Ten dzień musiał nastąpić, wszyscy wiedzieli że tak będzie, tylko zastanawiali się kiedy… A my wyczekaliśmy trochę i znienacka kupiliśmy bilety lotnicze, pierwszy raz dla 3 osobowej rodziny! Czyli nasze pierwsze loty za płoty ;)
Wprowadzenie do tej historii jest trochę dłuższe… Otóż kiedy Oliwia miała niecałe dwa miesiące pojawiła się dla nas ciekawa okazja na dalszą podróż. Nie zwlekaliśmy długo i kupiliśmy 3 bilety! …na 9 godzinny lot! Szczegóły jednak niech na razie pozostaną tajemnicą, bo ta przygoda jeszcze przed nami :)
Czemu o tym piszę? Bo warto poznać genezę naszego pierwszego lotu z Oliwią. Otóż, nie jesteśmy ekspertami w lataniu w dzieckiem, bo doświadczenia nie mieliśmy żadnego. Szczerze mówiąc, do niedawna zaliczaliśmy się do osób, które są w stanie poprosić obsługę samolotu o zmianę miejsc jeśli w okolicy był bobas, który wyglądał na takiego, co może umilać płaczem kolejne kilka godzin ;) Nawet jeśli był najsłodszy na świecie, to i tak szansa na płacz była duża, więc po co kusić los?
Oczywiście nasze podejście zmieniło się, kiedy na świat przyszła Oliwia. Zrozumieliśmy, że dzieci płaczą bo to jest ich jedyny sposób komunikacji, a niekoniecznie dzieje im się krzywda lub chcą sprawić, że 8-godzinny, nocny lot na długo pozostanie w pamięci wszystkim współpasażerom ;)
Wiedzieliśmy o tym, że chcemy z dzieckiem podróżować, niemniej jednak im Oliwia starsza tym więcej znaków zapytania i wątpliwości (bo jak tu przewidzieć i zaplanować z większym wyprzedzeniem cokolwiek). Najpierw próbowaliśmy naziemne metody transportu – wyjazdy weekendowe zagraniczne i w Polskę samochodem – test zdany!
Początkowo, do szczęścia dziecku potrzeba naprawdę mało – mleko, sucha pielucha i rodzice, ot cały klucz do sukcesu. Im dalej w las, tym więcej zaangażowania jest potrzebne. Dziecko wchodzi w interakcję z innymi, próbuje się komunikować nie tylko płaczem, więc trzeba zadbać również o inne, nowe formy rozrywki dla najmłodszych podróżujących. Tym bardziej, że przed nami jest lot naprawdę długi, więc postanowiliśmy wcześniej polecieć gdzieś na próbę :)
Może brzmi to dziwnie, ale w sumie od początku mówiliśmy sobie, że lepiej robić wszystko małymi kroczkami. I tak właśnie chcieliśmy pojechać gdzieś na tydzień w styczniu/lutym, a perspektywa dłuższego lotu zmotywowała nas do tego, aby na wypoczynek udać się samolotem, a nie samochodem ;)
W tym tekście przeczytasz o:
Jaki kierunek na początek?
Oczywiście miejsc, do których chcielibyśmy polecieć jest mnóstwo, ale bądźmy realistami :) Założyliśmy sobie, że jeśli lot, to bezpośredni i maksymalnie 3-4 godziny, a destynacja ma być cieplejsza niż Polska. Początkowo chcieliśmy lecieć z Łodzi, ale uboga siatka połączeń niestety nas zniechęciła. Szukaliśmy więc z Warszawy. Pod uwagę braliśmy tylko loty rejsowe, bo czartery w tym czasie latają głównie w kierunkach egzotycznych, a więc i lot jest długi. Oczywiście uwzględnialiśmy tylko kierunki gdzie jest bezpiecznie, a służba zdrowia działa poprawnie :)
Nasz wybór padł na Włochy, a dokładniej na Sycylię :) Powiedzieliśmy sobie, że nawet jak ze zwiedzania nic nie wyjdzie, to chociaż będzie można smacznie zjeść ;) Na plaże nie nastawialiśmy się w ogóle. Wybraliśmy Wizz Air, bo lot wychodził najkorzystniej cenowo, a i samo połączenie nam odpowiadało najbardziej (niedziela-niedziela).
Co jeszcze zadecydowało o tym, że ten kierunek, a nie inny? Skoro nie plaże, to trzeba mieć co robić na miejscu, bo przecież nie leci się tyle kilometrów, aby siedzieć w hotelu. Zadziwiające jest, ile ciekawych miejsc i zabytków znajduje się na tej największej wyspie na Morzu Śródziemnym! Zarówno starożytne świątynie, wille, amfiteatry, nekropolie, barokowe zabytki jak również królujący, wiecznie aktywny wulkan Etna.
Początkowo, chcieliśmy przejechać całą wyspę naokoło, ale studiując przewodniki i strony internetowe doszliśmy do wniosku, że tego jest za dużo jak na jeden tydzień. A biorąc pod uwagę, że nasze tempo jest teraz trochę wolniejsze postanowiliśmy znaleźć apartament we wschodniej części wyspy, a na zachodnią jeszcze kiedyś wrócimy. Szczerze? Tydzień to mało nawet na wschodnią część :)
Jeśli jednak z jakiś powodów Sycylia nie wydaje się Wam atrakcyjnym miejscem, to z innych kierunków ciekawymi opcjami na pierwszy lot z dzieckiem w naszej opinii są również: Portugalia (Algarve), Hiszpania, Malta czy Grecja (również wyspy greckie).
Bilet na samolot dla dziecka
Często pojawiają się pytania, czy dla dziecka trzeba kupić bilet i miejsce?
Nie, nie trzeba kupować miejsca, ale można.
I tak, dziecko nie leci za darmo! To dość powszechny mit ;)
Co prawda bilety dla dzieci są o wiele tańsze, ale jednak trzeba coś tam zapłacić – ceny są różne w zależności od linii lotniczych (może to być 10% biletu normalnego, lub jakaś minimalna, stała kwota). Kupiony bilet nie oznacza, że dziecko ma miejsce. Generalna zasada jest taka, że dziecko do lat 2 siedzi na kolanach rodziców.
O czym jednak warto pomyśleć? Warto rozważyć jednak kupienie miejsca dla dziecka, nawet niemowlaka. Tak zrobiliśmy tym razem. Dlaczego się zdecydowaliśmy? Prosta kalkulacja: wiedzieliśmy, że chcemy na miejscu wynająć samochód na cały pobyt, a za wynajem fotelika zawsze płaci się dość duże pieniądze.
Po sprawdzeniu tego kosztu, okazało się, że taniej nam kupić dodatkowe miejsce w samolocie i wziąć swój fotelik samochodowy ze sobą! O tym, jak podróżuje dziecko w samolocie napiszemy w następnym wpisie :)
Bagaż i pakowanie… i wózek dla dziecka?
O pakowaniu najchętniej chciałabym zapomnieć :) Niestety cały proces jest bardzo utrudniony i nie chodzi tylko o ilość rzeczy do zabrania, bo to nie problem. Bardziej chodzi o fakt, że pakowanie zajmuje teraz 2 albo 3 razy dłużej, bo co chwila trzeba nakarmić, zmienić pieluchę, ponosić itp. Więc nasza rada: zacznijcie pakowanie wcześniej. Serio. Ja w tym zawsze była kiepska, ale teraz już wiem, że trzeba stanąć na głowie, aby nie robić tego tuż przed wyjazdem.
Co zabrać? Tak naprawdę wiele zależy od tego gdzie lecicie. Sycylia, podobnie jak wiele innych europejskich destynacji, jest miejscem gdzie bez problemu kupicie wszystko dla dziecka, więc najważniejsze to wziąć zapas pieluch, chusteczek i podkładów na kilka pierwszych dni oraz ubranka, leki, jedzenie i kosmetyki.
Wbrew pozorom, nie mieliśmy najmniejszego problemu ze zmieszczeniem się w limit kilogramowy, bo Wizz Air ma aż 32 kg w największej opcji, w co spokojnie byśmy się spakowali (nasz bagaż obejmował więcej niż jedną walizkę).
--- autopromocja ---
Nie lubisz się pakować?
Polecamy naszą książkę!
Bazując na naszym doświadczeniu, praktykach i popełnionych błędach, chcemy pomóc Ci w pakowaniu, bo wiemy, że jest to wyzwanie dla wielu osób.
W tej książce znajdziesz 180 stron pełnych praktycznych informacji, wiele uniwersalnych porad, głównie pod specyfikę wyjazdów, ale wszystkie skupione są wokół pakowania na wyjazd z dziećmi.
Rodzinne podróżowanie – Pakowanie >>>
--- autopromocja ---
Dodatkowo, dla dziecka można zabrać wózek, który przy wsiadaniu do samolotu jest zabierany do luku, ale nie nasz ;) My pierwszy raz podróżowaliśmy z wózkiem Babyzen Yoyo, który jako jedyny spełnia wymogi bagażu podręcznego, więc bez problemu mogliśmy go wziąć ze sobą, co okazało się przydatne, kiedy wychodziliśmy z samolotu i czekaliśmy na bagaże (trzeba pamiętać, że nie zawsze wydają wózki od razu przy wyjściu z samolotu).
Generalnie, wózek super sprawdził się podczas podróży, bo łatwo się składa, jest mega lekki, a dzięki paskowi można go szybko zarzucić na ramię i wygląda jak dodatkowa torba… zapewne obsługa samolotu nawet nie zauważyła, że mamy w torbie wózek ;)
Dziecko na pokładzie!
Tego obawialiśmy się najbardziej. Czy Oliwia dobrze zniesie lot? Czy będzie spała? Czy będzie płakała cały czas? Czy nie zatka jej uszek?
Tyle pytań… na szczęście przeczesaliśmy wcześniej internety i wiedzieliśmy, że najważniejsze, aby dziecko piło coś w trakcie startu i lądowania, wtedy będzie samo regulować sobie ciśnienie, poprzez połykanie.
Udało się! Zarówno podczas startu jak i lądowania karmiłam Oliwię, co ją uspakajało i nawet zasnęła, ale nie na długo :)
Sam lot przebiegał niezwykle komfortowo. Zarówno dla nas jak i współpasażerów…, bo wyprzedzając Wasze pytania: Oliwia praktycznie ani razu nie płakała w trakcie lotu tam i z powrotem. Ot, widać jest urodzonym podróżnikiem po rodzicach ;)
Aklimatyzacja na miejscu?
Tutaj wszystko już zależy od dziecka. Czytałam o dzieciach, które mają problem z aklimatyzacją (nawet jeśli w grę wchodzi wyjazd samochodem daleko od domu) i trwa to nawet tydzień czy dłużej. My nie potrafimy sobie tego zupełnie wyobrazić i na szczęście u nas było żadnego problemu.
Na miejscu przywitała nas ładna pogoda, ok 15 stopni, aby po jakiejś pół godzinie, kiedy załatwialiśmy samochód zaczęło lać jak z cebra! Na szczęście był to pierwszy i ostatni deszcz jakiego doświadczyliśmy podczas pobytu na Sycylii.
Generalnie, pogoda była cieplejsza niż w Polsce, powietrze czystsze i nie zauważyliśmy aby Oliwia miała jakiś problem z dostosowaniem się do nowego miejsca – wszędzie dobrze tam gdzie rodzice :)
Podsumowanie
Pierwszy lot z dzieckiem jest nie lada stresem, głównie dla rodziców, bo dla dzieci (szczególnie tych starszych), to jest większa zabawa i frajda. Dzięki skupieniu na dziecku, sami zapominamy o tym, że kiedyś lot nas stresował.
Warto do lotu odpowiednio się przygotować i spróbować wyluzować, bo tylko spokój może nas uratować :) O tym napiszemy w kolejnym wpisie, czyli jak przygotować się i przetrwać pierwszy lot z niemowlakiem.
Tym oto wpisem zaczynamy też naszą relację z pobytu na słonecznej Sycylii, już wkrótce cała relacja wraz z garścią praktycznych porad :)