Osaka to nasz ostatni punkt w trakcie 10-dniowego wyjazdu do Japonii. Zaczynaliśmy w Tokio a kończymy w mieście, które jest równie głośne, świecące, a przy okazji trochę przereklamowane (dosłownie!). Trochę w pośpiechu, trochę już zmęczeni, ale i tak znaleźliśmy siły, aby zobaczyć chociaż kilka najciekawszych miejsc.
W tym tekście przeczytasz o:
Podróż do Osaki
Do Osaki dotarliśmy około południa 9. dnia naszej podróży po Japonii. Był to nasz ostatni przystanek, podczas którego planowaliśmy zobaczyć trochę miasta, a wieczorem ruszyć bezpośrednio na lotnisko. Do miasta dojechaliśmy pociągiem z użyciem naszych JR Pass’ów do stacji Osaka/Umeda.
Osaka jest trzecim największym miastem w Japonii. Po tętniącym życiem Tokio, spokojniejszym Kioto i wielu mniejszych miejscowościach, nie mogliśmy doczekać się zgiełku miasta, jaskrawych neonów, olbrzymich ekranów i reklam. Osaka jest właśnie takim odpowiednikiem Tokio – centrum rozrywkowym, handlowym, przemysłowym i kulturalnym. Życie tutaj nabiera tempa, kolorów i wyrazistości, odsuwając na dalszy plan obiekty historyczne i zabytkowe. Zresztą, symbolem Osaki stał się jeden ze słynnych neonów reklamowych, a nie świątynie czy chramy (pamiętać trzeba, że zamek w Osace nadal dzielnie konkuruje z neonem…). Ruszyliśmy więc do centrum aby poczuć bijące serce metropolii.
Dopiero w Osace, na koniec podróży, udało nam się uchwycić specjalne wagony, w których mogą podróżować jedynie kobiety. Piszemy ku przestrodze, aby żaden biały mężczyzna przez przypadek z nich nie skorzystał ;) Zresztą, nie tylko z powodu ograniczeń dla pasażerów zrobiliśmy zdjęcie pociągu.
Zanim jednak ruszyliśmy do najciekawszych miejsc w Osace postanowiliśmy poszukać czegoś do jedzenia. Miało być smacznie i szybko, czyli wybór padł coś co wszyscy znamy pod nazwą fast food. Pech chciał, że akurat w miejscu, w którym wyszliśmy ze stacji nie było nic takiego do jedzenia, ale po krótkim spacerze udało nam się trafić do lokalnego odpowiednika McDonalds.
I tu miła niespodzianka, a nawet kilka. Po pierwsze patrząc na starsze Panie za kasami mieliśmy spore wątpliwości czy uda nam się z nimi dogadać. Na szczęście mówiły bardzo dobrze po angielsku, wszystko chętnie tłumaczyły, a my w końcu mogliśmy bez problemu wyrazić co chcemy zjeść. Po drugie, jedzenie było naprawdę przyzwoite! A o jakim miejscu mowa? O Mos Burger – o wywodzącej się z Japonii sieci fast-foodów.
Smaki typowo azjatyckie i wyjątkowo smaczne! Warto zajrzeć, aby odpocząć od typowych japońskich potraw. My skusiliśmy się na coś klasycznego, japońskiego i zielonego (szczególnie polecamy burgery z krewetek) ;)
Zwiedzanie Osaki
Wracając jednak do tematu wpisu… Na początek, zanim jednak zanurzyliśmy się w miejski harmider, postanowiliśmy pójść w kierunku bardziej spokojnego, a zarazem jednego z bardziej rozpoznawalnych miejsc w Osace, czyli zamku Ōsaka-jō (Kin-jō), zwanego złotym lub brokatowym zamkiem. Z daleka widać wynurzający się ponad drzewami biały budynek, ze złotymi zdobieniami i charakterystycznym zielonym dachem. Jego początki sięgają XVI wieku, jednakże był on zniszczony i odbudowany. Obecny wygląd zawdzięcza się pracom rekonstrukcyjnym z 1931 roku oraz odświeżeniu w 1991 roku.
Zamek można oglądać wewnątrz, a dla zwiedzających udostępniony jest również taras na 8 piętrze. Sam zamek znajduje się w otoczeniu fosy oraz murów, a na jego terenie znajduje się kilkanaście budynków, w tym chram shinto.
Teren zamkowy jest odpowiednikiem tokijskiego pałacu cesarskiego – jest to duży, zielony obszar w centrum, o które tak ciężko w ciasnych, miejskich zabudowaniach. Nie liczymy już razy, kiedy żałowaliśmy, że nie jesteśmy w Japonii, kiedy gałęzie są przystrojone kwiatami. Gdybyśmy je jednak liczyli, to właśnie dodalibyśmy kolejny raz.
Dzielnica Shinsekai
Następnie linią JR Loop podjechaliśmy do stacji Shin-Imamiya, którą dojechaliśmy do kolejnego wyznaczonego punktu na mapii – Shinsekai.
Shinsekai jest to dzielnica, która powstała na początku XX wieku dla celów światowej wystawy EXPO. Jedna z jej części została zbudowana na wzór Paryża (część północna), a druga na wzór Nowego Jorku (część południowa). W trakcie drugiej wojny światowej dzielnica została zniszczona, ale wkrótce po wojnie została ponownie odbudowana.
Poza licznymi barami i sklepami zobaczyć tutaj można wysoką na ponad 100 metrów wieżę Tsutenkaku.
Miejsce to nie można zobaczyć bardziej jako ciekawostkę, miejsce gdzie zagląda mniej turystów. Zdecydowanie lepiej dzielnica prezentowała się za czasów swojej świetności (polecamy obejrzeć zdjęcia historyczne, np. tutaj).
Dzielnica Minami
Nie tracąc czasu, ruszyliśmy dalej ciasnymi, krętymi uliczkami do najważniejszego i najbardziej znanej dzielnicy rozrywkowej w Osace – Minami.
Po drodze widzieliśmy takie cuda:
Minami zlokalizowana jest przy stacji Namba. Tutaj mogliśmy poczuć się prawie jak w Shubuya. No właśnie… to PRAWIE robi jednak różnicę.
Chodziliśmy z głowami zadartymi wysoko wypatrujący słynnego biegacza – reklamę firmy Glica. Wieżowce w tej dzielnicy są niemalże jedną wielką powierzchnią reklamową. Coraz to większe billboardy, coraz bardziej jaskrawe neony i wymyślne grafiki – tego jest tutaj zdecydowanie za dużo. Mimo, że z utęsknieniem czekaliśmy na poczucie tego miejskiego zgiełku, świateł, dynamiki, to tutaj nas to przytłoczyło.
Wspomniany biegacz, znajduje się w popularnym wśród turystów miejscu – Dotonbori, która ciągnie się wzdłuż kanału o tej samej nazwie. Tutaj również znajduje się kolejny symbol – ruszający krab, który jest logiem restauracji (serio, nie wiemy skąd popularność tego miejsca).
Jest to miejsce pełne sklepów i restauracji, a niektóre z nich są otwarte 24 godziny na dobę. Zapewne wieczorem prezentuje się jeszcze bardziej świetliście.
Ahh… ta sława… ;)
Ale to nie wszystko…
Generalnie, będąc w Osace do zobaczenia jest znacznie więcej. Nas mocno ograniczał czas. Miejsce, do którego na pewno byśmy się udali, gdybyśmy mieli dodatkowy dzień na miejscu to Universal Studios Japan – w końcu miasto rozrywkowe, więc rozrywki trzeba trochę zażyć. Studio znajduje się na nabrzeżu i można spędzić tam spokojnie cały dzień zwiedzając takie “dzielnice” jak Spiderman, Back to the Future, Terminator 2 czy Jurassic Park. Nie wspominając już o rollercoasterach :) Następnym razem zdecydowanie nie odpuścimy tego punktu…
Lotnisko w Osace (Kansai Airport)
Powoli zbliżał się ten czas, czas odlotu. Po krótkim spacerze po Minami wróciliśmy na stację Osaka, aby stamtąd bezpośrednio już pociągiem “JR Kansai Airport Rapid Service” dostać się na lotnisko Kansai. Nasz lot powrotny (do Dubaju, gdzie czekała nas kilkudniowa, planowana, przesiadka) był dość późno. Na tyle późno, że na samym lotnisku były już praktycznie pustki, a nasz lot był jednym z ostatnich. Nie jest to raczej normalny widok na tym lotnisku…
Lot z Osaki do Dubaju
Tym razem linie Emirates ponownie nas nie zawiodły. Lot punktualny, bardzo komfortowy, rozrywka na pokładzie świetna, jedzenie wyśmienite. I bardzo dobrze. Lot odbywał się w nocy, przez co w Dubaju byliśmy o 4.00 rano, a czekał nas tam dłuuugi dzień. Zresztą o naszej kilkudniowej przesiadce w Dubaju możecie poczytać tutaj.
Podsumowanie wyjazdu do Japonii
Czy można podsumować ten wyjazd krótko, zwięźle i na temat? Nie, ale spróbujemy. Japonia jest krajem, który będziemy polecać tym, którzy chcą poznać zupełnie odmienną kulturę i społeczeństwo. Wśród rozwiniętych miast, drapaczy chmur, szybkich pociągów ukryte są miejsca skrywające przepiękne świątynie i chramy.
Mamy niedosyt i wiemy, że Japonia jest krajem, do którego chętnie wrócimy jak tylko pojawi się okazja :)
A jak podsumować nasz wypad do Japonii? W jednym zdaniu? Koniecznie musicie tam polecieć, na własną rękę. Bilety często można znaleźć za 1600 zł w dwie strony, a reszta nie jest już ważna ;)
Tak wiem, to były dwa zdania.
Polecamy Wam również:
…oraz galerię zdjęć z tego wpisu: