Masz wszystko zaplanowane: w sobotę jedziesz na rajd rowerowy na orientację. Szykuje się super pogoda, jest trasa rodzinna, fajne okolice… Nic tylko brać rowery i przyczepkę i w drogę. Hola, hola, a czy na pewno masz przyczepkę?
No nie mieliśmy :( Od początku wypożyczaliśmy przyczepkę odpłatnie w jednej firmie w Łodzi. Niestety, zakup porządnej przyczepki to spory wydatek, który zwraca się jeśli naprawdę często się jej używa, więc postanowiliśmy póki co wypożyczać wtedy kiedy potrzebujemy i zobaczyć jak nam się sprawdzi. Zapewne, gdybyśmy od razu kupili to zdecydowanie więcej byśmy jej używali, ale woleliśmy jednak najpierw przekonać się niż wyrzucać pieniądze.
Ostatnie tygodnie były u nas całkiem intensywne i wyleciało nam z głowy aby z wyprzedzeniem zarezerwować przyczepkę, a przecież jest to szczyt sezonu na rowerowe eskapady z latoroślą. Wyobraźcie sobie jakie było moje rozczarowanie i smutek kiedy okazało się, że na dzień rajdu nie ma już żadnych wolnych przyczepek. Zamiast szukać na cito i kupować cokolwiek postanowiliśmy wziąć udział w rajdzie… na pieszo! Tak, dokładnie :) Organizator dopuszczał taką możliwość, więc czemu nie spróbować?
W tym tekście przeczytasz o:
IT Orient – Zalew Jeziorsko, Pęczniew 2017
Dlaczego byliśmy tacy zdesperowani aby wziąć udział w IT Orient? Było kilka powodów: organizator zapewniał trasę rodzinną, a ostatnio bardzo ubolewaliśmy, że w ramach naszych ulubionych rajdów Bike Orient, trasy takiej nie było. Potrzebowaliśmy też motywacji, aby odjechać gdzieś dalej od Łodzi, a Zalew Jeziorsko jest świetnym miejscem na jazdę rowerem (tereny już nam znane pod tym kątem). Oraz, a może przede wszystkim, dochód z tej imprezy idzie na cele charytatywne!
Tak, wszystkie zebrane środki z wpisowych zostaną przekazane dla Fundacji Słonie na Balkonie, która wspiera dzieci z problemami psychicznymi, po traumatycznych przeżyciach, które były ofiarami przestępstw i różnych nieszczęśliwych zdarzeń losowych.
Dziwnie było nam jechać bez rowerów, a jeszcze dziwniej mijać uczestników, którzy pędzili na złamanie karku z przypiętymi numerami startowymi i mapami. Trasy rowerowe Mega i Giga startowały wcześniej o godzinie 10:00, a rodzinna spokojnie o 11:00. Kiedy my dotarliśmy dopiero na miejsce, to na starcie było już tylko kilkadziesiąt osób szykujących się do tras pieszych i rodzinnych (wiadomo, trasy rodzinne są spokojniejsze ;-)). Zdecydowana większość uczestników trasy rodzinnej to byli jednak rowerzyści, więc z naszym pomysłem czuliśmy się całkiem osamotnieni.
Z nosidłem na rajdzie rowerowym
Od początku nie zależało nam na wygranej :) Wiedzieliśmy, że nawet z przyczepką jedziemy tylko dla zabawy, bo uwielbiamy orientację w terenie (no dobra, może bardziej Paweł niż ja), a przez ostatni rok brakowało nam tego typu imprez sportowych. Tym bardziej pieszo, wiedzieliśmy, że nie mamy szans. Pozostało nam jedynie zdecydować jak będziemy się przemieszczać: czy z wózkiem czy nosidłem, bo przed nami była trasa na około 25 kilometrów i to bynajmniej nie drogami utwardzanymi.
Postanowiliśmy ruszyć z nosidłem, z zamiarem zmieniania się co jakiś czas i częstych postojów. Dzięki temu, wybierając drogę nie interesowało nas w ogóle gdzie są drogi utwardzane, a jedynie jak tam najłatwiej dojść. Wybieraliśmy trasy przez las, piach, błoto. Takie których nie bylibyśmy w stanie pokonać z przyczepką i nigdy byśmy nie wybrali jadąc na rowerach(!).
Na mapkach, które dostaliśmy od organizatorów znajdowało się 9 punktów kontrolnych w okolicach Pęczniewa. Postanowiliśmy ruszyć na północ wzdłuż zalewu do PK 2 i PK4. Początkowo, byliśmy pełni entuzjazmu i siły, ale droga przez rozgrzane pola, w pełnym słońcu dała nam się we znaki (choć pogoda po ostatnich deszczach była cudna!).
Mimo, że obieraliśmy możliwie najkrótszą drogę i nie mieliśmy problemów ze znalezieniem punktów, to zazdrościliśmy rodzinom przemieszczającym się na rowerach. Z drugiej strony, był to nasz pierwszy tego typu rajd więc jednak było to ciekawe doświadczenie, tym bardziej, że na co dzień nie wybieramy się na tak długie spacery.
Poza upałem było całkiem ok. Zaraz po pierwszym PK Oliwia nam zasnęła w nosidle, więc czym prędzej staraliśmy się dowlec do kolejnych. Punkty były stosunkowo łatwe do znalezienia, nie sprawiały nam większego kłopotu. Zaskakujące było dla nas umiejscowienie PK o nazwie: Siedzenie przy oknie, które okazało się miejscem w starym, zardzewiałym autobusie! Fajny pomysł, ale czy na pewno słuszny i bezpieczny na trasę rodzinną?
Kiedy mieliśmy już 5 punktów kontrolnych na liście spojrzeliśmy na zegarek, aby oszacować ile jeszcze czasu potrzebujemy na dotarcie do pozostałych punktów. Niestety nie wyglądało to optymistycznie, ponieważ większość czasu była już za nami (przypomnę, że na trasie obowiązują limity czasowe), a aby dotrzeć do oddalonych punktów potrzebowaliśmy jakieś 3 godziny (pamiętajcie, że poruszaliśmy się pieszo :)).
Nie ukrywam, że zmęczenie i upał też nam doskwierały więc zrezygnowaliśmy z pozostałych punktów i skierowaliśmy się od razu w kierunku mety. Chodzenie z prawie 10 kilogramowym szkrabem na plecach jest dodatkowym obciążeniem, choć muszę przyznać, że dzięki nosidle Tula i tak nie było tego aż tak bardzo czuć. Oliwia czuła się chyba całkiem komfortowo bo całą trasę wytrzymała w nosidle, a po drodze mieliśmy tylko jedną, 15 minutową przerwę. Myślę, że bylibyśmy w stanie zrobić całą trasę, gdyby było trochę chłodniej i limit czasowy byłby trochę dłuższy ;)
Więcej takich rajdów!
Mimo, że prawdopodobnie zajęliśmy ostatnie miejsce, to uważam ten udział za bardzo udany :) Fajnie było zobaczyć inną perspektywę – odległości, które rowerem pokonuje się w mig, na pieszo zajmują dość dużo czasu i wymagają więcej wysiłku, choć sam spacer jest bardzo przyjemny!
Gdyby nie ten rajd, to prawdopodobnie nie wybralibyśmy się w pieszą wędrówkę w tę okolicę. Idąc, mieliśmy też więcej czasu aby podziwiać widoki i rozkoszować się spokojem, ciszą i naturą wokół nas.
Super była też sama trasa rodzinna. Punkty może nie były super łatwe do odnalezienia (trochę trudu musi być) to same dojazdy do nich były dość proste (pamiętajcie, że z założenia w trasie rodzinnej biorą też udział małe dzieci jeżdżąc na rowerach).
Żałujemy, że w tym roku to w sumie tylko jedna taka impreza, bo chętniej bralibyśmy w nich udział! :)