To miała być sielanka. Spokojny lot w klasie premium, słynnym Dreamlinerem czarterowanym u rodzimego przewoźnika. W dole piękne widoki na Islandię, skute lodem wybrzeże Grenlandii, wschodnie wybrzeże Ameryki. I nic nie wskazywało na zakłócenie tych upojnych 12 godzin lotu dopóki nie dowiedzieliśmy się, że w samolocie będzie 9 niemowlaków. W tym jedno nasze.
Ten lot był wyjątkowy pod wieloma względami. Był to nasz najdłuższy lot – lataliśmy w dalsze kierunki, ale zawsze z przesiadką. Pierwszy raz mieliśmy okazję lecieć w klasie premium. I w końcu pierwszy raz lecieliśmy samolotem, w którym nie wystarczyło kołysek dla niemowlaków! Było 9 maluchów na pokładzie (do lat 2) plus kilkoro dzieci starszych.
Za nami 12 godzinny (dzienny! bo to istotne) lot samolotem z dzieckiem. Przed nami kolejny, tym razem 13-godzinny. Nie ukrywamy, że właśnie ten 12 godzinny lot był naszą największą obawą, bo tak długo z Oliwią jeszcze nie lecieliśmy. Co prawda spędzaliśmy w podróży nawet więcej czasu, ale były to loty z przesiadkami.
// Zobacz również nasz wpis: Pierwszy lot samolotem z dzieckiem!
O tym jak przebiegł nasz lot do Meksyku (nie tylko pod kątem dzieciowym) dowiecie się w tym wpisie.
W tym tekście przeczytasz o:
Dlaczego zdecydowaliśmy się na Meksyk?
Bo była okazja :) Tak, to jeden z głównych czynników, dla których zdecydowaliśmy się na spędzenie tygodnia w upale, kiedy w Polsce temperatura spadała mocno poniżej zera (a to akurat już drugi powód ;-)). Chcieliśmy z jednej strony wygrzać się, a z drugiej być w miejscu, gdzie jest co robić w okolicy i można zorganizować sobie jednodniowe wycieczki, które nie będą męczarnią dla nas i dla dziecka (jak wyszło w praktyce napiszemy w kolejnych wpisach ;) ).
Jaka to była okazja? Zapłaciliśmy 1 600 zł za lot w dwie strony, bezpośrednio z Warszawy, z bagażem nadawanym! Była to cena last minute, bilety kupiliśmy we wtorek, a wylot był w piątek. Właśnie ta bezpośredniość lotu była kolejnym powodem, dla którego wybraliśmy ten, a nie inny kierunek. Bardziej komfortowo, szybciej i taniej.
O aspektach kulturowych, które przeważyły, że zdecydowaliśmy się na Meksyk, chyba nie musimy wspominać?
Lot do Cancun trwał 12 godzin, a w stronę powrotną “tylko” 10. Niestety nie mieliśmy możliwości wybrania lotu nocnego w dwie strony. Mieliśmy za to możliwość kupienia w dobrej cenie klasy premium w jedną stronę, więc mamy bardzo świeże porównanie lotu: 12 godzin w klasie premium w ciągu dnia vs 10 godzin w klasie ekonomicznej w nocy.
I wiecie który lot nam lepiej upłynął? Pierwszy! Ten którego bardziej się obawialiśmy! I o dziwo nie było to tylko zasługą lepszych foteli i jedzenia.
Podróż do Meksyku: klasa premium
Klasa premium ma wiele oczywistych zalet, o których mogliśmy przekonać się pierwszy raz, własnie w trakcie lotu do Meksyku.
Po pierwsze mamy więcej miejsca na nogi – przy tak długich lotach to naprawdę ma znaczenie. Dodatkowo mieliśmy miejsce w pierwszym rzędzie z możliwością zamontowania kołyski (z czego ostatecznie zrezygnowaliśmy), więc tego miejsca było naprawdę dużo. Mogliśmy spokojnie wstawić nawet małą walizkę na której dodatkowo opieraliśmy stopy (tak, zamontowany w fotelu podnóżek był niewystarczający).
Po drugie, nikt nie siedział koło nas, bo w rzędach pod oknami są tylko dwa miejsca – oczywiście szersze i wygodniejsze. Dało nam to dodatkowy komfort, że nikomu nie będziemy przeszkadzać, a Oliwia będzie miała łatwiejsze dojście do korytarza.
Mówi się, że klasa premium ma również lepsze jedzenie, ale nam nie podpasowało. Albo inaczej, nie doceniliśmy go, dopóki nie wracaliśmy klasą ekonomiczną. I nie chodzi tu nawet o jakość jedzenia, ale ilość. Lecieliśmy czarterem, który rządził się innymi prawami niż lot rejsowy, więc sam fakt, że był posiłek to już coś (często zdarza się, że nawet na długich lotach czarterowych w cenie biletu nie ma żadnego posiłku). Niestety dwa małe posiłki na 12 godzin lotu, to było dla nas za mało, tym bardziej, że były serwowane jeden zaraz po starcie, a drugi tuż przed lądowaniem.
Oczywiście na pokładzie można kupić przekąski w trakcie lotu, ale dobrym pomysłem jest zabranie swojego jedzenia lub kupienie na lotnisku. W odróżnieniu od klasy ekonomicznej, w klasie premium mieliśmy dodatkowo napoje plus alkohole serwowane przy posiłku.
Klasa premium miała też kilka mniej oczywistych korzyści: tuż przed nami było przejście między klasami premium i biznes, z drzwiami samolotu. Była to dodatkowa przestrzeń, gdzie Oliwia mogła spokojnie chodzić, patrzeć przez okna i nikomu nie przeszkadzała. W części tej było mniej pasażerów, z dzieci tylko jeden mały chłopiec poza Oliwką. Było bardzo cicho i spokojnie.
Ponadto, trafiliśmy na fantastycznych ludzi wokół, którzy byli bardzo otwarci i chętni do rozmowy. Z uśmiechem podchodzili do dzieci, zabawiali i zaczepiali. Atmosfera była przemiła, a lot upłynął nam bardzo szybko.
Podróż z powrotem: klasa ekonomiczna
Nie mieliśmy żadnych obaw związanych z podróżą powrotną. Miało być krócej, lot nocny, więc jest szansa, że wszyscy (łącznie z dziećmi) będą spać. Klasa ekonomiczna nie była dla nas najmniejszym problemem, bo przecież niejednokrotnie lataliśmy tą klasą (nawet dokładnie tym samym modelem samolotu – do Pekinu).
Po pierwszym locie w klasie premium, fotele w klasie ekonomicznej okazały się jakoś dziwnie ciasne, a miejsca na nogi coś za mało ;) Wiadomo, człowiek do wygody łatwo się przywiązuje. Kiedy tylko zajęliśmy miejsca, rozejrzeliśmy się wokół i stwierdziliśmy, że Oliwia będzie miała doborowe towarzystwo do zabawy – dzieci w podobnym wieku była 4 w zasięgu dwóch rządów foteli.
My się cieszyliśmy, ale naszej radości nie podzielił jegomość, któremu przyszło siedzieć koło nas – widząc, że będzie siedzieć koło dziecka (a w sumie to pomiędzy czwórką dzieci) przewrócił tylko oczami i mruknął ‘O boże!”. Tak, słyszeliśmy to! ;)
Nie musimy chyba mówić, że nie było żadnej chęci komunikacji z oby dwu stron? Lot upłynął nam w stresie i ścisku. Wiedząc i rozumiejąc, że komuś przeszkadzają dzieci, staraliśmy się być jak najmniej problematycznymi pasażerami. I o ile po stronie rodziców był to dodatkowy dyskomfort, nad którym mogliśmy zapanować, to jak wytłumaczyć dziecku, że teraz ma siedzieć na miejscu i nie podchodzić i nie zaczepiać Pana siedzącego obok? Oliwia nie mogła liczyć nawet na odwzajemnienie uśmiechu.
Niestety, dziecko nie usiedzi w miejscu kilku godzin, dziecko nie zawsze poradzi sobie z emocjami i nie rozumie dlaczego ten Pan czy Pani nawet na nie nie spojrzy. A jak radzą sobie dzieci ze stresem i problemami? No właśnie…
Niemniej jednak jak na tak dużą ilość maluchów, było względnie spokojnie i udało nam się nawet złapać trochę snu. Nie było tak wygodnie i komfortowo jak w klasie premium, ale ważne, że mogliśmy chwilę odpocząć.
Udało nam się zamienić kilka słów z innymi rodzicami, którzy zabrali maluchy w tak odległą podróż i wiecie co? Z radością obserwowaliśmy jak wypoczęci i uśmiechnięci wracali do kraju! :)
Podsumowanie
Te dwa loty dały nam dużo do myślenia. I nie chodzi o to czy warto czy nie warto płacić za klasę premium. Uświadomiły nam jak dużo zależy od współpasażerów, z którymi jest nam dane podróżować. Do tej pory, zawsze mieliśmy miejsca obok osób, które nie miały nic przeciwko maluchom na pokładzie. Często zagadywały, zabawiały, a dzięki temu podróż upłynęła w przyjemnej atmosferze.
I bynajmniej nie oczekujemy, że obce osoby zaczną zajmować się naszym maluchem. Rozumiemy, że nie każdy chce i ma ochotę – szanujemy to, bo sami kiedyś nie wiedzieliśmy jak się zachować w takiej sytuacji, ale jedno jest ważne: jeden uśmiech jeszcze nikomu nie zaszkodził :) A pamiętajcie też, że rodzice podróżujący z dziećmi nie mają złych intencji, po prostu też czasami potrzebują wyjechać na wakacje :)
Tym oto wpisem rozpoczynamy krótką serię wpisów o półwyspie Jukatan. Pierwsze wpisy już wkrótce… :)
Polecamy również wpis o naszym locie do Pekinu, również na pokładzie Dreamlinera oraz inne teksty:
– 9 nieoczywistych korzyści z podróżowania z niemowlakiem
– Pierwszy lot samolotem z dzieckiem
– Podróżowanie z niemowlakiem okiem taty :)