Myśleliśmy, że tylko w Baixa i Alfamie są tłumy turystów, a odjeżdżając na przedmieścia czeka nas trochę spokoju i wytchnienia. Jak bardzo byliśmy w błędzie, przekonaliśmy się w Belem.
Ok, Belem jest znaną dzielnicą, są tam zabytki klasy światowej, ale nie spodziewaliśmy się aż takich tłumów poza sezonem. Nasze marzenia zostały szybko zweryfikowane przez rzeczywistość, tj. w momencie kiedy stanęliśmy na przystanku na Praça do Comércio w stronę właśnie Belem.
W tym tekście przeczytasz o:
Tramwajem do Belem
Wspominaliśmy już we wcześniejszym wpisie, że podczas jazdy 28-ką widzieliśmy kolejkę do tramwaju w kierunku Belem, więc mieliśmy nadzieję, że skoro świt uda się bez problemu do niego zmieścić. Nadzieja umiera ostatnia ;)
Niestety nie udało nam się być wcześnie rano – byliśmy na placu około 10 lub 11, a ludzie ledwo mieścili się na przystanku, nie myśląc już nawet jak Ci wszyscy oczekujący mają się zmieścić do tramwaju. Nam się udało, więc jakoś na portugalskie sardynki lub, znowu pozwolę sobie użyć naszego lokalnego określenia, na glonojada, udało się nam wcisnąć i jechać w kierunku Belem.
Generalnie w tramwaju mogłoby równie dobrze nie być żadnych poręczy, bo jechaliśmy w takim ścisku, że i tak nikt by się nie przewrócił, ale przynajmniej ciężarnej pozwolili się czegoś złapać. Chociaż tyle, bo miejsc uprzywilejowanych nie byliśmy w stanie dostrzec, a i tak byliśmy prze-szczęśliwi, że w ogóle jedziemy ;-)
Swoją drogą, staliśmy tuż obok miejsc gdzie siedziały cztery osoby, na pierwszy rzut oka raczej młode i na pewno brzuch widziały, ale jakoś widok w oknie był tak fascynujący, że nawet na chwilę nie odwrócili później wzroku, a o tym, aby ustąpić miejsca nie wspomnę. Cóż, ważne, że jedziemy.
Radość opadła już po kilku przystankach, kiedy dotarło do nas jak jest gorąco, a klimatyzacja nie działa… No cóż, ponownie – dobrze, że jesteśmy zaprawieni w bojach ;) Jak się możecie domyślać, tramwaj był pełen, aż do Belem (nawet się rymuje!).
Dojechaliśmy!
Co zwiedzać w Belem?
O co chodzi z tym Belem? Skąd te tłumy? Ano z Belem ruszyła wyprawa Vasco da Gamy. Dokąd? W tym samym kierunku co Kolumb, ale jemu faktycznie udało się odkryć szlak morski do Indii, a nie do jakiejś tam Ameryki ;) Na jego cześć postawiono tutaj Klasztor Hieronimitów, który jest teraz właściwie największą atrakcją Belem.
Zanim jednak poszliśmy w kierunku Klasztoru, postanowiliśmy udać się w stronę deptaku, tuż nad brzegiem, aby zobaczyć Pomnik Odkrywców (Padrão dos Descobrimentos) i Wieżę Belem (Torre de Belém).
Pomnik Odkrywców mierzy 52 metry wysokości i przedstawia, jak nazwa wskazuje, osoby związane z odkryciami geograficznymi z XV i XVI w., w tym m.in. Vasco Da Gamma, Ferdynand Magellan, Henryk Żeglarz i inni (w sumie 33 postaci). Nie są to tylko żeglarze, ale również osoby pośrednio związane z odkrywaniem nowych lądów i szlaków morskich.
Pomnik przypomina dziób okrętu zwrócony w stronę rzeki, a u jego podnóża znajduje się mozaika z mapą świata i szlakami portugalskich żeglarzy. Możliwy jest również wjazd na samą górę, aby podziwiać panoramę miasta i rzeki.
Następnie poszliśmy do Wieży Belem, która jest wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Zaprojektowana w 1515 r wieża pełniła przede wszystkim funkcję obronną.
Klasztor Hieronimitów
Po tych dwóch charakterystycznych punktach, skierowaliśmy się w stronę torów i kładką przeszliśmy ponad nimi w kierunku wspomnianego Klasztoru Hieronimitów (Mosteiro dos Jerónimos), mijając po drodze zadbane ogrody (Jardim da Praça do Império). Klasztor widać z daleka, i z daleka widać również tłum ludzi przy wejściu. Ustawiają się tutaj dwie kolejki – jedna do wejścia do klasztoru (wejście płatne 10 eur) oraz do kościoła (wejście bezpłatne).
Jeśli chodzi o sam klasztor, to jest imponujący z zewnątrz, ale zwiedzanie wewnątrz nas zawiodło. Jest to klasztor z XVI-XVII w. założony z polecenia Manuela I Szczęśliwego (króla Portugalii). Fasady, są odnowione, ładnie prezentuje się dziedziniec, a miejsce jest ciekawe do fotografii, ale… niestety we wnętrzach nie ma nic nadzwyczajnego.
Oczekiwaliśmy trochę więcej niż niemalże gołych ścian w poszczególnych pomieszczeniach (największą atrakcją była “wystawa flipchartów”) i naprawdę zastanawiamy się skąd, aż takie kolejki do wejścia.
Najbardziej spodobał się nam dziedziniec:
Jeśli chodzi natomiast o kościół – Igreja Santa Maria de Belém, to do środka można wejść głównym wejściem i tym samym można ominąć kolejkę, ale jest jeden haczyk: nie podejdziecie wystarczająco blisko grobów Vasco da Gamy i Luisa de Camoesa, a po to właśnie ustawiają się kolejki do bocznego wejścia.
Pastel de Nata z Belem
Ale to nie wszystko. W Belem jest jeszcze jedno popularne, a wręcz kultowe miejsce. Cukiernia, która specjalizuje się w portugalskim przysmaku Pastel de Nata, które tutaj nazywają się Pastéis de Belém (stąd też wywodzą się te słodkości).
Słodkości są tutaj pieczone od 1837 roku, a receptura jest pilnie strzeżona. Zgadnijcie po czym poznacie to miejsce :) No dokładnie, po dłuuugiej kolejce do wejścia.
Do tej pory nie wiemy, czy ludzie czekali na wolne stoliki, czy zamawiali na wynos, ale obstawiamy to drugie, bo w środku jest bagatela jakieś kilkaset miejsc do siedzenia (!). Serio! Największa cukiernia w jakiej kiedykolwiek byliśmy! Weszliśmy do środka, aby w ogóle zobaczyć jak z miejscami, a błądziliśmy po małych i dużych salach chyba z 5 minut.
Po drodze mijaliśmy przeszkloną kuchnię, gdzie można podejrzeć proces wypiekania słodkości. I mimo, że wszystko widać, wszystko świeże, robione na miejscu, to nasuwa się pytanie: Czy to można jeszcze nazwać rodzinnym, przytulnym miejscem w którym słodkości wypieka się z sercem? Nie, zdecydowanie jest to już masowa produkcja, a co do smaku… niestety nie mieliśmy okazji więc się nie wypowiadamy.
Podsumowując…
Szczerze mówiąc, Belem jest miejscem z którego szybko uciekaliśmy. Tłumy turystów, zero miejsca, ciężko nawet przejść chodnikiem, wszędzie kolejki – miejsce niedostosowane do olbrzymiej liczby turystów.
Fakt, byliśmy w w niedzielę, ale jeszcze przed sezonem, więc aż nie chcemy myśleć jak to miejsce wygląda w wakacje. Szkoda, bo takie sytuacje odbierają przyjemność zwiedzania. Jak tu się zatrzymać na chwilę, próbować coś poznać, zobaczyć, kiedy co chwilę przelewa się kolejna wycieczka, która jak najszybciej “zalicza” kolejny punkt na mapie?
Jeśli jeszcze nie byliście w Belem, a planujecie, to wybierzcie inny dzień tygodnia i zbierzcie się skoro świt.
Jeśli już byliście, to błagamy, pocieszcie nas, że tylko my tak źle trafiliśmy, a Wam udało się spokojnie zobaczyć tutejsze atrakcje :)