Jakie są ciekawe rzeczy jakie można robić w Wigilię Bożego Narodzenia? Można robić ostatnie zakupy, sprzątać przed kolacją, pakować prezenty czy wreszcie przygotowywać potrawy. A można również podjąć próbę wejścia na najwyższy szczyt Hiszpanii :)
Z samego rana, skoro świt (a nawet długo przed nim) pojechaliśmy na zbocza Teide, gdzie rozpoczynał się szlak pieszy na szczyt. Zapraszamy do naszej relacji z tej niecodziennej wyprawy wigilijnej.
W tym tekście przeczytasz o:
Słów kilka o Teide
Teide ma 3 718 metrów i jest najwyższym szczytem Hiszpanii. Jest to szczyt wulkaniczny, który został uformowany powyżej samego krateru.
Co ciekawe, wulkan cały czas uznaje się za aktywny, a ostatni zanotowany wybuch miał miejsce ponad 100 lat temu. Szczyt króluje nad Teneryfą, widać go niemalże z każdego miejsca wyspy, często jest również widoczny z innych wysp, np. z Gran Canarii.
Teide często zakłada tzw. kapelusz – nad samym szczytem kumulują się chmury tworząc właśnie charakterystyczny kapelusz, co jest dość częstym zjawiskiem.
O ile na Teneryfie pogoda jest zmienna i z jednej strony wyspy może padać deszcz a z drugiej być słonecznie, o tyle na samym szczycie Teide pogoda jest z reguły ładniejsza. Chmury są zatrzymywane przez wzniesienia, pomijając oczywiście wspomniany wcześniej kapelusik.
Nie oznacza to jednak, że można się tam wybierać w sandałkach, albo polskim zwyczajem w japonkach ;) Mimo słońca, wysoko w górze panują nawet ujemne temperatury i gdzieniegdzie pojawia się śnieg. Uważać trzeba również na słońce, które wysoko w górach jest zdradliwe. Powyżej 3 000 m. n.p.m. i przy niższych temperaturach inaczej odbieramy ciepło i możemy wrócić z wycieczki z niezłym poparzeniem ;)
W trakcie naszej wyprawy temperatura wahała się od 0 st. C na szczycie po +28 st. C już w niższych częściach wyspy.
Wyprawa na szczyt Teide
Nasza wyprawa zaczęła się pobudką o 4 rano, szybkim śniadaniem i około piątej byliśmy w drodze na parking samochodowy, skąd zaczyna się szlak pieszy.
Większą część drogi przejechaliśmy w ciemnościach, a jedynym źródłem światła był księżyc. Kiedy już dojechaliśmy do parkingu okazało się, że nie jesteśmy jedynymi, którzy chcieli zrobić podejście skoro świt (w Wiligię!!!) i zabrakło miejsc na samochody. Stanęliśmy gdzieś na skraju jakiejś skały, gdzie był w miarę płaski teren i doszliśmy do szlaku.
Generalnie, na szlak powinno wyruszyć się najlepiej jeszcze przed świtem. Wcześniej, kilka osób opowiadało nam, że trasa zajmuje nawet 6 h w jedną stronę. Trzeba też mieć zapas na zejście. Zapas na zejście trzeba brać zawsze, bo czasem niestety kolejka (nie)działa gdy powieje mocniej wiatr. Można również wyruszyć dzień wcześniej i nocować w schronisku po drodze, ale trzeba je opuścić do godziny 7 rano.
Uważać trzeba również na słońce, które na takich wysokościach może dać nieźle popalić ;)
My o 6 rano byliśmy już na szlaku, a wschód słońca podziwialiśmy ze zboczy Teide.
Początkowo trasa jest bardzo prosta – droga jest szeroka, szutrowa i płaska. Koniecznie jednak trzeba mieć latarki, gdyż ciemność otacza Was z każdej strony. Nie liczcie na telefony komórkowe, bo te dość szybko się wyładowują przy włączonej non-stop latarce, a chyba lepiej zachować baterię na zdjęcia z góry :)
Tak więc szliśmy taką drogą całkiem spory odcinek, nieznacznie pokonując kolejne metry w górę. Kiedy podejście zaczęło robić się trochę bardziej ostre, drogę zaczęło nam rozświetlać słońce. Mogliśmy podziwiać wschód słońca ponad Wyspami Kanaryjskimi z wysokości ok 2 500 m.n.p.m (z widoczną Gran Canarią na horyzoncie).
Widoki cudne, w sam raz na krótką przerwę i śniadanie :)
Idąc coraz bardziej stromą ścieżką dotarliśmy do punktu widokowego Montana Blanca z widokiem na Los Huevos del Teide, czyli w wolnym tłumaczeniu jaja Teide ;) Są to lawowe kamienie w kształcie jaj rozrzucone na stoku góry. Na uwagę zasługuje kontrast pomiędzy czarnymi kamieniami, a jasnym, beżowym podłożem.
Mniej więcej od tego miejsca droga robiła się coraz trudniejsza – szlak był węższy, stromy, nieprzejezdny dla samochodów. Po godzinie 7, zaczęliśmy mijać turystów, którzy opuszczali schronisko i schodzili na dół.
Do schroniska dotarliśmy przed godziną 10. Nie jest to typowe schronisko, jakie znamy np. z polskich Tatr. Zamknięte na cztery kłódki, żadnego sklepu, knajpy, grzańca czy schabowego :) Nie znaleźliśmy też toalety (pewnie była, ale gdzieś zamknięta na klucz). Tutaj zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę na posiłek i można było się wygrzać trochę w słońcu.
Od schroniska zostało jakieś 40 minut drogi do stacji kolejki. Był to chyba najcięższy odcinek – całkiem stromy, po skałach i kamieniach ze słabo oznaczonym szlakiem. Trzeba tutaj było zachować szczególną ostrożność, bo gdzieniegdzie pojawiał się śnieg i oblodzenia.
Dodatkowo, im wyżej tym częściej pojawiały się rozżarzone kamienie oraz można było wyczuć siarkę w powietrzu. Ale za to jakie mieliśmy piękne widoki!
Poniżej szczytu, mniej więcej na tej samej wysokości co stacja kolejki, znajdują się dwa punkty widokowe: La Fortaleza oraz Pico Viejo. Szczególnie polecamy pójść na ten drugi, gdzie przy dobrej przejrzystości powietrza można zobaczyć nie tylko La Palmę i La Gomerę, ale również El Hierro!
Stacja kolejki na Teide i wejście na szczyt
Ze stacji kolejki rozpościera się przepiękny widok na cały krater – dopiero tutaj można zobaczyć jaki jest olbrzymi.
Widzieliśmy, że wiele osób, które na górę dostają się kolejką wychodzi na zewnątrz, robi kilka fotek w promieniu 50 metrów i wraca na dół. Nie są również przygotowani do zimniejszych temperatur i górskich szlaków, więc od razu wracają do kolejki. Wam polecamy ubrać się ciepło i wygodnie i przejść chociaż do wspomnianych punktów widokowych :)
Stacja kolejki znajduje się na wysokości 3 555 m.n.p.m. i aby wejść na szczyt szczytów (3 718 m.n.p.m.) potrzebne jest specjalne pozwolenie – można zgłosić się online na tej stronie. Niestety trzeba to zrobić z dużym wyprzedzeniem i na konkretny przedział czasowy.
Spędziliśmy tutaj dużo czasu, rozkoszowaliśmy się widokiem i nie mogło zabraknąć skakańców :)
Postanowiliśmy wrócić kolejką korzystając z okazji, że akurat działała :) Na górze nie ma problemu z kupieniem biletu w jedną stronę i można płacić kartą. Sam zjazd jest krótki i nie dostarcza zbyt dużo przyjemnych wrażeń, kiedy jest się bardzo ściśniętym i czuje tylko zmiany ciśnienia w uszach.
Na dole dopiero dopadło nas zmęczenie – może to właśnie zmiany ciśnienia, może emocje opadły, ale bez kawy nie dało rady :)
Do pokonania mieliśmy jeszcze kawałek drogi asfaltowej do samochodu i mimo, że był to najłatwiejszy odcinek na całej naszej trasie to zajął nam chyba najwięcej czasu :)
Pozostałe atrakcje na Teide
Rozemocjonowani, pełni wrażeń i wspomnień kontynuowaliśmy zwiedzanie parku narodowego tym razem samochodem, zatrzymując się po prostu na punktach widokowych. Do większości tych miejsc trafiliśmy już drugi raz. O naszej pierwszej wizycie w tym rejonie możecie poczytać w tym wpisie.
Tym razem to miało być miłe zakończenie dnia przed uroczystą Wigilią, ale po drodze czekała nas jeszcze jedna niespodzianka, o której napiszemy już w kolejnym wpisie :)
Zobacz galerię wszystkich zdjęć >>>
Nie zapomnijcie też o naszych poradach:
- Jak najlepiej dolecieć na Wyspy Kanaryjskie?
- Kilka słów o jedzeniu na Kanarach.
- Czy i jak jeździć samochodem po Teneryfie i innych Wyspach Kanaryjskich?
- Którą wyspę wybrać na wakacyjne wojaże i czym się różnią?
- Oraz nasze TOP 10 z Kanarów :)