Po noclegu w Vik ruszyliśmy dalej na wschód Islandii – przed nami kolejne wodospady i coś, czego jeszcze na Islandii nie widzieliśmy – lodowiec. I to nie byle jaki, bo jeden z największych na świecie. Kolejny dzień obfitujący w malownicze widoki, a przy okazji najzimniejszy w trakcie całej naszej wyprawy.
W tym tekście przeczytasz o:
Podróż z Vik do Hofn
Po szybkim śniadaniu, zostawionym przez gospodynię w lodówce (koniecznie z serkiem Skyr!) ruszyliśmy w dalszą drogę, tym razem z Vik do Hofn. W końcu Islandia nie może tyle na nas czekać!
Dzień zaczął się od dobrego uczynku. Pogoda nie dopisywała, kolejny dzień lało, więc bez wahania wzięliśmy na stopa przemokniętego turystę. Szwajcar, podróżujący samotnie, nie był zbyt rozmownym kompanem podróży, ale i tak czas minął całkiem sympatycznie. Jechaliśmy do dokładnie tego samego miejsca, jednak my chcieliśmy trochę odbić z Ring Road’u, więc rozstaliśmy się na parkingu przy głównej drodze.
Tym miejscem był Fjaðrárgljúfur – malowniczy kanion z rzeką Fjaðrá, głęboki nawet na 100 m, a długi na ok. 2 km. Kanion został ukształtowany przez wodę spływającą z pobliskiego lodowca. Nie planowaliśmy tutaj dłuższego pobytu, pogoda też nie zachęcała, więc krótki spacer po okolicy i standardowo wróciliśmy grzać się do auta.
Polecamy jednak to miejsce każdemu, nawet w trakcie brzydkiej pogody jest piękne i klimatyczne!
Dalej można również podróżować autem, jednak już tylko w wersji 4×4 :) Informują o tym znaki.
Pewnie już kilka razy o tym pisaliśmy, ale powtórzymy się po raz kolejny – sam przejazd przez wyspę jest nie lada atrakcją, zobaczcie jakie widoki mieliśmy po drodze do lodowca.
Nic tylko co chwilę się zatrzymywać :)
Po dłuższym odcinku jazdy samochodem, zatrzymaliśmy się w jednym z przydrożnych barów na coś ciepłego.
Gorąca zupka (dnia) z chlebkiem smakuje nawet jeszcze lepiej w taką pogodę :)
Warto tutaj dodać, że prawie każdy napotkany bar oferuje praktycznie te same rodzaje dań. Co najlepsze w praktycznie tych samych cenach. Nie musicie więc szukać tańszej strawy, bo nawet nie ma gdzie :) Nam tym razem wystarczyła zupka, darmowa woda i trochę rybki ;)
Po wielu postojach dotarliśmy do Skaftafell – wcześniej stanowił on odrębny park narodowy, ale w 2008 roku włączono go do Parku Narodowego Vatnajökull (będącego de facto największym parkiem narodowym w Europie!). Znajdujący się tutaj lodowiec Vatnajökull jest drugim największym lodowcem w Europie pod względem powierzchni! Jeśli jednak wziąć pod uwagę objętość, to islandzki lodowiec króluje na starym kontynencie.
Wyprawa na lodowiec?
Pierwszy raz pojawił się tutaj problem z parkingiem – cały był zawalony samochodami i autokarami, więc parkowanie odbywało się, gdzie się tylko dało. Ponieważ jest to miejsce, skąd organizuje się wycieczki na lodowiec, to wiele aut zostaje na dłuższy czas i niestety pojawia się problem z dostępnością miejsc parkingowych.
Kiedy już udało nam się gdzieś wcisnąć ruszyliśmy do informacji turystycznej, mijając po drodze kilka budek organizujących wspomniane wcześniej wycieczki.
Co ciekawe, nie trzeba mieć żadnego doświadczenia aby wybrać się na taką wyprawę! Firmy oferują wyprawy zarówno dla starych wyjadaczy jak i dla laików, którzy nigdy nie mieli raków na butach. Można wybierać w poziomie trudności i długości trasy. Poprawka, można wybierać, kiedy w miarę wcześniej się zarezerwuje, bo w sezonie ciężko może być ze znalezieniem wolnego miejsca :)
Miejsce to oferuje wiele atrakcji nawet dla tych osób, które nie mają ochoty chodzić po lodzie. Początek ma tutaj wiele ścieżek turystycznych, o różnych poziomach trudności m.in. do wodospadu Svartifoss czy lodowca Skaftafellsjökull (dostępna również dla osób na wózkach inwalidzkich). Nie mogąc doczekać się ujrzenia lodowca, wyruszyliśmy ścieżką na wschód – trasa zajmuje ok 1h (w dwie strony).
Kiedy dotarliśmy na miejsce, pierwsze uczucie jakie nam towarzyszyło to zawiedzenie – brzydka, pochmurna pogoda nie pozwoliła zobaczyć lodowca w całej okazałości, a sam lodowiec w tym miejscu jest wyjątkowo szary, brudny, a nie śnieżnobiały ;) Na szczęście po chwili chmury trochę się oddaliły, a my mogliśmy nawet dotknąć lodu (latem!).
Jökulsárlón – lodowa laguna
Jadąc dalej na wschód, po lewej stronie widać coraz to kolejne jęzory lodowca.
Są tam również zatoczki, po których wśród dużych kawałków lodu pływają łodzie z turystami. Polecamy Wam jednak pojechać dalej, w kierunku Jökulsárlón – jest to jezioro, powstałe z wody spływającej z lodowca. Rozpoznacie to miejsce po charakterystycznym moście i dużej liczbie aut po obu stronach drogi.
Lodowiec tutaj jest okazały, na wodzie płyną olbrzymie kawałki lodu i co chwilę słychać ja te kawałki się odłamują i odbijają od siebie. Kry płyną z prądem w kierunku Oceanu Atlantyckiego.
Widoku są po prostu niesamowite!
Po drugiej stronie drogi znajduje się ciemna plaża. Polecamy Wam szczególnie to miejsce – można tutaj zobaczyć kontrastujące, olbrzymie kawałki lodu na ciemnym piasku.
Sam lodowiec i jezioro spodobały się również wielu reżyserom (to tutaj kręcono m.in. Jamesa Bonda, Larę Croft czy Batmana). Szczególnie wypatrujcie puffinów i fok wpływających w głąb zatoki – nam się udało jedną dostrzec :)
Było to najzimniejsze miejsce w trakcie naszego wyjazdu (było ok. 4 stopni), ale zdecydowanie warte dotarcia w tą część Islandii.
Hofn!
Dalej ruszyliśmy do miejsca, gdzie mieliśmy zarezerwowany kolejny nocleg – Höfn. Nocleg okazał się najdroższym i najgorszym jaki mieliśmy podczas całego wyjazdu. Na szczęście była to tylko jedna noc, więc ważne, że można było się umyć, wysuszyć ciuchy i wyspać :)
Zapraszamy do całej galerii:
Zobacz galerię wszystkich zdjęć >>>
Polecamy również nasz wpis o TOP 10 atrakcjach na Islandii oraz nasze praktyczne podsumowanie wyjazdu na Islandię.