Na koniec naszej podróży po Wyspach Kanaryjskich zostawiliśmy sobie mniejszą od Teneryfy i Fuerteventury, wysuniętą na wschód Lanzarote. Kierunek bardzo popularny wśród ofert biur podróży, a nas jakoś tam nie ciągnęło… Do tej pory! Mała, skromna, surowa wysepka, co tam można robić?
Okazuje się, że całkiem sporo, a wyspa bardzo pozytywnie nas zaskoczyła klimatem, ukształtowaniem terenu, plażami i… całą resztą!
Tę wulkaniczną wyspę zamieszkuje lekko ponad 140 tysięcy ludzi. Niewiele pomyślicie, ale miasteczka sprawiają wrażenie zatłoczonych, a na ulicach ruch jak nie wiadomo co. OK, byliśmy w szczycie sezonu (Święta Bożego Narodzenia), a z tego co wyczytaliśmy, to własnie w takich okresach populacja na wyspie się podwaja :)
W tym tekście przeczytasz o:
Podróż promem pomiędzy Fuerteventurą a Lanzarote
Na Lanzarote jest oczywiście lotnisko, dzięki czemu między wyspami można latać m.in świetnymi liniami Binter Air, o których pisaliśmy już nie raz. Tym razem jednak wybraliśmy drogę morską z Fuerteventury. Kilka razy dziennie kursują promy pomiędzy Fuerteventurą a Lanzarote. Więc bez względu na to, na której wyspie z powyższych zdecydujecie się spędzić urlop, można bez problemu na jeden dzień przepłynąć na sąsiednią.
Sama podróż trwa bardzo krótko, bo około 45 minut. Można płynąć zarówno z samochodem jak i w wersji pieszej ;)
Polecamy Wam zarezerwować bilet z wyprzedzeniem (on-line), tym bardziej jeśli będziecie w szczycie sezonu. Nie jest to wymagane, ale czasem brakuje miejsc na konkretną godzinę i trzeba czekać na kolejny kurs. Poza tym, kupując wcześniej można trochę zaoszczędzić :)
Promem dopłynęliśmy do Playa Blanca i tutaj tez mieliśmy zarezerwowany kolejny, najkrótszy pobyt. Tym razem byliśmy w typowym ośrodku turystycznym, z domkami. Do dyspozycji mieliśmy świetnie wyposażone mieszkanie z kuchnią i tarasem. Ale oczywiście będąc na Lanzarote dwa dni, szkoda by było je spędzić w hotelu, więc postanowiliśmy od razu ruszyć w trasę.
Mała Wielka Lanzarote
Poniżej opisujemy najważniejsze miejsca, które zobaczyliśmy w ciągu całych dwóch dni.
Generalnie, byliśmy bardzo zaskoczeni, że aż tyle jest tutaj do oglądania. Nie spodziewaliśmy się po prostu, że taka mała wyspa może zaoferować nam tyle co większa Teneryfa czy nawet Fuerteventura. I myliliśmy się i to bardzo. Lanzarote zrobiła na nas bardzo duże i pozytywne wrażenie. Krajobrazy są piękne, różnorodne i spędzając urlop na tej wyspie nie musimy się jedynie ograniczać do plażowania.
Szkoda tylko, że sporo atrakcji jest płatnych. Co ciekawe, są specjalne bilety łączone na różne atrakcje, w które polecamy się zaopatrzyć, jeżeli tylko wiecie co chcecie zobaczyć i gdzie wchodzić. Można w łatwy sposób zaoszczędzić sporo euro, kupując z góry wejściówki do kilku miejsc.
Na wstępie należy jeszcze wspomnieć, że bardzo duży wpływ na wygląd Lanzarote miał César Manrique – lokalny artysta, który zaprojektował m.in. Mirador del Rio, Jardin de Cactus czy salę koncertową w Jameos del Agua. Będąc na Lanzarote na pewno nie raz spotkacie się z tym nazwiskiem :)
Jameos del Agua
Jest to jedna z największych atrakcji na wyspie – najbardziej charakterystycznym miejscem jest tutaj jaskinia ze zbiornikiem wodnym, która powstała w tunelu wulkanicznym w wyniku erupcji wulkanu de la Corona. Sam tunel w Jameos del Agua jest jednym z najdłuższych tuneli wulkanicznych na świecie, a największym fenomenem jest właśnie zbiornik wodny wypełniony morską wodą. Zamieszkują w nim “jameitos”, białe, ślepe kraby, które mają do 1 cm długości i stały się niemalże symbolem tego miejsca.
Sama jaskinia nie jest długa (60 metrów), wzdłuż został przygotowany deptak, którym przechodzi się do zaaranżowanego basenu. W grocie znajduje się też audytorium na 500 osób o zaskakująco dobrej akustyce.
Całość jest bardzo ciekawie zaaranżowana, znajduje się tutaj również restauracja, więc można zjeść lunch w wyjątkowym miejscu.
Cueva de los Verdes
Niedaleko od Jameos del Agua, znajduje się jaskinia de los Verdes, która jest również częścią tunelu wulkanicznego po erupcji wspomnianego wulkanu de la Corona. Tunel powstał, kiedy płynąca lawa zastygała z wierzchu, a pod spodem w dalszym ciągu płynęła gorąca lawa formułując przeróżne formacje skalne.
Przejście przez jaskinię odbywa się tylko z przewodnikiem, w grupie. Opowiada on o historii tego miejsca i wskazuje wyjątkowe formacje, na które sami pewnie byśmy nie zwrócili uwagi. Spacer jest dość długi i często trzeba się schylać, bo miejscami jaskinia jest bardzo niska. Największą atrakcją jest “mini-show” robione przez przewodników wewnątrz jaskini, ale nie będziemy zdradzać o co chodzi aby nie zepsuć Wam niespodzianki ;-)
Według nas jaskinia to numer 1 na Lanzarote :)
Mirador del Rio
Znając już całkiem dobrze Wyspy Kanaryjskie byliśmy przyzwyczajeni do wszechobecnych “miradorów”, czyli punktów widokowych. Zawsze darmowych! Jakie było nasze zdziwienie, gdy na Mirador del Rio zażądano od nas opłaty za wstęp…
Czy warto zapłacić za taki widok? No cóż… można stanąć na drodze obok i mieć bardzo podobny widok… aczkolwiek płacimy nie tylko za widok, ale i za wstęp do kompleksu stworzonego również przez César Manrique’a w 1974 roku. Mirador dle Rio jest wysoko położonym punktem widokowym (475 metrów) ze specjalną platformą i restauracją, skąd rozpościera się widok na pobliską wysepkę Isla Graciosa.
Wstęp możecie mieć w ramach łączonego biletu do wielu atrakcji, więc wtedy jest jeszcze taniej. Czy warto? Oceńcie sami po zdjęciach ;)
Saliny
Lanzarote słynie również z salin – miejsc pozyskiwania soli kamiennej poprzez odparowanie wody z solanek. W miejscowości Janubio na południowym zachodzie znajdują się największe saliny na Wyspach Kanaryjskich (440 000 m2 powierzchni!).
Ich budowa została rozpoczęta pod koniec XIX wieku, w celu pozyskania soli do konserwowania ryb. Kolorowe paletka są bardzo ciekawym urozmaiceniem tutejszego krajobrazu. Oczywiście w pobliżu znajduje się punkt widokowy na saliny.
Los Hervideros
Jadąc w kierunku El Golfo od salin w Janubio po drodze mijamy skalne wybrzeże Los Hervideros. Jest to duża atrakcja w tej okolicy, na co wskazuje chociażby parking pełen samochodów. Możemy tu podziwiać cuda stworzone przez lawę w postaci licznych jaskiń, przesmyków, wyrw czy szczelin.
Widok jest tym bardziej ciekawy, bo co chwilę w brzeg uderzają mocne fale, które wlewają się do tych wszystkich formacji. My trafiliśmy na naprawdę wysokie fale :).
Charco de los Clicos/El Golfo
El Golfo to nazwa wioski i wulkanu, przy czym ten drugi obecnie znajduje się częściowo pod wodą. Za to na lądzie możemy podziwiać jeden z efektów jego działalności – jezioro Charco de los Clicos. Jest to trochę kosmiczny widok – wściekło zielone jeziorko tuż u podnóża skał.
Jezioro zawdzięcza swój kolor algom w nim rosnącym. Co ciekawe, jezioro dość drastycznie się pomniejsza – w ciągu ostatnich dwudziestu lat jego powierzchnia zmniejszyła się o połowę! Tak więc, wiecie… śpieszmy się kochać…
Oczywiście z naszym szczęściem akurat odbywały się tutaj remonty i dojazd możliwy był tylko z jednej strony, a wokół rozłożone były ciężkie sprzęty. Zejście na dół było niemożliwe.
Montanas del Fuego oraz Parque Nacional de Timanfaya
Park Narodowy de Timanfaya znajduje się w zachodniej części wyspy. Jest to teren na którym miała miejsce jedna z największych erupcji wulkanicznych na świecie. Rozpoczęła się ona 1. września 1730 i trwała 6 lat, niszcząc 50 wiosek. Patrząc na zdjęcia satelitarne można odnieść wrażenie, że miejsce to było celem asteroid, które pozostawiły malutkie kratery w ziemi.
Inaczej ten teren nazywany jest jako Montanas del Fuego, czyli Góry Ogniste.
Wjazd na teren parku jest płatny. Po krótkiej przejażdżce dojeżdża się do centrum informacyjnego, gdzie przesiada się do autobusów, które obwożą po terenie parku. Nie musimy chyba wspominać, że miejsce to jest zaprojektowane przez César Manrique’a ? ;) Przejazd prywatnym samochodem jest zabroniony!
Trasa nazywa się Ruta de los Volcanos i ma jakieś 14 kilometrów. Droga jest malownicza, wiedzie wśród licznych kraterów i formacji skalnych. Wszystko podziwia się zza szyb autobusu – nie zatrzymuje się nigdzie, aby wyjść zrobić zdjęcia. Atrakcją samą w sobie jest już sama przejażdżka i podziwianie zdolności kierowcy, który pojazdem dość sporych rozmiarów manewruje po wąskich ścieżkach nad stromymi zboczami.
Na koniec wycieczki, dla turystów jest przygotowywane krótkie show pokazujące na jak aktywnym i gorącym gruncie się znajdujemy – można oglądać wybuchy, strzelającą wodę i inne atrakcje.
Aha, ważne – dość namiętnie turystów szukają tutejsze owady, więc spodziewajcie się, że szyby Waszego auta będą nimi wręcz obklejone ;)
Jardin de Cactus
Niedaleko miejscowości Guatiza znajduje się ogród z kaktusami – poznacie to miejsce po wielkim kaktusie przy drodze :)
Ogród jest płatny (5 eur), a na zwiedzanie w zależności od Waszych zainteresować potrzeba przeznaczyć 30min – 1h. Na terenie ogrodu znajduje się ponad 1000 różnych rodzajów kaktusów, a króluje nad nimi wiatrak, skąd rozpościera się widok na najbliższą okolicę.
Oczywiście miejsce to zostało zaprojektowane przez…? ;)
Lanzarote? Polecamy!
Podsumowując, wyspa nas naprawdę pozytywnie zaskoczyła :)
Jest tu sporo atrakcji, można je sobie rozłożyć spokojnie na kilka dni. Są to przede wszystkim miejsca ukształtowane przez naturę, a nie żadne historyczne zabytki. Dodatkowo, jest to wszystko fajnie zorganizowane – atrakcje są przygotowane w tym samym standardzie, można zaopatrzyć się w bilety na wiele atrakcji, co wychodzi korzystnie cenowo.
Widać, że wszystkie atrakcje są zarządzane odgórnie, a nie każde miejsce sobie samo organizuje pracę, co znacznie ułatwia zwiedzanie turystom.
Oczywiście jest to typowo turystyczna wyspa, w sezonie jest tu ciężko z rezerwacjami i drogo na każdym kroku, ale mimo to warto przepłynąć/przylecieć na Lanzarote choćby po to aby zobaczyć jak różna od pozostałych jest to wyspa.
Wszystkie punkty możecie znaleźć na poniższej mapie:
Na koniec polecamy oczywiście jeszcze naszą galerię: