Zapraszamy do wpisu, w którym przeczytacie o naszej pierwszym przejeździe Shinkansenem (czyli super szybkim pociągiem), o małej miejscowości Nikko oraz najlepszej zupie ramen.
W tym tekście przeczytasz o:
Codzienność w Tokio
Zanim jednak wyruszymy w podróż, jeszcze kilka słów o codziennym życiu w Tokio. Wspominaliśmy jak to wykorzystywany jest każdy wolny skrawek przestrzeni (zarówno publicznej jak i prywatnej). Początkowo nie mogliśmy przyzwyczaić się do ciasnego pokoju hotelowego, ale miał on nam służyć jedynie za noclegownię, więc nie ma co narzekać.
Budząc się rano chcieliśmy jednak zaznać trochę świeżego powietrza. Oto jednak co czekało na nas za oknem:
Oczywiście nie był to nasz pierwszy dzień w tym hotelu, jednak jakoś tak wcześniej albo było ciemno, albo byliśmy zbyt zafrasowani innymi rzeczami aby dokładnie przyglądać się co jest za oknem. Wiedzieliśmy, że jest budynek, bo wieczorami, w oknach widać było ludzi w garniturach siedzących przy komputerach (a było około godziny 20), ale nie spodziewaliśmy się, że zewnętrzna klatka schodowa jest oddalona o jakieś 2 metry od naszego hotelu. Cóż, ot pełne wykorzystanie miejsca :)
Ruszyliśmy w drogę na główną stację kolejową Tokio, skąd mieliśmy jechać do Nikko. Była wczesna pora i na ulicach zamiast ludzi zmierzających do pracy częściej mijaliśmy grupki uczniów idących do szkoły. Ubrane prawie wszystkie identycznie, a wyróżniały je tylko kolory plecaków. Uroczy widok :)
Wróćmy jednak do tematu…
Podróż Shinkansenem do Nikko
Nadszedł w końcu czas aby wykorzystać JR Pass! (Wszystkie informacje o JRP znajdziesz w tym wpisie.) Nasz pierwszy cel to Nikko, miejscowość położona niedaleko Tokio.
Pierwsza podróż Shinkansenem (po angielsku lepiej brzmi: Bullet train), choć krótka to i tak robi wrażenie (zresztą w porównaniu do PKP to wszystko robi wrażenie). Warto wcześniej zarezerwować sobie miejsce, ale aby to zrobić trzeba udać się na stację i odebrać miejscówkę (w ramach JR Pass rezerwacje są bezpłatne). Oczywiście opcji podróży do Nikko jest mnóstwo, jednak jeśli mamy już JR Pass to szybkie pociągi są zdecydowanie najlepszą opcją.
Samo oznaczenie na dworcu w Tokio pozwala w sposób całkiem łatwy zrozumieć gdzie należy się udać na konkretny pociąg. Na Shinkanseny są zawsze specjalne perony (a czasem nawet dworce). Jeżeli mamy rezerwację, to na znakach dowiemy się również gdzie dokładnie mamy stanąć, aby zatrzymały się tuż przed nami drzwi do konkretnego wagonu. Oczywiście, nie muszę chyba wspominać o słynnych już kolejkach i pokornie czekających na swoje miejsce Japończykach? :) Wszystko idealnie zaplanowane, ułożone aż do bólu, nikt się nie przepycha, nikt się nie wciska.
Początkowo, tablice informacyjne w biurze rezerwacji mogą wydawać się mocno nieczytelne i niezrozumiałe dla obcokrajowców. Jednak chwila skojarzenia kilku faktów pozwoliła nam szybko połapać się i poprawnie odczytywać informacje.
A jak jest w środku pociągu? Wygodne fotele, czyste toalety i oczywiście automaty, wszędzie automaty. Co jakiś czas mijał nas konduktor, który zawsze kłaniał się przy drzwiach w stronę pasażerów.
Podczas wysiadania z pociągu przy wyjściu czekała osoba z obsługi z workiem na śmieci, również kłaniająca się wszystkim pasażerom. Na każdym kroku widać jakim szacunkiem Japończycy darzą pracę: nikt nie narzeka, każdy robi to co ma do zrobienia z największą starannością.
Pociągiem Shinkansen dojechaliśmy do Utsunomiya Station skąd przesiedliśmy się na bardziej lokalny pociąg bezpośrednio do Nikko nazywany JR Nikko Line. Tutaj szału nie ma – ot, takie podmiejskie metro ;)
Musimy dodać też, że między bajki można włożyć słynną punktualność japońskich pociągów. Fakt jest taki, że spóźniają się. Nawet Shinkanseny.
Zwiedzanie Nikko
W Nikko, tuż obok stacji znajduje się przystanek autobusowy skąd bezpośrednio można dojechać do najważniejszego miejsca, czyli chramu Tōshō-gū. My jednak polecamy przejść się ulicami Nikko. Marszem jest to około 20 min, a po drodze można zobaczyć mnóstwo tradycyjnych, japońskich domów, które może nie grzeszą urodą, ale mogliśmy przekonać się jak wygląda życie poza Tokio. Również po drodze czeka bardzo ciekawa knajpka polecona przez przewodnik, ale o tym później.
Po niedługim marszu po lewej stronie minęliśmy czerwony most – Shin-kyo, który stanowi przejście na teren świątyń i chramów.
Za mostem czekał nas jeszcze kawałek pod górę i w końcu dotarliśmy do budynków, w tym informacji turystycznej. Niestety, okazało się, że imponująca świątynia buddyjska Rinnoji jest w remoncie aż do 2020 r. (!!!). Co ciekawe, Japończycy postawili wielką halę, która w całości zasłania świątynię, a na dodatek pokryli ścianę hali wizerunkiem świątyni, aby móc sobie wyobrazić jak ona wygląda. Mimo to, można wejść do środka światyni, chociaż i tutaj były ograniczenia co do zwiedzania i do końca nie wiemy co było świadomą aranżacją ze względu na remont a co nie (oczywiście do świątyni wchodzi się bez butów).
Na szczęście nie jest to jedyna świątynia w okolicy, więc mimo to kupiliśmy bilet i poszliśmy zwiedzać cały kompleks. A jest co zwiedzać, bo obszar na którym znajdują się świątynie i chramy jest dość pokaźny – ma ok. 80 tys. metrów kwadratowych.
Idąc dalej wchodzimy do kompleksu chramów shintoistycznych Tōshō-gū. Mimo, że jest to chram, to wewnątrz znajduje się wiele nawiązań do buddyzmu – jest to dobry przykład przeplatania się dwóch religii w ramach jednego kompleksu (Japończycy nie mają z tym najmniejszego problemu). Kompleks został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO, a chram jest miejscem spoczynku Tokugawa Ieyasu. Budynki znajdują się w lesie, dzięki czemu jest tutaj spokojnie i cicho.
Wśród najciekawszych obiektów wymienić należy pięciopiętrową pagodę i bramę Yōmei-mon (Brama Światła Słonecznego), która swoimi złotymi zdobieniami i wręcz przytłaczającym dachem nie pasuje do skromnych, drewnianych budynków.
Warto zajrzeć do Honjido Hall, w której odbywają się pokazy ukazujące akustyczne właściwości świątyni.
Będąc na terenie kompleksu szukaliśmy słynnej rzeźby (a raczej płaskorzeźby) przedstawiającej 3 mądre małpy z zasłoniętymi uszami, oczami oraz ustami („nie widzę nic złego, nie słyszę nic złego, nie mówię nic złego”). Szczerze mówiąc można ich nie zauważyć i w niczym nie przypominają małpek, które są na wielu obrazkach i rzeźbach dostępnych u nas. Oto jak wyglądają w oryginale:
Obok znajduje się jeszcze jedna ciekawa płaskorzeźba przedstawiająca coś na podobiznę słonia. Związana z nią historia mówi o autorze, który nigdy nie widział słonia, jedynie słyszał jak wygląda i na tej podstawie przedstawił własną wersję tego zwierzęcia.
Kolejnym słynnym zwierzątkiem z Nikko jest pewien kocur – Nemurineko (śpiący kot), aby go zobaczyć pobierana jest dodatkowa opłata.
Na terenie kompleksu zobaczyć również (a może przede wszystkim) można grobowiec Tokugawa Ieyasu.
Najlepsza zupa ramen
Pod koniec dnia niebo zachmurzyło się i powoli zaczęliśmy się zbierać, aby zdążyć przed deszczem. Po drodze weszliśmy do restauracji, o której pisaliśmy wyżej, nazywa się Hippari Dako. O dziwo, mimo, że polecana przez przewodnik, nie było żadnej kolejki, a w środku był tylko jeden turysta ;)
Obiekt prowadzony jest przez dwie starsze Panie, które choć nie mówią po angielsku są bardzo komunikatywne i przyjemnie się z nimi można dogadać. Wystrój jest też równie ciekawy. Ściany i sufit (!) powyklejane są biletami, banknotami i innymi karteczkami (na których odwiedzający zapisywali swoje podziękowania i życzenia) z całego świata, zostawionymi przez odwiedzających restaurację turystów. Swój ślad również pozostawiliśmy!
Polecono nam zupę ramen z yuba oraz tsukune z ryżem. Dostaliśmy olbrzymie porcje (samą zupą oboje byśmy się najedli!). Jedzenie było naprawdę pyszne! Gorąco polecamy jeśli będziecie w okolicy :)
Na koniec nas zamurowało, kiedy jedna z Pań powiedziała łamaną polszczyzną „Do widzenia” :)
Dużo więcej zdjęć znajdziecie tam gdzie zawsze :) Zapraszamy do naszej galerii:
Zobacz galerię wszystkich zdjęć >>>
Polecamy również: