Jak już wiecie w podróż do Japonii wybraliśmy się jedną z najlepszych linii lotniczych na świecie – Fly Emirates. Sama podróż była bardzo długa (z transferem w Dubaju), a dodatkowo zmiana czasu sprawiła, że podróż trwała dwa dni.
Na szczęście zarówno przesiadka w Dubaju jak i same loty minęły bardzo płynnie i przyjemnie.
W tym tekście przeczytasz o:
Lot Warszawa-Dubaj (WAW-DXB)
Już na samym początku naszej długiej podróży, spotkała nas niemiła niespodzianka – spóźniony pociąg do Warszawy… Fakt, na tej trasie często się to zdarza, ale czy musi akurat jak śpieszymy się na samolot? Jak nigdy, uśmiechnięty i przepraszający za wszystko Pan Konduktor potrafił rozładować napięcie w pociągu. Na szczęście w miarę o czasie dotarliśmy na lotnisko Chopina. Cała odprawa przebiegła bardzo sprawnie i punktualnie zajęliśmy miejsca w samolocie, który delikatnie mówiąc nas… rozczarował.
Stary model samolotu, kiepski system rozrywkowy (na małych i słabych monitorach). Ale nic to, bo i tak przez jakieś 40-50 min od wystartowania nie można było wybierać kanałów. W końcu zapytaliśmy się stewardessy dlaczego nadal nic nie możemy oglądać, a odpowiedź zupełnie nas zaskoczyła. Okazało się, że system w ogóle nie był włączony przez tyle czasu i nikt tego nie zauważył! Wybór filmów był bardzo ograniczony, a dodatkowo filmy leciały zgodnie z programem i nie można było sobie włączyć danego filmu i zatrzymać w dowolnym momencie. Nie tego spodziewaliśmy się po Emirates.
Z powodzeniem jednak nadrobili trochę przy posiłkach: na początku dostaliśmy menu z dwoma daniami do wyboru (jak się później okazało nas to nie dotyczyło, bo jeszcze przed odprawą wybraliśmy sobie posiłki specjalne). Jedną z korzyści specjalnych posiłków podczas lotów samolotem jest fakt, ze przychodzą przed standardowymi! :-) Samo jedzenie było całkiem dobre. Oczywiście przez całą podróż mogliśmy zamawiać napoje (również alkoholowe). Po 6 godzinach lotu nastała noc, a my zaczęliśmy podchodzić do lądowania w Dubaju.
Lotnisko w Dubaju
Po przejściu prowizorycznej kontroli (gdzie nawet nie trzeba było wyrzucać napojów) dotarliśmy na halę odlotów, w której luksus czuć na kilometr. Najlepsze sklepy, najbardziej ekskluzywne marki, najdroższe alkohole i całkiem tanie jedzenie w sklepach – to wszystko czeka na osoby oczekujące na transfer w Dubaju. Jeśli ktoś ma ze sobą drobne może kupić Cognaca za 11 tys zł lub telefon komórkowy za 40 tys zł, pokryty oczywiście diamentami ;)
Chociaż nigdy byśmy się tego nie spodziewali, lotnisko to było miejscem gdzie najbardziej zmarzliśmy w trakcie całej podróży. Serio! Opatuleni w bluzy i kurtki położyliśmy się na wygodnych leżankach i czekaliśmy ok 2 godzin na nasz następny lot.
Lot Dubaj – Tokio Narita (DXB-NRT)
Lot odbywał się samolotem Boeing i trwał 9,5h (!). Dopiero podczas tego lotu zrozumieliśmy dlaczego Emirates to jedne z najlepszych linii lotniczych i wcale nie lecieliśmy pierwszą klasą. Wygodne fotele, skarpetki, zestawy z artykułami higienicznymi dla każdego, świetny system rozrywki pokładowej (duży wybór filmów, seriali, muzyki), pyszne jedzenie, świetna obsługa – czego chcieć więcej :-)
Znaczącą większość pasażerów stanowili Japończycy, którzy gdy tylko zajęli miejsce zasypiali z głowami mocno spuszczonymi w dól. Jak się później okazało, jest to typowe dla Japończyków, że zasypiają gdzie się da. Linie były przygotowane na potrzeby pasażerów i serwowano zieloną herbatę, kuchnię japońską i w każdej chwili można było zamówić instant noodle. Lot minął spokojnie i całkiem szybko jak na prawie 10 godzin podróży. Wylądowaliśmy na lotnisku Tokio Narita.
Dojazd do centrum Tokio z lotniska Tokio Narita
Najtańszą opcją aby dostać się do centrum Tokio było kupienie jednorazowych biletów na pociąg/metro. Na lotnisku również można odebrać JR Pass (Japan Rail Pass), czy bilety okresowe na wszelkie rodzaje pociągów, ale o tym napiszemy w innym wpisie...
Już po kilku minutach dotarło do nas, że z japońskich znaczków to za dużo nie zrozumiemy, ale na szczęście na wszystkich stacjach są też napisy po angielsku, a obsługa jest bardzo pomocna. Już od samego początku uderzyła nas też olbrzymia liczba automatów na każdym kroku.
Zmęczeni dotarliśmy do pociągu, który zawiózł nas do centrum, skąd przesiedliśmy się na metro prosto do hotelu. Szybki check-in i wyszliśmy na miasto poczuć Japonię, a przy okazji kupić coś do jedzenia.
Pierwsze kroki skierowaliśmy do sklepu gdzie mogliśmy coś zjeść (ponieważ było już późno wybór padł na 24-godzinny 7 Eleven, taka nasz polska Żabka). Niestety onieśmieleni nie bardzo potrafiliśmy choćby zgadnąć co jest oferowane w tym sklepie, ale jakoś udało się kupić przekąski i picie. Po krótkim spacerze pustymi uliczkami wróciliśmy do hotelu.
Hotel mimo, ze nie “kapsuły” to był naprawdę mały. Żadnej szafy, jedynie stolik na telewizor. Z założenia hotel miał nam służyć tylko do nocowania– spędzanie w nim dnia było stratą czasu, kiedy na zewnątrz tyle rzeczy do zobaczenia. Łazienka oczywiście z typowym washletem czyli kibelkiem z tysiącem dziwnych funkcji, które odkrywaliśmy z każdym kolejnym dniem.
Hotel możemy Wam spokojnie polecić. Znajduje się co prawda lekko na uboczu, ale do głównej stacji Tokio jest to raptem około 15 minut spaceru. Hotel nazywa się Villa Fontaine Nihombashi Hakozaki.
Zobacz galerię wszystkich zdjęć >>>
Przeczytaj także:
– Podsumowanie naszych wschodnich wakacji, czyli porady praktyczne jak zwiedzać Japonię!