St Gallen i Bad Ragaz to były pierwsze szwajcarskie miejscowości, które odwiedziliśmy w trakcie naszej podróży kamperem. O tym, co warto zobaczyć w tych często pomijanych miastach oraz o naszych początkowych, kamperowych przygodach przeczytacie w tym wpisie.
Nasza podróż kamperem po Szwajcarii zakładała przejazd tzw. Grand Tour, czyli najpiękniejszą i najbardziej widowiskową trasą po tym kraju. Niestety jak to często bywa, plany mają to do siebie, że życie je weryfikuje i trzeba je zmieniać. W naszym przypadku, już po jednym dniu jazdy kamperem wiedzieliśmy, że całej trasy nie będziemy w stanie zrobić, a główne powody były dwa: po pierwsze, nie byliśmy świadomi, że jednak jazda kamperem zajmuje o wiele więcej czasu niż osobówką (ok, wiedzieliśmy, że więcej, ale nie zakładaliśmy, że podróż będzie się wydłużać aż tak bardzo), a po drugie nasze plany pokrzyżowały zamknięte drogi w Szwajcarii, z powodu śniegu. I nie oznacza to, że Szwajcaria zimą jest nieprzejezdna, bo jest przejezdna, a tam gdzie drogi są zamknięte, to albo są objazdy, albo pojazdy ładuje się na pociągi.
Postanowiliśmy więc jechać swoim tempem, zatrzymywać się tam, gdzie nam się akurat podoba, bez żadnego pośpiechu i dodatkowego stresu. Zresztą takie było założenie od samego początku, więc dwa powyższe powodu nie zepsuły nam całego wyjazdu.
W trakcie całej podróży nie mieliśmy zarezerwowanego żadnego noclegu (kempingu), szukaliśmy ich dopiero kiedy dojeżdżaliśmy do miejsca, które wydawało nam się ciekawe do nocowania. Ma to oczywiście swoje plusy i minusy. Z jednej strony mamy elastyczność, a z drugiej musimy liczyć się z tym, że nie zawsze znajdziemy nocleg, który będzie spełniał nasze oczekiwania.
Pierwszy nocleg planowaliśmy spędzić w miejscowości Sankt Gallen, położonej niedaleko Jeziora Bodeńskiego, przy granicy z Austrią i Niemcami. Może nie tyle nawet co chcieliśmy nocować w samej miejscowości, a bardziej w jej zielonych okolicach. Do samego miasta niekoniecznie chcieliśmy się pchać kamperem, a koniec końców jednak nocowaliśmy niemalże w ścisłym centrum.
Znaleźliśmy parking, na którym można było nocować kamperem, tuż przy stadionie. Kiedy dojechaliśmy na miejsce okazało się, że są to jedynie dwa miejsca parkingowe, na asfalcie z podłączeniem do prądu i wody. Było to co prawda dalekie od naszych fantastycznych wyobrażeń, na jakich to pięknych kempingach będziemy się zatrzymywać, ale przynajmniej było bardzo tanio, co po kilku godzinach w Szwajcarii zaczyna mieć kolosalne znaczenie :)
Do centrum St Gallen dojechaliśmy na rowerach. Jeżdżąc po ulicach, nawet z dzieckiem w foteliku czuliśmy się bezpiecznie, w większości były wyznaczone pasy dla rowerów, a kierowcy urzekli nas swoją kulturą jazdy i ustępowaniem nam pierwszeństwa. Rowerami dojechaliśmy do zabytkowej części miasta i dalej kontynuowaliśmy już odkrywanie miasta na pieszo.
W tym tekście przeczytasz o:
Sankt Gallen
Najważniejszym obiektem w St Gallen jest zabytkowy klasztor, który dał początek powstaniu tutaj miejscowości. Jeśli mamy być bardziej dokładni to wszystko zapoczątkował pewien irlandzki mnich – św. Gall (lub po polsku św. Gaweł) wybierając sobie ten rejon na pustelnie, która wiek później przekształciła się w klasztor i opactwo benedyktynów.
Obecnie jest to ważne miejsce na mapie miasta, a budynki znajdują się liście światowego dziedzictwa UNESCO. Rodziny i grupy przyjaciół przychodzą, rozkładają piknikowe koce na trawie na dziedzińcu klasztoru i spędzają wspólnie czas. Odbywają się tutaj koncerty i inne wydarzenia kulturalne. Turyści natomiast skupiają się na zabudowaniach, w tym na katedrze Św. Galla i Otmara oraz bibliotece, która uchodzi za najpiękniejsze w Szwajcarii rokokowe wnętrze i jest jednocześnie najstarszą biblioteką w tym kraju.
Kościół można zwiedzać bezpłatnie i zachęcamy do wejścia, a wnętrza biblioteki były jednymi z nielicznych atrakcji dodatkowo płatnych, do których zdecydowaliśmy się wejść kuszeni właśnie takimi opisami.
I szczerze – zawiedliśmy się. Przede wszystkim wielkością – zdjęcia sprawiają wrażenie, że wydaje się o wiele większa niż w rzeczywistości. Oczywiście wnętrza są ładne, a zbiory zapewne bogate jak na bibliotekę, ale po jakiś 10 minutach stwierdziliśmy, że widzieliśmy już wszystko, a po 20 już wychodziliśmy. Biorąc pod uwagę, że wejście do samej biblioteki kosztuje 12 CHF (ok. 45 zł) za osobę dorosłą, to dla nas nie była to atrakcja warta swojej ceny. Zdecydowanie bardziej podobała nam się Biblioteka Narodowa w Wiedniu.
W informacji praktycznych: w środku nie można robić zdjęć (my sobie poradziliśmy inaczej, a jest nadal legalnie ;) ), a przed wejściem do środka trzeba założyć specjalnie przygotowane, materiałowe kapcie i tylko w nich można wejść do części ze zbiorami.
Co jeszcze warto zobaczyć w Sankt Gallen? My spędziliśmy czas kręcąc się po okolicznych uliczkach i przyglądając się zabudowaniom.
Warty uwagi jest Roter Platz, czyli Czerwony Plac, który jest… cały czerwony. Wszystko jest pokryte jakby czerwonym granulatem – droga, chodniki, ławki, fontanny, a nad głowami zawieszone są gigantyczne jaja. Można odnieść wrażenie, że wylało się tutaj gigantyczne wiadro z czerwoną farbą!
Nie spodziewaliśmy się zobaczyć takiej formy sztuki nowoczesnej, ale dobrze się stało, bo był to dobry przedsmak przed kolejną miejscowością, do której zmierzaliśmy, czyli do Bad Ragaz.
Bad Ragaz
Ta mała miejscowość w kantonie Sankt Gallen to idealne miejsce na odpoczynek. Nie ma tutaj zabytków, więc nie ma co się nastawiać na zwiedzanie. Warto jednak nastawić się na spokój i odpoczynek, bo miejscowość słynie z gorących źródeł, ośrodków spa i basenów. Oczywiście okolica obfituje w stoki narciarskie, więc w sezonie zimowym może nie być aż tak spokojnie.
Zatrzymaliśmy się na najdroższym, a jednocześnie najlepszym kempingu na jakim przyszło nam nocować w trakcie całej podróży kamperem. Poza całym podstawowym zapleczem jak czyste łazienki czy dobrze wyposażona kuchnia, mogliśmy również korzystać z basenów znajdujących się po drugiej stronie drogi.
A kąpiel w basenie była nie byle jaka, bo z widokiem na góry! Otaczały nas przepiękne, strzeliste szczyty gór. Taki jest urok Bad Ragaz – miejscowości malowniczo położonej w dolince i dla tych widoków warto się tutaj zatrzymać na dłużej.
Czas, który tu mieliśmy wykorzystaliśmy maksymalnie, udaliśmy się do znajdujących się w mieście basenów termalnych oraz pojeździliśmy rowerami po mieście przyglądając się licznym instalacjom, rzeźbom i innym formom sztuki, które rozproszone są po miejscowości.
Podsumowanie
Opisane przez nas powyżej dwie miejscowości nie są topowymi atrakcjami Szwajcarii, ale taki jest właśnie urok podróżowania kamperem – można zatrzymać się w miejscowościach, do których nie planowało się dotrzeć, a przy okazji odkryć ciekawe miejsca.
Był to dość miły i spokojny przedsmak tego co czekało nas dalej.
Zobacz również nasz wpis: Po Szwajcarii kamperem – pierwsze wrażenia oraz Szwajcaria – co warto zobaczyć, TOP 5 najpiękniejszych miejsc.
Polecamy galerię wszystkich zdjęć: