Wiecie co jeszcze jest fantastycznego w Islandii? To, że sama podróż i krajobrazy po drodze spokojnie zasługują na osobny wpis :) Widzieliśmy już atrakcje Golden Circle (chociaż jeszcze wrócimy w te rejony, ale o tym później) więc teraz czas ruszyć na wschód wyspy.
Planowaliśmy objechać całą dookoła, a pierwszym miastem z noclegiem miał być Vik. Wiedzieliśmy, że po drodze czeka nas kilka pięknych wodospadów, ale okazało się, że na uwagę zasługuje o wiele więcej miejsc, więc dobrze, że mieliśmy trochę czasu w zapasie.
W tym tekście przeczytasz o:
Droga do Vik
Po Golden Circle, wróciliśmy na drogę nr 1 (tzw. Ring Road wkoło Islandii) i ruszyliśmy w kierunku miejscowości Vik.
Początkowo pogoda nie rozpieszczała (co za nowość!), więc nie bardzo mogliśmy podziwiać widoki przez okna samochodu. Minęliśmy miejscowości Hella i Hvalvollur i przed nami wyłonił się duży masyw, a na jego zboczu pierwszy wodospad – Seljalandsfoss.
Jest to jeden z najbardziej popularnych wodospadów na Islandii – wysoki na 60m, spadający z klifu, który kiedyś był linią brzegową. Wodospad widać z daleka, z drogi numer 1, ale warto zjechać samochodem na parking i przejść się bliżej, a nawet bardzo blisko, bo dla turystów przygotowana jest specjalna ścieżka za wodospadem, więc można go obejrzeć dokładnie z każdej strony! :)
Nawet jeśli traficie na ładniejszą pogodę niż my, to koniecznie zabierzcie ze sobą kurtki przeciwdeszczowe lub parasolki – ciężko nie wyjść mokrym spod wodospadu. Oczywiście trzeba też uważać, bo skały są bardzo śliskie. Uważajcie też na sprzęty, aby się zbytni nie zamoczyły :)
Eyjafjallajökull czyli “ejafjuylajokll” ;-)
Pamiętacie słynny wulkan, który unieruchomił całą Europę w 2010 roku? Nazywał się Eyjafjallajökull (pomimu wielu nauk i prób do tej pory nie umiemy tego dobrze wymówić) i znajduje się przy trasie do Vik. To właśnie u jego podnóża znajduje się Seljalandsfoss oraz kolejny wodospad – Skógafoss. A sam wulkan? Wierzymy, że ciągle tam jest, bo nie udało nam się go zobaczyć w całej okazałości – najważniejsze, że spał sobie grzecznie i nie przeszkadzał.
Wspomniany Skógafoss znajduje się po drugiej stronie wulkanu. Podobnie jak przy pierwszym, również tutaj możemy podjechać bardzo blisko samochodem, ale zamiast wchodzenia za wodospad, możemy popatrzeć na niego z góry. Z boku jest przygotowana ścieżka, którą można podejść całkiem wysoko, chociaż i tak uważam, że największe wrażenie wodospady robią z dołu, kiedy czuje i słyszy się tą siłę wody.
Czy Wy też widzicie tutaj twarz? :)
W okolicy znajduje się pole namiotowe, hostel oraz bar, więc można spędzić noc u podnóży wodospadu. Aż nasz aparat sam chciał tu zostać ;)
Sam wodospad jest podobnej wysokości co Seljalandsfoss (62m), ale jest szerszy (25m). Otaczająca go zieleń nadaje mu szczególnego charakteru nawet kiedy pogoda nie dopisuje.
Wrak samolotu na Islandii
Okazuje się, że przed Vikiem jest jeszcze kilka malowniczych widoków i atrakcji do zobaczenia. Jedną z nich jest wrak amerykańskiego samolotu, który lądował awaryjnie na plaży. Załodze samolotu nic się nie stało, ale maszyna została porzucona na czarnym piasku. Jest to nieoficjalna atrakcja – na próżno szukać drogowskazów czy znaków kierujących na to miejsce. My się pytaliśmy innych osób jak znaleźć to miejsce, bo naiwnie wierzyliśmy, że zobaczymy wrak z drogi nr 1. Zapomnijcie! Do samego wraku są jakieś 4 km, więc nie ma szans.
Jak tam trafić?
Generalnie, jeśli jedziecie z zachodu, to mijacie po lewej stronie drogę nr 221 na lodowiec Sólheimajökull, zaraz potem mostek i po prawej stronie powinna być brama z drogą szutrową (2 km od zjazdu na drogę 221). Jeśli nie będziecie pierwsi, to powinny tam już stać pojedyncze samochody, które nie powinny jechać dalej (droga jest tylko dla samochodów 4×4). My naszego małego Swifta zostawiliśmy i stwierdziliśmy, że się przejdziemy (po co ryzykować?).
Po drodze oczywiście mijało nas mnóstwo samochodów, nawet tych małych, które dzielnie dawały sobie radę. Teraz pewnie byśmy się zdecydowali pojechać, bo droga była przejezdna, ale tylko w dobrych warunkach pogodowych. Sama droga była bardzo monotonna. Szliśmy długo, nikogo wkoło, a wraku nie było w ogóle widać. Widoki za to fajne: pustynia, czarna pustynia.
Po jakiś 40 minutach dojrzeliśmy samochody, a zaraz potem wrak samolotu. Dużo z niego nie zostało, ale ciekawy jest sam kontrast: ciemny piach i jasny samolot (a raczej jego resztki). Zresztą sami zobaczcie.
Nie mogło zabraknąć też naszego “skakańca” ;)
Powrót za to był przyjemnością. Postanowiliśmy złapać stopa ;) Przygarnęła nas bardzo sympatyczna para Amerykanów, a cała droga zajęła jakieś 10 minut. Byliśmy bardzo zaskoczeni ich otwartością i pomocą. Oczywiście wymieniliśmy się różnymi wskazówkami, daliśmy im również naszą mapkę gdzie zaznaczyliśmy ciekawe rzeczy do zobaczenia na ich trasie, a my w końcu dowiedzieliśmy się, gdzie można zobaczyć słynne, islandzkie puffiny!
Szybka ciepła herbatka, która czekała na nas w samochodzie i w drogę!
Puffiny (maskonury) na Islandii
Puffin, czyli po naszemu maskonur, jest niemalże symbolem Islandii – są wszędzie: na pocztówkach, koszulkach, plakatach. Kiedy tylko pojawiła się okazja ich zobaczenia postanowiliśmy skorzystać :) Dodatkowo, w okolicy jest punkt widokowy Dyrhólaey – klify o wysokości nawet 120 metrów, z drzwiami/dziurą którym zawdzięczają swoją nazwę. Niemalże na same klify można wjechać samochodem, co też zrobilismy, ale niestety pogoda nas zmusiła do szybkiego odwrotu. Na szczęście udało się zobaczyć pierwszego maskonura :)
Niedaleko znajdują się również inne formacje skalne – iglice wystające z wody, które stały się symbolem Viku. Do nich prowadzi droga nr 215 z Viku. Dojeżdżamy do plaży z czarnym piaskiem i tutaj czeka moc atrakcji :)
1) Widok na Dyrhólaey.
2) Mięciutki, czarny piasek, czarne kamienie, no i lodowata woda.
3) Reynisdrangar – czyli wystające z wody wysokie na prawie 70 metrów, bazaltowe iglice.
4) Na samej plaży znajdują również się interesujące formacje skalne – bazaltowe kolumny.
5) Maskonury! Dużo maskonurów! Trafiliśmy nawet na wycieczkę Azjatów, którzy polują na ptaki na dalekiej północy i skoro oni tu byli, to znaczy, że jest to naprawdę częste miejsce przebywania tych ptaków.
6) Same okolice są również nie mniej ciekawe :)
Z ciekawostek: w 1991 plaża ta (Reynisfjara Beach) została uznana za najpiękniejszą nie-tropikalną plażę :) Plaża jak plaża, tylko plażowiczów brak chciałoby się rzec… w wodzie znajdziemy jedynie wspomniane puffiny ;)
Nasz cel – Vik
Nocleg mieliśmy we wspomnianym już Viku. Jest to miejscowość z zawrotną liczbą mieszkańców – 300 osób. Mała, islandzka miejscowość, w której znajduje się wszystko co trzeba: jest sklep, gdzie można uzupełnić zapasy, szpital, kościół, stacja, basen oczywiście i nawet kilka barów.
Byliśmy już wyjątkowo głodni (cały dzień na kanapkach), więc postanowiliśmy pójść do polecanej knajpki w “centrum”. Miejsce było wypełnione po brzegi ludźmi, a żeby usiąść przy stoliku trzeba było wziąć numerek z baru i czekać na wywołanie. Oczywiście takie sytuacje służą nawiązywaniu międzynarodowych znajomości, więc przy okazji sporo dowiedzieliśmy się o innych wycieczkach i miejscach w okolicy.
Kiedy już udało nam się zająć miejsce uderzyły nas dwie rzeczy: wybór i ceny. Był to pierwszy porządny posiłek w islandzkiej knajpie, więc nie wiedzieliśmy do końca co nas czeka… Na próżno szukać specjałów kuchni islandzkiej – królują burgery, pizze, znajdzie się też ryby. No i ceny – tak, trzeba przyznać, że były to najdroższe obiady/kolacje jakie jedliśmy do tej pory (zupa ok. 30-40 zł, burgery ok. 50 zł).
Na szczęście w czasie wyjazdu udało nam się trafić również na bardziej tradycyjne jedzenie, ale o tym i w ogóle o knajpkach islandzkich spodziewajcie się osobnego wpisu :)
Na pocieszenie, w domu, w którym się zatrzymaliśmy na jedną noc czekał na nas mały poczęstunek: islandzka wódka i kawałki rekina :) Smakoszami nie zostaniemy, ale dobrze spróbować w końcu czegoś, czego nie ma się na co dzień w Polsce.
Dalszy ciąg naszej podróży dookoła Islandii znajdziecie tutaj!
Zapraszamy Was też do naszej galerii z podróży do Vik:
Zobacz galerię wszystkich zdjęć >>>
Polecamy również nasz wpis o TOP 10 atrakcjach na Islandii oraz nasze praktyczne podsumowanie wyjazdu na Islandię.