Jeśli coś ma w nazwie “pretty” to niech się Wam zaświeci lampka ostrzegawcza. Ładne miejsca nie potrzebują ładnych nazw, one po prostu są piękne. Nas nazwa skusiła, więc pojechaliśmy zobaczyć najładniejszą zatokę i słynną wioskę rybacką Marsaxlokk.
Co przychodzi Wam na myśl, kiedy ktoś pyta jaki jest najbardziej charakterystyczny symbol Malty? Zapewne słynne, nie istniejące już Lazurowe Okno. No właśnie, już go nie ma więc czas poszukać czegoś nowego. I tu z pomocą przychodzą wydawcy przewodników oraz biura podróży, którzy kuszą wycieczkami na Maltę poprzez mrugające do Was oczkiem kolorowe łódki. Są one charakterystyczne dla miejscowości Marsaxlokk, o której będzie dzisiejszy wpis.
W tym tekście przeczytasz o:
Słynny Mersaxlokk
Podczas naszego pobytu na Malcie postanowiliśmy ruszyć do słynnej wioski rybackiej – Marsaxlokk. Już po samej nazwie wydaje się, że miejsce to jest magiczne. No bo jak wymówić taką nazwę? Tłumaczymy więc. Marsaxlokk czytamy jak “Marsaszlok”.
Wspomniane bajeczne, kolorowe łódki spokojnie kołyszące się na wodzie, a w tle hałas ze słynnego targu rybnego. Tak sobie wyobrażaliśmy przystań w Marsaxlokk, więc koniecznie musieliśmy się tam dostać. Jechaliśmy oczywiście komunikacją miejską, która kursuje ze stolicy Malty mniej więcej co 20 minut.
Niestety nie była to niedziela, siły wyższe sprawiły, że musieliśmy pojechać do wioski rybackiej w tygodniu, więc świadomie już czuliśmy, że wyimaginowany obraz będzie niepełny (targ odbywa się w niedzielę), ale mimo to nadal chcieliśmy rozkoszować się widokami i liczyliśmy na dodatkowe, ciekawe atrakcje na miejscu. Obawialiśmy się jedynie turystów, bo skoro jest to jedno z bardziej bajecznych miejsc na wyspie, to na pewno będzie problem z miejscami, przeciśnięciem się gdzieś, czy w końcu z ładnymi zdjęciami.
Chyba nasze oczekiwania były zbyt wygórowane :) Kiedy już dojechaliśmy do Marsaxlokk, wysiedliśmy z autobusu i naszym oczom ukazało się wyludnione miasto! Serio, po tym co widzieliśmy w stolicy i pobliskich miejscowościach, tutaj po prostu było pusto i cicho.
Przez moment ogarnęła nas myśl, że może jednak wysiedliśmy na złym przystanku, ale kiedy tylko spojrzeliśmy na przystań to przekonaliśmy się, że jesteśmy w Marsaxlokk. Na wodzie bujały się łódki, ale nie było ich jakoś specjalnie dużo. Tuż nad brzegiem są liczne stragany, knajpki, placyk z kościołem i w sumie tyle…
Większość straganów i sklepików była zamknięta, jakby to był niski sezon (choć byliśmy w szczycie sezonu, nie tak jak na Sycylii ;-)).
Pretty Bay, plaża w Birzebbuga
Po krótkim spacerze złapaliśmy autobus na pobliską plażę (na uwagę zasługuje fakt, że dłużej czekaliśmy na autobus niż zwiedzaliśmy miasto :) ).
No więc ruszyliśmy w kierunku Pretty Bay. Przygotowani wcześniej, mieliśmy w oczach obraz pięknej, piaszczystej plaży i już nie mogliśmy się doczekać, aż w końcu w sprzyjających warunkach będziemy mogli skorzystać ze słońca i wody.
Jak już zapewne się domyślacie, plaża, a raczej cała zatoka, tak bardzo polecana przez przewodnik jako najładniejsza plaża w południowej części Malty nie zdobyła naszych serc.
Dlaczego? Przecież nie jest tak źle, prawda?
A może jednak?
Wystarczy poszerzyć perspektywę i okazuje się, że to co na pocztówkach jest piękną, rajską plażą jest w rzeczywistości plażą tuż obok dużego portu, gdzie zawijają olbrzymie statki i kontenerowce.
Trzeba przyznać, że plaża sama w sobie jest całkiem ładna, delikatny piasek, spokojne morze i niewiele turystów. Niemniej jednak widoki i pobliski port skutecznie zniechęcają do leżakowania… nie widzę przyjemności w leżeniu na plaży przy słuchaniu i oglądaniu rozładowania kontenerowców. Zresztą w wodzie było też trochę śmieci… czy pochodziły ze statków czy od plażowiczów tego już nie chcemy wiedzieć.
Dla zdesperowanych: tak, ludzie się tu kąpią w wodzie.
Dla pozostałych: nawet Paweł nie wszedł do wody :)
Poleżeliśmy raptem z godzinkę i postanowiliśmy wrócić do Sliemy. Również tym razem swoje musieliśmy odczekać na autobus, takie uroki podróżowania zbior-kom :)
Podsumowanie
Chociaż nie możemy nazwać tego dnia dniem straconym, to jednak czujemy duży niedosyt i rozczarowanie. Miejscowość, która miała być tętniącym życiem centrum rybackim Malty okazała się spokojnym, cichym i wyludnionym miejscem, w którym do oglądania są głównie łodzie. Nie mieliśmy okazji nawet zjeść świeżej ryby bo większość restauracji była zamknięta (w szczycie sezonu!).
Również Pretty Bay nas rozczarowała. Idąc na plażę i widząc te metalowe molochy zrozumieliśmy jak łatwo manipulować i tworzyć piękne, katalogowe wizytówki miejsc poprzez odpowiednią perspektywę i kadrowanie. Niestety efekt jest taki, że osoba która tu specjalnie przyjedzie poczuje zawód i rozczarowanie i zapewne nie poleci już tego miejsca nikomu.
Niemniej Malta to piękna wyspa, ma również piękne plaże, o czym napiszemy w kolejnym wpisie. Po prostu jeśli macie tylko kilka dni na zwiedzanie Malty, to spokojnie te rejony możecie sobie odpuścić :)
Zobacz galerię zdjęć z Marsaxlokk i Pretty Bay >>>
Polecamy nasz wpis, z praktycznymi poradami odnośnie Malty.