Pewnie nie spodziewaliście się u nas takiego wpisu, ale jest on mocno związany z podróżowaniem. Na dodatek, ostatnio z różnych pobudek zagłębiamy się w takie tematy, więc podzielimy się z Wami kilkoma ważnymi informacjami na temat opalania…
Temat tego wpisu powinien dokładnie brzmieć: jak ochronić skórę przed szkodliwym działaniem promieniowania UVA i UVB. I uprzedzam, że nie jest to wpis sponsorowany i nie podjęliśmy żadnej współpracy z żadnym producentem kosmetyków do opalania. Do wpisu zainspirowała nas Sroka, której blog bardzo Wam polecamy.
Lato, wakacje, morze, plaża i… piękna brązowa opalenizna. Leżymy na słońcu jak te skwarki na patelni by tylko nadać naszej skórze bardziej wakacyjny wygląd, chociaż niektórzy twierdzą, że tylko łapią witaminę D… Niestety, prawda jest taka, że duża ekspozycja na słońce może zdziałać więcej szkody niż pożytku, więc w tym wpisie poruszymy bardzo ważny temat: o tym jak pielęgnować skórę, jakich filtrów używać i jak o te filtry dbać.
Na początek krótka historia: Było sobie młode małżeństwo, które postanowiło pojechać w podróż poślubną na Karaiby. Trafiła się okazja w postaci tanich lotów, więc bez zawahania kupili bilety na gorącą Dominikanę. Przed wylotem stanęli przed wyborów kremów do opalania, ale bez zbędnych pytań wzięli ze sobą: SPF 30 – na pierwsze dni, SPF 10/15 – na później, a na koniec (o zgrozo!) przyśpieszacz opalania. Do tego balsamy po opalaniu. Jaki był efekt? Cudowny! Piękna, brązowa opalenizna, która utrzymała się całkiem długo. Niestety, był to efekt krótkofalowy, bo w dłuższej perspektywie czasu ich skóra więcej straciła niż zyskała, ale o tym przekonają się pewnie dopiero za kilka lat ;)
To samo małżeństwo, przypadkiem, w jakimś artykule trafiło na szczegółowy opis jak wiele złego może zrobić nam opalanie. Co więcej, jak urodziło im się dziecko to wybór kosmetyków i kremów do opalania stał się kwestią najwyższej wagi. I wtedy dopiero naprawdę dotarło to do nich i zrozumieli o co chodzi…
I dzisiaj chcą się z Wami podzielić własną wiedzą i spostrzeżeniami ;-)
W tym tekście przeczytasz o:
O co chodzi z tymi filtrami?
No właśnie. W okresie letnim półki w drogeriach i supermarketach uginają się od spray’ów, olejków, balsamów, mleczek czy kremów ochronnych. Mamy przyśpieszacze, mamy coś przed opalaniem i coś po, coś dla dorosłych i coś dla dzieci, coś do wody i… głowa pęka stojąc przed taką półką. Zacznijmy więc od podstaw: jaki filtr wybrać?
Do naszej skóry docierają dwa promieniowania: UVA i UVB, przy czym pierwsze stanowi 95% promieniowania ultrafioletowego, a drugie 5% (dodam, że promieniowanie ultrafioletowe to zaledwie 5% promieni słonecznych, które docierają do powierzchni ziemi).
Promieniowanie UVA przenika przez chmury, ubrania, szkło, a nawet naskórek, więc w gruncie rzeczy jesteśmy nastawieni na to promieniowanie nawet w pochmurne dni. Nie są bolesne, nie poparzą nas, ale wnikają głęboko w skórę i w dłuższej perspektywie czasu prowadzą do jej starzenia się, utraty elastyczności, pojawienia się przebarwień, a nawet do rozwoju zmian nowotworowych. Pamiętajmy również, że skóra około 28-latka, to już skóra dojrzała, która wolniej się regeneruje, a zniszczenia pozostają na dłużej.
Inaczej sytuacja wygląda z UVB – mimo, że jest ich mniej, nie przenikają przez chmury, to są bardziej bolesne, bo powodują oparzenia, ale z drugiej strony to dzięki nim pojawia się brązowa opalenizna. To właśnie UVB w głównej mierze powoduje raka skóry.
Jak się domyślacie, aby w zapewnić sobie pełną ochronę przed promieniowaniem powinniśmy pomyśleć zarówno o UVA jak i UVB. To teraz spójrzmy na nasze kremy dostępne w sklepach, co jest na nich napisane? “SPF X“, “Fotostabilne filtry UVA i UVB”, “wysoka/niska ochrona przed szkodliwym promieniowaniem słonecznym”.
I teraz hit: ten słynny wskaźnik ochrony przeciwsłonecznej, który pojawia się na każdym opakowaniu, czyli SPF (ang. sun protection factor) chroni tylko i wyłącznie przez promieniowaniem UVB! Tak, chronią przed tym “bolesnym” promieniowaniem, a poprawnie użyte sprawią, że skóra nie będzie jak u raka. Jeśli jednak chcielibyście również zadbać o skórę i ochronić ją również przed UVA to warto spojrzeć na tzw. wskaźnik PPD (ang. persistent pigment darkening) lub IPD (ang. immediate pigment darkening), a tych wartości często nie znajdziecie na opakowaniach. PPD informuje nas ile razy mniejsza dawka promieniowania UVA jest absorbowana przez naszą skórę.
Tutaj, pozwolę sobie zacytować blog Sroki:
”Obliczono (również ogólnie) jaką miej więcej ochronę przed promieniowanie UVB dają poszczególne SPF.
SPF 50+ – 98,5%
Jak widać procentowo różnica w ochronie w zakresie promieniowania UVB nie jest bardzo duża.
Inaczej rzecz ma się w przypadku PPD – niestety nie każdy producent podaje ten współczynnik. Można to w przybliżeniu zrozumieć przyglądając się współczynnikom podany przez La Roche Posay.
Ich
SPF 30 ma wskaźnik PPD około 19
SPF 50+ na wskaźnik PPD powyżej 30
I to już jest znaczna różnica.”
Ja przejrzałam kilka kremów jakie mam w domu, a nawet porównałam kilka w drogerii i znalazłam tę wartość!
Balsam Soraya – SPF 10, PPD 8.
Balsam Soraya – SPF 6, PPD 3.
Obok też znajduje się informacja, że SPF 6 blokuje 83%, a SPF 10 blokuje 90% promieniowania UVB, więc jest to jednak trochę zawyżone. Warto jednak zwrócić uwagę, że przy prawie dwukrotnie wyższym SPF, wskaźnik PPD jest prawie 3-krotnie wyższy. Potwierdza to, że warto jednak kupić balsam do opalania o wyższym SPF (przez wyższy mam na myśli większy niż SPF 30).
Jeśli jednak za wszelką cenę nie chcecie kupić kremu z wyższym SPF, warto zwrócić uwagę na skład, ponieważ niektóre składniki/filtry chronią przed promieniowaniem UVA, np. Mexoryl, titanium dioxide, stabilizowany avobenzone. Cała lista i czytelna tabelka jest dostępna tutaj.
Co dla dzieci?
Jak więc chronić delikatną skórę dziecka? Na pewno trzeba ją dodatkowo chronić przed wspomnianym promieniowaniem. O wysokości SPF już pisałam i zdecydowanie dla dzieci polecam co najmniej SPF 50. Na szczęście obecnie w sklepach bez problemu znajdziecie duży wybór kremów ochronnych. Problem zaczyna się jeśli trzeba wybrać jakiś z porządnym składem.
Dla niemowląt zalecane są tzw. filtry fizyczne zwane również mineralnymi, które nie wnikają w głąb naskórka, a ich działanie polega na stworzeniu odpowiedniej warstwy ochronnej na skórze, która odbija promieniowanie (te prędzej znajdziecie w aptece niż drogerii).
Warto unikać składników przenikających do krwiobiegu (również w ciąży i podczas karmienia piersią).
Brązowiej znaczy lepiej?
Mam wrażenie, że w Polsce nadal pokutuje przekonanie, że nie ma wakacji bez opalenizny. Obserwuję wiele osób, które wracają zjarani od słońca, a na mój komentarz, że widzę, że nie oszczędzali skóry, tylko się skromnie uśmiechają i twierdzą, że prawie nic na słońcu nie siedzieli. Czy wiecie, że w niektórych krajach ciemna karnacja jest dla wielu osób powodem do wstydu? Na przykład w Chinach ludzie chronią się przed opalenizną na każdy możliwy sposób, bo jeśli ich skóra nabierze ciemniejszego odcienia to upodobnia ich do ludzi pracujących w polu!
My dopiero od kilku lat z większą uwagą podchodzimy do filtrów, a dopiero od dwóch lat znacząco chronimy się przed słońcem. Czy nie jest za późno? Nie wiem, przekonamy się, ale uważam, że nigdy nie jest za późno na zmiany na lepsze. Oczywiście nie oznacza to, że w trakcie wyjazdów pomiędzy 11 a 14 siedzimy w hotelu.
Lubimy poleżeć na plaży, odpocząć, poczytać książkę i nic nie robić (ale nie za długo!), ale teraz wybieramy miejsce pod parasolem lub drzewami. Na wyjazd bierzemy SPF 50 i 30, dla Oliwii 50tkę.
W skrócie pisząc, stosujemy się do kilku zasad:
- Stosujemy porządne filtry, nawet jak nie idziemy na plażę. Najczęściej, a szczególnie na początku SPF 30.
- Zawsze bierzemy nakrycie głowy (czapka, kapelusz).
- Jeśli pójdziemy na plażę, basen, to zawsze szukamy miejsca pod parasolem lub drzewem i to w cieniu spędzamy większość czasu.
- Nawadniamy się! Pijemy bardzo, ale to bardzo dużo wody.
Co zrobić z kremem po wakacjach?
Wyrzucić albo oddać komuś, kto go szybko zużyje. Co prawda zależy to od kosmetyku, bo niektóre mogą być przechowywane długo po otwarciu (nawet 18 miesięcy), ale niektóre tylko 6 miesięcy.
Zwróćcie uwagę na symbol słoiczka na opakowaniu, bo liczba w środku pokazuje właśnie, po jakim czasie od otwarcia produkt traci swoje właściwości. Na utratę tych właściwości wpływa również nieprawidłowe przechowywanie, więc jeżeli zostawiliście krem na słońcu na dłuższy czas to niestety jest ryzyko, że nie będzie już tak bardzo skuteczny.
Wnioski?
Wniosek może być tylko jeden: Nie bójmy się tych wyższych filtrów, nie są one przeznaczone tylko dla dzieci! Wybierając się na wakacje warto zaopatrzyć się w dobry krem, bo jest to inwestycja w dobrą kondycję naszej skóry.
W zdrowym opalaniu nie chodzi tylko o to, aby uniknąć oparzenia, ale również o to, aby skóra pozostała jędrna, gładka i nie dostała przebarwień, o nowotworach skóry już nie wspominając.
Życzymy Wam zdrowego opalania!