Jak zorganizować wyjazd na Wyspy Owcze z dzieckiem aby była to przyjemność dla wszystkich? Czy warto w ogóle zabierać malucha ze sobą, czy lepiej zostawić z babcią i dziadkiem?
Kiedy ostatnio opowiadałam koleżance, że w sierpniu byliśmy na Wyspach Owczych, jedno z pierwszych pytań jakie zadała było: kto opiekował się córką w Polsce w tym czasie? No… nikt ;)
Nikt, bo Oliwia oczywiście poleciała z nami i towarzyszyła nam we wszystkich aktywnościach na miejscu. Oczywiście nie zawsze było różowo, o czym w poniższym wpisie.
W tym tekście przeczytasz o:
Wymagający kierunek
Podkreślaliśmy to już w kilku wpisach na temat Wysp Owczych, podkreślimy i tutaj. Wyspy Owcze nie są dla wszystkich. Jest to miejsce gdzie dominują piękne krajobrazy i trasy trekkingowe. Dodając do tego fakt, że nie ma żadnej gwarancji dobrej pogody, to może się okazać, że większość dni spędzicie w samochodzie, w nielicznych knajpach lub hotelu/apartamencie, a jedyne widoki to te zza szyb lub krótkie wyjście na punkt widokowy. Tak, wiem, najgorszy scenariusz. Na szczęście wbrew pozorom, na Wyspach Owczych nie pada non stop, więc jest nawet szansa na słoneczne dni :-)
Dlaczego o tym piszemy? Aby przygotować siebie i dziecko na niepogodę. Deszcz nie oznacza, że mamy siedzieć w domu! Nie wiem skąd pokutuje w Polsce przekonanie, że jak jest zimniej czy pada to nigdzie nie ruszamy się z dzieckiem. Wyszłam ostatnio na spacer z Oliwią jak lekko kropiło – okolica jakby wymarła, wszyscy uciekają do domów, a Oliwia miała największą frajdę jak mogła wejść do kałuży! Wiadomo, jak leje i wieje tak, że drzewa z korzeniami wyrywa to możemy się powstrzymać ;)
Tak więc na Wyspach Owczych byliśmy przygotowani na różne warunki. Plusem jest tutaj dość stała temperatura więc planowanie ubrania ogranicza się do zabrania czegoś przeciwdeszczowego. Zawsze mieliśmy ze sobą w samochodzie płaszczyk przeciwdeszczowy dla Oliwii i ubranie na zmianę na wypadek gdyby nas złapał większy deszcz.
A to zdarzyło się kilka razy ;) Z reguły staraliśmy się jechać w rejon gdzie miało być ładniej, ale w praktyce różnie wychodziło.
>>> Polecamy również nasz eBook "Wyspy Owcze" za jedyne 39,99 zł! Wszystko w jednym miejscu, a w nim 149 stron pełnych inspiracji, opisów i praktycznych porad.
Problemem może być również fakt, że trasy są rozrzucone po całym archipelagu i aby ich nie powielać często trzeba pokonać kilkadziesiąt kilometrów samochodem, co nie zawsze jest lubiane przez dzieci. My trafiliśmy na okres, kiedy Oliwia nie była wielbicielką jeżdżenia w foteliku, więc każdy rodzic może sobie wyobrazić ile wysiłku kosztowało nas przejechanie chociażby tej pół godziny. Jazda tunelami to już w ogóle było najgorsze doświadczenie. Będąc na miejscu staraliśmy się tak zaplanować trasę, aby jak największa jej część wpadała w drzemkę. Dawało nam to nawet godzinę na dojechanie do celu.
Kolejna kwestia to sama podróż na archipelag. Mimo, że loty nie są długie, to jednak podróż może zająć cały dzień, bo nie zawsze przesiadki są dogodne. Dla nas najbardziej męczący był czas na lotnisku w Kopenhadze. W samolotach Oliwia spała jak niemowlę i zbierała siły ;) Na lotnisku natomiast dawała popalić i nadal ubolewamy, że na tak dużym lotnisku nie było żadnego placu zabaw.
Wiek dziecka a atrakcje na miejscu
Osobiście uważam, że kluczowe jest zastanowić się kiedy jest najlepszy czas aby wybrać się z dzieckiem na Wyspy Owcze. Czy kiedy jest jeszcze malutkie, czy może lepiej poczekać aż podrośnie?
Mając na uwadze wcześniejsze akapity najlepiej jest albo zabrać młodsze (niemowlę, które jeszcze nie przemieszcza się samodzielnie) albo takie, które już sprawnie chodzi, lubi się wspinać i potrafi pokonać kilka kilometrów. Wynika to głównie z jednego faktu: większość atrakcji to są malownicze trasy piesze i aby zobaczyć naprawdę wyjątkowe miejsca trzeba się trochę nachodzić. Nie ma co liczyć na muzea, specjalne animacje czy kąciki dla dzieci.
Nasza córka już chodziła, ale jeszcze nie na tyle pewnie i stabilnie aby mogła sama przejść chociaż część trasy. Większość czasu spędzała w nosidle i bardzo jej to odpowiadało. Jeśli byliśmy w jakiejś osadzie, albo miejscu gdzie nawierzchnia była bezpieczna to staraliśmy się, aby przemieszczała się sama jak najwięcej.
Szczerze mówiąc, teraz bym się wahała czy Wyspy Owcze to dobry kierunek, kiedy dziecko już sprawnie chodzi i chce podążać tylko własnymi ścieżkami. Pewnie lepiej poczekać do czasu, kiedy przejście całej, co najmniej kilku-kilometrowej trasy nie będzie wyzwaniem. My na szczęście trafiliśmy na ten okres tuż przed tym jak Oliwia wszędzie chce chodzić już sama.
Miejsca przyjazne rodzinom z dziećmi?
Nie byliśmy w wielu restauracjach, ale w tych nielicznych, nie było najmniejszego problemy z dostępnością krzesełek dla dzieci (albo specjalnych nakładek montowanych na standardowe krzesła).
Problemem natomiast była dostępność przewijaków, bo tych widzieliśmy może jeden albo dwa. Na szczęście Wyspy Owcze obfitują w publiczne toalety: nawet w najmniejszych miejscowościach można skorzystać z ogólnodostępnego WC.
Nie widzieliśmy również żadnych kącików dla dzieci czy dostępnych zabawek. Nie mniej jednak, podróżując z dzieckiem nie wzbudzaliśmy negatywnych emocji i nie słyszeliśmy żadnych komentarzy. Wszyscy byli pomocni, uśmiechnięci.
Co zabrać ze sobą?
Jak już pisaliśmy przede wszystkim dobre, ciepłe i przeciwdeszczowe ubrania. Naszym odkryciem był wełniany zestaw z Decathlonu: golf plus getry, które doskonale ocieplały w chłodniejsze i wietrzne dni. Zakładaliśmy je pod bluzę i spodnie, do tego cieńsza kurtka i było to w pełni wystarczające.
Jeśli chodzi o jedzenie i artykuły do pielęgnacji, to na Wyspach Owczych można wszystko kupić – kwestia ceny ;) My większość rzeczy zabraliśmy z Polski, nawet zestaw pieluszek na cały wyjazd, bo nie wiedzieliśmy jakich cen spodziewać się na miejscu. I to był błąd. Jak już wspomniałam w tym wpisie o cenach na Wyspach Owczych, bardzo miłym zaskoczeniem były ceny pieluszek jednorazowych, ekologicznych. Gdybym wiedziała, to nie bralibyśmy żadnego zapasu, a wręcz zabralibyśmy kilka do Polski ;)
Jak już pewnie zauważyliście, nosidło towarzyszyło nam przez większość czasu. Korzystaliśmy z Free to Grow Play, firmy TULA, które można zakupić m.in. w sklepie Mamazen.pl. Sprawdziło się super, nie oszczędzaliśmy tego nosidła i wiele z nami przeszło zaczynając od chodzenia w deszczu, a kończąc na wciskaniu do coraz to mniejszych plecaków. Nadal prezentuje się jak nowe, nie jest zmechacone czy przetarte, nitki nie pękają. Polecamy! :)
Czy jest więc sens brania wózka? My wzięliśmy, ale równie dobrze poradzilibyśmy sobie bez niego. Wózek sprawdził się jedynie na lotnisku, w sklepach i w Tórshavn. W innych miejscach nie było sensu go nawet rozkładać, niemniej jednak woziliśmy cały czas ze sobą.
Podsumowanie
Tak więc czy jest sens zabierać dziecko na Wyspy Owcze? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi! Wszystko zależy od bobasa. Na trasach widzieliśmy wiele dzieci w wieku 5+, które świetnie sobie dawały radę, ale nie widzieliśmy żadnych maluchów w wieku Oliwii (wśród turystów, bo wśród mieszkańców jest prawdziwe zatrzęsienie niemowlaków ;-)).
Podczas pobytu mieliśmy jedynie kilka “kryzysów” związanych głównie z podróżowaniem samochodem, ale poza tym nie możemy na nic narzekać (Oliwia chyba również :-)). Może po prostu wstrzeliliśmy się w idealny termin pod kątem rozwoju Oliwii? ;)
Zobacz również nasze wszystkie wpisy o Wyspach Owczych :)