Dzisiaj wpis po którym już nigdy nie powiecie, że macie ładne płytki na podłodze w łazience. Naprawdę ładne podłogi to mieli w Villa Romana. Wasze są gorsze, serio.
W jednym z wcześniejszych wpisów narzekaliśmy na długą drogę do Valle dei Templi, a potem zachwycaliśmy się tym jak bardzo warto było tam jechać. Jeden z kolejnych dylematów dotyczył Villa Romana del Casale. Kiedy planowaliśmy kolejny dzień i mieliśmy w głowie tłuc się 2 godziny, aby pooglądać jakieś mozaiki w willi przez godzinę, a potem znowu 2 godziny z powrotem, to pojawiły się duże wątpliwości.
Z jednej strony tracimy dużo czasu na podróż i pieniędzy na benzynę, ale z drugiej strony wspominaliśmy fantastyczne starożytne świątynie, których na pewno byśmy żałowali, że nie zobaczyliśmy. Tak więc w myśl zasady “Lepiej coś zrobić i żałować, niż żałować, że się tego nie zrobiło” postanowiliśmy ruszyć w drogę.
Droga z Syrakuzy faktycznie zajęła nam około 2 godzin, ale nie było tak źle. Jechaliśmy w miarę szybko, bez większych utrudnień, a po drodze mieliśmy kilka ładnych widoków, w tym na Piazza Armerina (miejscowość nieopodal Villa Romana).
Na miejscu, w Villa Romana, czeka na Was oczywiście płatny parking, którego raczej nie da się uniknąć, bo w okolicy nie ma gdzie indziej zaparkować.
Takie życie turysty ;-)
W tym tekście przeczytasz o:
Zwiedzanie Villa Romana
Po raz kolejny, trafiło do nas jak przebiegli są Ci Włosi, którzy planują przestrzeń wokół atrakcji turystycznych. Podobnie jak np. w Syrakuzy, droga jest tak zaplanowana, aby wydać majątek na pobliskich straganach i straganikach. Tak więc parking mamy na końcu, najpierw mijamy mały plac z kramikami, a potem dopiero możemy spokojnie skierować się do wejścia do willi.
OK, nie mamy co narzekać, bo parking był prawie pusty, a z wszystkich budek otwarte były tylko dwie, których pracownicy błagalnie patrzyli abyśmy chociaż na chwilę zatrzymali wzrok na ich wyrobach. Niemniej w sezonie na bank nie jest tak łatwo.
Aby dostać się do samej willi musimy jeszcze dodatkowo wejść kawałek pod górę drogą asfaltową. Łatwo nie jest, ale da radę dojść tam z Bobasem w wózku :)
Wejście na teren willi kosztuje 10 EUR (a jakże inaczej, jeśli jeszcze nie wiecie, na Sycylii wszystkie atrakcje kosztowały nas po 10 EUR ;-)) i w porównaniu z Valle dei Templi, to jednak tam cena była bardziej adekwatna, chociaż i tutaj koniecznie trzeba wejść do środka.
Jest to miejsce stosunkowo nowe, udostępnione turystom w 2012 roku i stanowi największą atrakcję centralnej Sycylii. Co jest w niej takiego wyjątkowego? Zobaczymy tutaj bardzo dobrze zachowane rzymskie mozaiki, na niemalże każdej podłodze (i nie tylko) na terenie willi – łącznie 3 535 metrów kwadratowych! Początki tego zespołu budynków datowane są na IV w. n. e. a fakt, że mozaiki tak dobrze przetrwały wieki zawdzięcza się warstwie mułu, która je pokryła w XII wieku. Mozaiki zostały ponownie odkryte w 1950 roku.
Początkowo byliśmy trochę zagubieni – brak mapki, planu zwiedzania, niejasne opisy poszczególnych miejsc (czasami np. tylko po włosku), ale kiedy już wejdzie się do środka głównego budynku, to o wiele łatwiej się zorientować i zaplanować zwiedzanie. Wśród budynków i pomieszczeń obejrzeć możemy atrium z łaźniami, gdzie możemy zobaczyć jak działały systemy ogrzewające łaźnie, dziedziniec, bazylikę i liczne pokoje (na terenie tego kompleksu znajduje się 50 izb!).
Mozaiki w ramach głównego budynku ogląda się z góry, ze specjalnego podestu. Niestety oświetlenie wewnątrz jest słabe i sporo detali oraz prawdziwych kolorów umyka. Kiepsko również wypada dostosowanie obiektu dla wózków i osób niepełnosprawnych. Jest specjalne wejście z podjazdem, ale dostępny obszar jest mocno ograniczony.
Mozaiki zachwycają swoją różnorodnością, dokładnością, detalami oraz kolorami. Przedstawiają codzienne życie, sceny z polowań oraz z mitologii. Najbardziej imponująca dla nas była długa na 64 metry mozaika w korytarzu przedstawiająca sceny z polowań na dzikie zwierzęta (Ambulacrodella Scena della Grande Caccia).
Na terenie willi znajduje się również mozaika pt. “małe polowanie” składająca się z 5 obrazków i znajduje się ona w jadalni. W gruncie rzeczy każda z mozaik jest bardzo szczegółowa i idealnie rozplanowana.
Z kolei najbardziej znana mozaika to ta przedstawiająca oczywiście półnagie dziewczyny ;). “Sala 10 dziewczyn” lub “Dziewczęta w bikini” (Sala delle Dieci Ragazze) wskazuje, że już w tamtych czasach popularne było bikini.
Enna – centralny taras Sycylii
Po tym przydługim obcowaniu ze sztuką postanowiliśmy, że po drodze zajrzymy do jednej miejscowości – Enna. Mieliśmy na chwilę podjechać, może coś zjeść. W praktyce, okazało się, że dojazd do samej miejscowości jest pełen wrażeń – miejscowość jest usytuowana na wzniesieniu (1 000 m.n.p.m.), więc czeka nas sporo wspinania i pięknych widoków.
Zresztą na widoki właśnie liczyliśmy najbardziej. Niestety zaczynało się już ściemniać, więc nie mogliśmy skorzystać z tego w 100%, możemy sobie jedynie wyobrazić jak wyglądają tutaj widoki np. o wschodzie słońca.
I panorama:
Pojechaliśmy również w stronę znajdującego się tutaj zamku i był to chyba największy błąd. Nie, nie chodzi o sam zamek, bo ciężko nam ocenić czy warto czy nie, ale chodzi o same drogi w miasteczku. Wąskie (prawie ocieraliśmy się lusterkami o ściany, serio!), ciemne, brukowane i jednokierunkowe.
Czy może być gorzej? Tak! Przypomnijmy, że jest to miasto na wzniesieniu, więc co chwila mamy tutaj ostre podjazdy. Jeszcze gorzej? Proszę bardzo. Nawigacja się zgubiła. Horror! Do tej pory mamy przed oczami 20 minut krążenia tymi wąskimi uliczkami i nadal nie wiemy jak nam udało się stamtąd wydostać!
A nasza trasa wyglądała tak:
Na mapie zaznaczyliśmy również wjazd i wyjazd z Enny, z głównej drogi jaką jest bezpłatna autostrada A19.
Na szczęście Paweł uwielbia takie trasy i miał całkiem niezły fun :) Tym, którzy nie lubią takich wrażeń polecam nie słuchać się nawigacji i jechać na około szerszymi drogami, jest to oczywiście możliwe :)
Warto było?
Do naszego hotelu wróciliśmy późnym wieczorem. Kolejny dzień w drodze, kolejny dzień kiedy mogliśmy zobaczyć miejsce wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju.
Mimo, że mozaiki to nie jest to coś co nas bardzo fascynuje, to ich wielkość i ilość, które tego dnia zobaczyliśmy wprawiła nas w osłupienie. Nie jest to miejsce zapewne do którego wrócimy, ale jest to miejsce, które warto zobaczyć.
Dodatkowo piękne widoki i wrażenia w Enna sprawiły, że dzień był udany, a wyprawa warta spędzonego czasu i spalonej benzyny :-)
Polecamy również nasze podsumowanie i praktyczne porady oraz wszystkie wpisy o Sycylii.
Na koniec standardowo polecamy Wam galerię zdjęć: