Mieliśmy trochę wątpliwości, chwile zawahania… Zastanawialiśmy się czy robimy dobrze, ale nadszedł ten czas. To już pewne, podjęliśmy decyzję i nie ma odwrotu. Kończymy z podróżowaniem we trójkę!
Tak, dobrze czytacie. Przeczytajcie koniecznie do końca, co skłoniło nas do tej decyzji.
Czasy przed narodzinami Oliwii wspominamy trochę z nostalgią. Przypominając sobie nasze wcześniejsze podróże we dwójkę kilka myśli przychodzi nam do głowy: wiedliśmy beztroskie życie, mogliśmy sobie pozwolić na więcej spontaniczności, roztropności, nieuwagi… Mogliśmy jechać do egzotycznych krajów, odpoczywać pod palmą, sącząc kolorowe drinki, zanurzając się w kolejnych książkach. Mogliśmy bez problemu spędzić pół godziny na robieniu tego jedynego, najlepszego ujęcia. Mogliśmy zaryzykować kiepskie hotele, albo ich brak w naszym planie podróży, napić się każdego wieczoru lokalnego wina. Mogliśmy w końcu iść tam gdzie my chcemy i robić to na co mamy ochotę, w takim tempie jakie nam odpowiada.
O podróżowaniu we trójkę
To wszystko to teraz wspomnienia, a podróżowanie z dzieckiem to zupełnie inna historia. I nie mamy tu na myśli pojechania na all inclusive na grecką wyspę i spędzenia tygodnia w hotelu. Ok, to też jest inne podróżowanie niż we dwójkę. Jednak dla osób, które nie mogły w hotelu usiedzieć więcej niż dwa dni, każdego poranka miały tysiąc ciekawych miejsc do zobaczenia, a pytania poranne nie były “czy jedziemy gdzieś dzisiaj?” tylko “jak wiele uda nam się dzisiaj zobaczyć i zrobić?” to jednak podróż z maluchem na pokładzie jest odwróceniem stylu podróżowania o 180 stopni.
Z dzieckiem podróżowanie zaczyna się robić bardziej świadome, bezpieczne, a priorytety nagle zmieniają się diametralnie. Nie masz czasu czytać jaka jest najmodniejsza czy najsmaczniejsza knajpa w okolicy, tylko szukasz tej najbliższej, a kryterium wyboru ogranicza się do przewijaka i krzesełka do karmienia. Nie planujesz dnia na zwiedzanie muzeów i zabytków, ale kombinujesz tak, aby w okolicy był jakiś park i plac zabaw. A w pewnym momencie odpuszczasz i rozumiesz, że teraz to ta mała istota ma już sporo do powiedzenia i chętnie wyrazi swoje zdanie.
Wiesz, że nie podróżujecie dla siebie, ale podróżujecie wspólnie i wyjazd powinien dla każdego nieść jakieś wartości i ciekawe doświadczenia. Na szczęście, na koniec dnia uśmiech, radość i przytulenie dziecka potrafi rozbroić wszystko :)
No więc podróżowaliśmy. I to sporo. Ucząc się przy tym wspólnego podróżowania. Były chwile gorsze i lepsze, chwile płaczu i uśmiechu, jak to w życiu. Teraz widzimy, że Oliwia świetnie sobie radzi w podróży. Nie ma problemu z aklimatyzacją w nowym miejscu, nie onieśmielają ją ludzie mówiący w innych językach, zjada to co akurat wyląduje na egzotycznym talerzu, a strefy czasowe nie stanowią żadnej przeszkody w normalnym funkcjonowaniu.
Jednak jesteśmy tylko ludźmi i bywamy często zmęczeni na tych wyjazdach. Bywają dni, że brakuje nam sił, marzy nam się tylko chwila odpoczynku. Obserwujemy jak Oliwia dorasta, próbuje się komunikować z innymi maluchami, potrzebuje kontaktu z dziećmi, a na wyjazdach to tylko my jesteśmy tą ostoją, bezpieczeństwem i podstawowym towarzystwem do zabawy. A wiadomo, zabawie końca nie ma, nawet jeśli rodzice wieczorem padają na ryjek ;)
Do tego zdarzają się sytuacje i komentarze, które sprawiają, że wszystkiego się odechciewa:
Gdzie Wy znowu zabieracie to biedne dziecko? Nad polskie morze byście pojechali w końcu…
Przecież Wasza córka to się męczy w tej podróży!
Ona i tak nic nie zapamięta…
Pomyślcie o innych podróżujących – nie każdy chce siedzieć w samolocie koło niemowlaka.
Co ona ma robić na tych wyjazdach? Przecież się nudzi! Nie ma z kim się nawet bawić, a w Łodzi ma przynajmniej rówieśników.
Co prawda najbliższa rodzina już coraz mniej się dziwi i przyzwyczaiła się do naszych pomysłów i zamiast pytać “czy gdzieś jedziemy w najbliższym czasie?” pyta “to gdzie i kiedy teraz jedziecie?”. Jednak nadal widzimy w oczach wielu osób dezaprobatę i zdziwienie, że z dzieckiem można podróżować…
Podjęliśmy więc decyzję…
Te wszystkie pytania, komentarze, czasami docinki dały nam sporo do myślenia. Doszło do tego zmęczenie, potrzeba odpoczynku i wyspania (od ponad 26 miesięcy nie przespaliśmy ani jednej całej nocy!).
Zaczęliśmy się zastanawiać, co możemy zrobić, aby podróżowanie stało się inne, ciekawsze, pełne uśmiechu i radości. Aby wykrzesało z nas dodatkowe pokłady energii, które wierzymy, że czają się gdzieś głęboko. Aby podróżowanie nabrało jeszcze innego wymiaru, pełnego wyzwań, ale i szczęścia.
Podjęliśmy więc decyzję, do której przymierzaliśmy się już od jakiegoś czasu. Decyzję, która może zaskoczyć wiele osób, bo wpłynie ona nie tylko na bloga, ale na całe nasze życie.
Kończymy z podróżowaniem we trójkę.
W 2019 roku będziemy podróżować we czwórkę! :-)