Lizbonę można zwiedzić szybko – wsiąść do słynnego tramwaju nr 28, przejechać całą trasę i koniec. W ten oto sposób zobaczycie najważniejsze zabytki Lizbony. Można i tak, a można również wybrać się na dłuuuuugi spacer :) Zobaczycie znacznie więcej, a przynajmniej nie będziecie się ściskać i walczyć o miejsce w tramwaju.
My w samej Lizbonie spędziliśmy dwa pełne dni. Dni wypełnione po brzegi, wychodziliśmy o 8 rano i wracaliśmy ok 19-20, na więcej już nie mieliśmy siły. Fakt, musieliśmy częściej robić przerwy, zwiedzanie było wolniejsze, a najczęściej szukanym punktem na mapie były toalety – takie uroki podróżowania w ciąży :)
W tym tekście przeczytasz o:
Lizbona – zwiedzanie dzień pierwszy
Pierwszego dnia udaliśmy się do dwóch najważniejszych dzielnic Lizbony: Baixa i Alfama, i to właśnie na nich skupimy się w tym wpisie.
Droga z naszego hotelu do centrum zajęła nam ok. 20 minut. Było to 20 minut podczas których poznaliśmy tą gorszą stronę Lizbony: odrapane, zniszczone budynki, brudne chodniki, wywalone śmieci na środku… Aż baliśmy się iść pod balkonami, bo tylko czekać aż coś zaraz poleci. Jedynie śpiew balkonowych kanarków dodawał nam otuchy i nadziei, że zaraz będzie lepiej.
I było. Wkraczając do centrum, wkracza się do innej Lizbony – bardziej zadbanej, czystszej, bogatszej, nastawionej na turystykę.
Punktem na mapie od którego zaczęliśmy był plac: Lg. Martim Moniz, z którego już niedaleko do dwóch sąsiadujących: Praca do Figueira i Praca Dom Pedro IV (Rossio). Place te są ważne chociażby z praktycznych powodów – obok znajduje się Dworzec Rossio z którego odjeżdżają pociągi np. do Sintry, a z drugiej strony są dobrym miejscem wypadowym zarówno do zwiedzania dzielnicy Baixa czy Alfama, jak również do łapania tramwaju nr 28 (startuje z Martim Moniz).
Przy placu Dom Pedro IV znajduje Igreja de São Domingos – kościół zbudowany w XIII wieku, który przetrwał największe trzęsienie ziemi jakie nawiedziło Portugalię (1755r).
W pobliżu wejścia do świątyni znajduje się pomnik w kształcie gwiazdy Dawida upamiętniający ofiary antysemickiej masakry z 1506 roku.
Plac dom Pedro IV jest bardzo dużym placem, z fontanną oraz pomnikiem z królem Pedro IV. Otoczony jest licznymi restauracjami, hotelami, atrakcjami, tętni życiem 24/7. Na uwagę zasługuje również znajdujący się tutaj teatr: Teatro da Dona Maria II oraz wspomniany dworzec Rossio.
Z kolei plac Praca do Figueira w porównaniu do wymienionego powyżej placu wypada blado jeśli chodzi o wielkość, ale jest jakby spokojniejszy, choć również jest gwarno, głównie za sprawą riksz, taksówkarzy i tramwajów.
Baixa
Następnie ruszyliśmy ulicami Baixa, po drodze mijając dziwną wieżę, która okazała się punktem widokowym (Elevador de Santa Justa). Ten dziwny twór nijak pasujący do zabudowań nie zachęcił nas, a długa kolejka do wejścia sprawiła, że nie mieliśmy żadnych wątpliwości: musimy znaleźć sobie lepszy punkt widokowy (i udało się!).
Nie przemierzyliśmy całej dzielnicy wzdłuż i wszerz, ale mieliśmy okazję przejść się tymi większymi i mniejszymi uliczkami (nawet kilkakrotnie, w poszukiwaniu schronienia przed słońcem i czegoś smacznego do zjedzenia) i niestety zawiedliśmy się.
Miejsce typowo komercyjne, rosnące pod turystów, restauracje jedna tuż obok drugiej, które oferują dokładnie te same dania (nawet kilkadziesiąt pozycji!), a różnią się tylko kolorami kart menu. Mnóstwo jest również sklepów, kawiarni oraz piekarni ze słodkościami. Za radą przewodnika nawet oddaliliśmy się do uliczek, gdzie normalnie byśmy po zmierzchu nie zaszli, a tam wszystko pozamykane na cztery spusty. Skończyło się na pysznych lodach ;)
Następnie szliśmy w kierunku Praca do Comercio, do którego przechodzi się przez olbrzymi łuk triumfalny (Arco da Rua Augusta), który zdecydowanie lepiej prezentuje się od strony placu. Składa się on z 6 olbrzymich kolumn oraz 9 figur (w tym słynnego portugalskiego odkrywcy Vasco da Gama).
Praca do Comercio to olbrzymi plac, którego z trzech stron okalają budynki z arkadami, a od strony brzegu jest otwarty. Na środku znajduje się pomnik José I. W budynkach znajdują się ważne instytucje państwowe, ale dla podróżujących istotna będzie informacja, że właśnie tu znajduje się centrum informacji turystycznej. Można tutaj zaopatrzyć się w mapki oraz ulotki Lizbony i okolic (również Sintry).
Ogrom tego placu możecie zobaczyć na dwóch poniższych panoramach :)
I tutaj trochę z innej perspektywy.
Tutaj sprzedawcy ciemnych okularów i sefie-sticków doprowadzili nas do szewskiej pasji i potrafili popsuć nie tylko nasze humory ale i ujęcia, bezczelnie wchodząc w prawie każdy kadr ;)
Uważajcie – czyli bezpieczeństwo w Lizbonie
W tej lokalizacji (Baixa, ale i całej Lizbonie) trzeba być szczególnie ostrożnym. Szczerze mówiąc w żadnym, ale to żadnym miejscu nie spotkaliśmy się, aby w przeciągu 15 minut, próbowano nam wcisnąć towar aż 4 razy! Może to brzuch ciążowy tak działa, że z daleka widać, że ten facet z ciężarną to na pewno potrzebuje ;) Ale to jeszcze pikuś. Do ludzi pt “handel obwoźny kijków selfie i okularów przeciwsłonecznych” zdążyliśmy się przyzwyczaić (choć w Lizbonie byli wyjątkowo namolni), to naprawdę baliśmy się kradzieży.
Już przed przyjazdem, słyszeliśmy i czytaliśmy, że trzeba uważać szczególnie na kieszonkowców, głownie w tramwajach. Szczególnie tych turystycznych.
Kiedy jednego dnia czekaliśmy na tramwaj na przystanku, podjechał cywilny radiowóz i krzyknął do nas, że mamy uważać, bo kobieta która stoi obok nas jest złodziejką. To tak w skrócie, bo nie znamy portugalskiego, ale pomocni byli przechodnie, którzy nam wytłumaczyli o co chodzi.
Od tej pory zwracaliśmy jeszcze bardziej szczególną uwagę na dokumenty, pieniądze i sprzęt, szczególnie w komunikacji miejskiej, w której naprawdę bywa tłoczno.
Alfama
Następnie poszliśmy w kierunku Alfamy. Oczywiście poszliśmy zygzakiem, aby zobaczyć jak najwięcej. Tuż obok Praca do Comercio znajduje się Igreja de Nossa Senhora da Conceição Velha z pięknie zdobionym wejściem – zwracamy uwagę na ten kościół, bo mknąc uliczkami w stronę Katedry lub Zamku można łatwo go przeoczyć.
Jeśli kościoły Was nie interesują, to kawałek dalej na wschód zobaczyć można Casa dos Bicos (Dom Kolców), która przykuwa uwagę charakterystycznymi, spiczastymi kolcami na fasadzie budynku.
Dalej czeka nas trochę wspinaczki pod górę i nagle stajemy u wrót Katedry Sé (pełna nazwa: Katedra Najświętszej Maryi Panny w Lizbonie). Ten najstarszy kościół w Lizbonie datuje się na XII wiek, przy czym trzeba wspomnieć, że znacząco ucierpiała podczas wspomnianego trzęsienia ziemi, a obecny wygląd to efekt prac z XX w. Wstęp do katedry jest bezpłatny, jedynie za wejście do jednej części i skarbca płaci się dodatkowo.
Na zewnątrz panuje gwar i hałas. Tłumy turystów, hałasujące, wypełnione po brzegi ludźmi tramwaje, samochody pomykające tuż pod katedrą – tak, jesteśmy przy jednym z najbardziej popularnych miejsc turystycznych w Lizbonie, więc nie ma się co dziwić.
Na szczęście, na zewnątrz są ławeczki i kawiarnia, gdzie można na cały ten zgiełk popatrzeć z boku. Również wejście do środka jest dobrym pomysłem, bo wbrew temu co na zewnątrz to przekraczając próg świątyni znajdujemy się w spokojnym, cichym miejscu.
Alfama, najstarsza dzielnica Lizbony, położona jest na wzniesieniu, więc co chwilę wchodziliśmy pod górę, co w dwupaku może być trochę uciążliwe. Na szczęście słońce aż tak bardzo nie doskwierało, ale i tak musieliśmy częściej niż kiedyś robić sobie przerwy. Okazją ku takiej przerwie był taras widokowy Santa Luzia. I nawet gdyby był tu najpiękniejszy widok w Lizbonie (ale nie jest ;-)) to nie polecilibyśmy tego miejsca z czystym sumieniem. Kolejny raz humor psują nam handlarze, wiec szybko idziemy dalej.
W końcu docieramy do królującego nad Lizboną zamku – Castelo de Sao Jorge (Zamek Św. Jerzego). Są to w gruncie rzeczy pozostałości zamku, który najbardziej ucierpiał po tragicznym trzęsieniu ziemi w XVIII w. Bilet wstępu kosztuje 8,5 eur i pozwala nam na wejście na teren zamku, nie lada atrakcją są również tutejsze pawie. Jest jednak inny, według nas lepszy powód, dla którego warto wejść – widok! Zobaczcie tylko, jaka piękna panorama Lizbony:
Oczywiście warto przejść się również po samym zamku, który również jest ciekawym miejscem do zwiedzania.
Robiło się już późno, a my cały dzień tylko na lodach, więc postanowiliśmy zejść do knajpy polecanej przez przewodnik Lonely Planet – Marcelino Pao e Vinho. Może wybór dań nie powala, ale przynajmniej w spokoju, z dała od tłumów i zgiełku można coś zjeść. Serwowane są tutaj głównie kanapki i quiche, ale porcje są całkiem spore i smaczne.
Z nowym zapasem sił i energii postanowiliśmy pójść jeszcze do Igreja de Sao Vicente de Fora – klasztor ma swoje początki w XII wieku, ale podobnie jak inne obiekty w Lizbonie został zniszczony w trakcie trzęsienia ziemi w 1755 r, podczas którego kopuła runęła na znajdujących się w środku wiernych.
Kawałek dalej znajduje się Panteão Nacional – potężny, biały, barokowy budynek, który początkowo służył jako kościół, a obecnie jest miejscem spoczynku wielkich i znanych Portugalczyków. Wejście do Panteonu jest płatne – 4 eur.
Wszyscy polecają ‘Get lost in Alfama‘ – my się nie zgubiliśmy, zawsze dokładnie wiedzieliśmy gdzie jesteśmy ;) Nie oznacza to, że nie zbaczaliśmy z wyznaczonej trasy. Wręcz odwrotnie, chętnie wchodziliśmy w małe, ciasne uliczki, np. w poszukiwaniu fajnego miejsca do zjedzenia lub lokalnych sklepików, ale jakoś nie udało nam się zatracić w Alfamie, choć oczywiście jest to piękne miejsce ;)
Co dalej?
To był ostatni punkt na naszej mapie tego dnia. Był to bardzo intensywny dzień, ale mieliśmy okazję naprawdę dużo zobaczyć i doświadczyć.
Ciąg dalszy zwiedzania Lizbony nastąpi tutaj :)
Polecamy również nasz wpis: Lizbona – 3 miejsca, które musisz zobaczyć!
Poniżej galeria naszych zdjęć z opisanych powyżej miejsc: