Podobnie jak Teide króluje nad Teneryfą, tak Etna rządzi na Sycylii. Wręcz dosłownie, bo wulkan jest nadal aktywny i niebezpieczny…
Etna dominuje krajobraz okolic Katanii – nagle ni stąd ni zowąd 3350 metrowa góra i to nie byle jaka, bo jest to wulkan i na dodatek ciągle aktywny. Podziwialiśmy ją przyklejeni do szyb samolotu kiedy lądowaliśmy w Katanii i wiedzieliśmy jedno – będzie nasza ;-)
W tym tekście przeczytasz o:
Etna – królowa Sycylii
Aktywna, z wydobywającym się co jakiś czas dymem, Etna daje o sobie znać mieszkańcom Sycylii. W większości są to niegroźne “pryknięcia”, ale na odwiedzających wyspę mogą zrobić wrażenie. Ostatnie, większe erupcje miały miejsce w 2001 i 2002 roku, kiedy to zostały zniszczone znajdujące się na stokach kolejki i obiekty narciarskie. Zdarzają się również okresy wzmożonej aktywności, a po nich u podnóża Etny widać duże zanieczyszczenie powietrza, jakby smog.
Kiedy jechaliśmy do Agrigento podziwialiśmy ją tylko z daleka, ale już wtedy widzieliśmy unoszący się nad nią jasny dym, a w nocy nawet tryskający ogień. Trochę przerażające, a z drugiej strony zachwycające.
Dojazd na Etnę
Na Etnę pojechaliśmy oczywiście samochodem, kierując się na stację kolejki górskiej, tj. na południowy stok. Już sama droga była nie lada wyzwaniem, bo po zjechaniu z autostrady zaczęliśmy się ostro wspinać, przecinając coraz to mniejsze miejscowości i ciasne uliczki, jednocześnie zadając sobie pytanie jak tutaj wjeżdżają autobusy turystyczne?!
Generalnie na południowy stok Etny prowadzą trzy drogi:
– SP92 od strony południowej przez miejscowość Nicolosi,
– SP92 od strony wschodniej jadąc z autostrady A18 od miejscowości Giarre,
– oraz drogą bez numeru (Via Catania) również startując od Nicolosi.
Nawigacja poprowadziła nas na drogę SP92 od wschodniej strony (czyli opcja nr 2), co było wg niej najszybszą opcją. Niestety nie jesteśmy w stanie tego zweryfikować, ale patrząc na mapę możemy tak stwierdzić. Jadąc jednak od strony Katanii już wcześniej zobaczycie znaki na Etnę prowadzące właśnie przez Nocolosi. Wybór trasy należy do Was :)
Po minięciu ostatniej miejscowości zaczął się śnieg, slalom i coraz węższa droga. Generalnie jechaliśmy tunelem wykłutym w śniegu, a co chwila mijaliśmy znaki nakazujące założenie łańcuchów na koła. Gdybyśmy tylko takowe mieli…
W końcu dojechaliśmy na parking przy kolejce (płatny) i poczuliśmy się swojsko, tj. jak na Krupówkach w Zakopanem :) Mnóstwo sklepików z pamiątkami i ubraniami, do tego restauracje. To jeszcze nic, standard w tego typu miejscach. Co nas bardziej uderzyło, to lans – ludzie przyjeżdżają tutaj w najlepszych, najdroższych i najbardziej modnych narciarskich ubraniach, a z bagażnika wyciągają tzw. jabłuszka :)
Zresztą wszelkie deski, sanki do zjeżdżania cieszą się tutaj dużą popularnością. W okolicach stacji kolejki widzieliśmy tylko jedną osobę z nartami! Dodamy, że o tej porze roku, działa tu prężnie stok narciarski, a śniegu tu jest co niemiara.
Kiedy tylko opuściliśmy samochód uderzył nas straszny mróz i wiatr. Temperatura odczuwalna, to zdecydowanie więcej poniżej zera, niż te -2 stopnie, które pokazywał nam termometr w samochodzie. Pomimo zimowych ubrań trzaśliśmy się z zimna, a na dodatek musieliśmy bardzo ostrożnie stawiać kroki, bo było ślisko, a przy silnym wietrze o upadek nie jest ciężko.
Wjazd na szczyt Etny
Aby dostać się wyżej, można wjechać kolejką kabinową (30 EUR w dwie strony) lub kupić pakiet kolejka+bus do kraterów (taka przyjemność to już 79 EUR). Do kolejki spokojnie można wejść z niemowlakiem (jest to kolejka typu zamknięta kabina ;-)). Czytaliśmy, że czasami trzeba tu nawet kilka godzin czekać w kolejce do kolejki, ale jak my byliśmy to nie było w ogóle chętnych.
I wiecie co? Zrezygnowaliśmy. Z kilku powodów, ale najważniejszy to zupełny brak przyjemności – byliśmy już wysoko, było przeraźliwie zimno i wietrznie, więc czy na górze będzie lepiej? Pan w kasie potwierdził moje przypuszczenia, że lepiej nie będzie. Czy jest sens jechać wyżej i nie mieć z tego żadnej przyjemności? Tym bardziej (a wręcz przede wszystkim), że również dla Oliwii były to zupełnie niesprzyjające warunki.
Posnuliśmy się więc po okolicy, zjedliśmy coś względnie jadalnego i wróciliśmy. Ze znalezieniem czegoś do jedzenia też mieliśmy problem, bo większość knajp była pozamykana, a jeśli już coś było otwarte to w środku był marny wybór, ale nie bądźmy wybredni. Chcieliśmy się ogrzać i zjeść coś ciepłego.
Niedosyt?
Tak, czujemy duży niedosyt, bo jednak bardzo się nastawiliśmy na wejście jak najwyżej.
Z drugiej strony nie za wszelką cenę i jeśli mielibyśmy to przypłacić zdrowiem i resztę wyjazdu spędzić w hotelu, to nie ma sensu. Będzie po co wracać. Wniosek na przyszłość: jeśli Etna, to tylko latem :)
Zobacz galerię zdjęć z wulkanu Etna >>>
Zobacz również nasze wszystkie wpisy o Sycylii.