W tym wpisie będzie inaczej – zamiast rozpisywać się o miastach i zabytkach pokażemy Wam najpiękniejsze miejsca na trasie Lizbona – Algarve.
Pierwsze dni w Portugalii spędziliśmy w stolicy i najbliższej okolicy. Po kilku dniach poznawania miejskiego życia, podziwiania architektury i kultury oraz przemieszczania się transportem publicznym postanowiliśmy wynająć samochód i ruszyć w kierunku (podobno) najpiękniejszych plaż Europy czyli do Algarve. O samym Algarve jeszcze napiszemy, ale w tym wpisie skupimy się na drodze na południe Portugalii i malowniczych widokach.
Aby nie było łatwo i szybko, i aby było pięknie (!), postanowiliśmy ominąć autostradę i jechać mniejszymi drogami wzdłuż linii brzegowej. Oczywiście wiązało się to z o wiele dłuższą drogą, ale tego dnia nigdzie nam się nie śpieszyło, tym bardziej, że nawet jadąc autostradą musielibyśmy robić częste postoje (ciążowy kręgosłup nie lubi długiego siedzenia i braku toalety ;-)). Czemu więc ich nie robić przy ładnych plażach, małych miejscowościach i punktach widokowych?
Szczególnie, że droga prowadziła przez rozległy Parque Natural do Sudoeste Alentejano e Costa Vicentina (który ciągnie się aż od miejscowości Sines).
Trochę o pieniądzach i samochodach… ;)
W tym miejscu warto też wspomnieć o podróżowaniu samochodem po Portugalii, a może bardziej ostrzec przed niespodziewanymi, płatnymi autostradami :) My o tym dowiedzieliśmy się w wypożyczalni, chociaż sami pewnie też zwrócilibyśmy uwagę na strefy płatne.
Generalnie, chodzi o to, że niektóre drogi są płatne, mimo, że nie ma bramek (więc czasem łatwo to przeoczyć). W wypożyczalni możemy zaopatrzyć się w urządzenie, które jakby jest naszą kartą kredytową na drogi, a na koniec płacimy za przejechane trasy. Jeśli nie wyposażymy się w to urządzenie to możemy dostać mandat…
Jest jeszcze trzecia opcja – po prostu unikać płatnych dróg, które często są oznaczone symbolem podobnym do radaru (takie są głownie w Algarve). Główna autostrada łącząca stolicę z Algarve jest płatna w tradycyjny sposób (bramki), płatne są również mosty w Lizbonie (chociaż tylko w jedną stronę).
Aby jechać alternatywną droga można wybrać drogę IC-1, następnie N-120
Na szczególną uwagę zasługuje również most, którym jechaliśmy jeszcze w Lizbonie: Most Vasco da Gamy – jest to najdłuższy most w Europie! I właśnie to jest przykład mostu, płatnego w jedną stronę (w stronę do Lizbony).
Co ważne, nie ma innej drogi wyjazdu i wjazdu do Lizbony, chyba, że chcecie nadrobić sporo kilometrów aby wjechać do Lizbony od północy.
Zachodnie wybrzeże = plaże
Ale dosyć już o pieniądzach i samochodach :) Czas poszukać ciekawych widoków, a one zaczynają się jak droga zbliża się do linii brzegowej. Jadąc drogą chętnie zjeżdżaliśmy do mniejszych miejscowości jak: Porto Covo, Vila Nova de Milfontes czy Odeceixe. To nadal był tzw. niski sezon i dopiero tutaj mogliśmy poczuć co to znaczy – piękne, malownicze miejscowości, cisza, spokój. Zapewne w sezonie turystycznym jest tu tłum ludzi.
Jeszcze ładniejsze niż miejscowości, były wybrzeża i piaszczyste plaże. Śmiałków do kąpieli brak, do plażowania również ;)
Widoki były super! Gdzie nie gdzie samochodem można podjechać do samych klifów, czy plaż, a w innych miejscach trzeba się trochę przejść, aby poczuć morski wiatr. No właśnie…, w wielu miejscach, w których się zatrzymywaliśmy było zimno i chłodno, podobnie jak na Cabo da Roca. Taka pora roku ;)
Jechaliśmy tak dłuższy czas wzdłuż wybrzeża… widoki iście anielskie :)
Naszym celem nie był jednak przylądek Św. Wawrzyńca (na końcu zachodniego wybrzeża) – to miejsce, razem z innymi w regionie Algarve zostawiliśmy sobie na kolejne dni. Pojechaliśmy w kierunku Portimão do miejscowości Alvor do naszego kolejnego hotelu.
Było to zupełnie inne miejsce, zupełnie inny klimat niż ten który mieliśmy okazję poczuć w Lizbonie. Zatrzymaliśmy się w typowym molochu niedaleko plaży, gdzie goście przyjeżdżają głownie na All Inclusive (tak, czuliśmy się dyskryminowani bez tych bransoletek ;) ).
Hotel ten posiadał wszystko co potrzeba, choć był już naznaczony dużą liczbą turystów jaka się tutaj przewinęła, mimo, że wygląda na całkiem nowy obiekt. W okolicy, niedaleko znajdowały się sklepy, restauracje i najważniejsze… szpital z oddziałem położniczym był dosłownie po drugiej stronie ulicy (nie, nie szukaliśmy specjalnie takiego hotelu ;)).
Cudowne widoki, piaszczyste plaże, spokojne fale oraz dzikie, naturalne miejsca, w których ze świecą szukać turystów sprawiły, że nabraliśmy jeszcze większej ochoty na najlepsze plaże w Europie, czyli te w Algarve, ale o tym napiszemy już w jednym z kolejnych wpisów :)