spokojnie odpocząć, przystanąć i nikt nie będzie Was pośpieszał.
Sam mur jest na tym odcinku szeroki, więc stojąc z boku nikomu się nie przeszkadza – jego szerokość to nawet 6 metrów, więc tyle aby zmieściło się 5 koni lub 10 żołnierzy. Po drodze są nawet miejsca odpoczynku i punkty widokowe ;) Jeśli jednak nadal obawiacie się tłumów, to polecamy pójść w drugą stronę – pustki, a widoki równie piękne.
A sam Mur? Czy robi piorunujące wrażenie? W dzisiejszych czasach i dostępie do informacji, każdy może zobaczyć na zdjęciach, filmach czy mapach jak mur wygląda, jednak zobaczyć go na żywo to co innego. Mimo, że część którą widzieliśmy jest w dużej mierze odbudowana, to widać ogrom tej konstrukcji, a my ciągle się zastanawialiśmy jak oni dali radę to wybudować?! Wiemy, jak wiele pracy musiało to kosztować, a co gorsza ile ludzkich żyć…
Powrót do Pekinu
Po tej całej wspinaczce byliśmy porządnie zmęczeni, a Oliwia za to wypoczęta :) Wróciliśmy do miasteczka pod Murem, skorzystaliśmy z przewijaka (było to jedyne miejsce podczas całego wyjazdu do Chin, gdzie był dostępny przewijak w miejscu publicznym) i poszliśmy coś szybko zjeść.
Wzięliśmy również coś na wynos, bo przed nami ponad godzina czekania na pociąg i kolejna godzina drogi… tym razem się udało! Byliśmy jednymi z pierwszych w kolejce do pociągu, więc mieliśmy miejsca siedzące ;)
Na koniec, zapraszamy Was do galerii naszych wszystkich zdjęć z Wielkiego Muru: