Czując olbrzymi niedosyt po jednym dniu w Kioto, postanowiliśmy, że nie odpuścimy i zrobiliśmy drugie podejście. Tym razem warunki były bardziej sprzyjające i udało nam się również dotrzeć do Nary. A to wszystko w ciągu jednego dnia.
O poranku obudziło nas słońce, więc korzystając z pięknie zapowiadającego się dnia i bezchmurnego nieba, zmieniliśmy plan na ten dzień. Szybko zebraliśmy się i biegiem polecieliśmy na dworzec Kyoto, aby po raz kolejny wykorzystać nasz JR Pass i udać się najpierw na południe Kioto, a potem docelowo do miejscowości Nara.
Interesowała nas linia JR Nara (JR Nara Line), która kursuje co chwila pomiędzy Kyoto a Narą, zatrzymując się po drodze w innych, atrakcyjnych dla odwiedzających miejscach. Nas interesowała głównie Nara, wiec po pierwszym postoju na południu Kioto, jechaliśmy bezpośrednio do Nary.
W tym tekście przeczytasz o:
Fushimi Inari
Wspomniany postój w Kioto to punkt obowiązkowy, jedno z najbardziej malowniczych i najczęściej fotografowanych miejsc w Kioto, a nawet w całej Japonii. Mowa o kilometrowych ścieżkach z bramami torii, które znajdują się na terenie chramu Fushimi Inari (jap. Fushimi Inari Taisha), zbudowanego dla bogów ryżu i sake. Aby dojechać do chramu należy jechać wspomnianą linią JR Nara i wysiąść na stacji Inari – dalej iść z tłumem ;)
Niestety kiedy dotarliśmy na miejsce pogoda już nie była tak łaskawa, ale wspominając nasze ostatnie zwiedzanie Kioto w deszczu, to i tak było o niebo lepiej.
Dochodząc do chramu, pierwsze co rzuca się w oczy to tradycyjna, pomarańczowo-czerwona brama torii a za nią kolejne budynki utrzymane oczywiście w tej samej kolorystyce. Po przejściu pod bramą, znaleźliśmy się na terenie bóstwa.
Chram słynie głównie ze wspomnianej, długiej na około 4 kilometry drogi pod górę z tysiącami bram torii. Znajdujące się na torii napisy oznaczają fundatorów każdej konkretnej bramy (mogą to być zarówno firmy jak i osoby prywatne). Dla zainteresowanych, ceny takich imiennych bram zaczynają się od ok. 400 000 yenów, a kończą na ponad milionie (nie szukajcie tam naszej, nie znajdziecie :-P ).
Aby dojść do tej ścieżki należy pójść za główne budynki chramu, w kierunku wzniesienia. Droga wiedzie wśród lasu na świętą górę Inari (233 metry), a cała trasa zajmuje ponad 2 godziny. Po drodze mija się inne, mniejsze obiekty, kapliczki oraz liczne statuetki lisów.
Jak widać na zdjęciach nie było aż tak tłoczno. Początkowo mijaliśmy wiele osób, ale im dalej tym luźniej – wiele osób jedynie podchodziło do wejścia, przechodziła kilkadziesiąt metrów i zawracało. Podobnie wyglądała kwestia gęstości rozłożenia bram – początkowo są stawiane blisko siebie, jedna za drugą ale im dalej tym odległości są większe.
Nara
Po tym obowiązkowym punkcie na mapie Kioto, żwawo ruszyliśmy w kierunku dworca, aby dojechać do wspomnianej miejscowości – Nara. Miasto to było pierwszą stałą stolicą Japonii i jest wskazywane jako drugie (zaraz po Kioto) pod kątem dziedzictwa kulturowego.
Tutaj też czekali na nas nasi dobrzy znajomi – daniele (tak dobrze znane nam z wyspy Miyajima), które stały się już niezmiennym elementem krajobrazu Nary. Witają i chętnie podchodzą do osób zmierzających do najważniejszej świątyni w mieście – Todaiji. Ich zainteresowanie nie jest bezinteresowne, otóż bardzo liczą na drobne smakołyki od przybyłych gości. Nie macie nic do jedzenia? Nic nie szkodzi, bo niemalże na każdym kroku czekają na Was małe straganiki, gdzie możecie kupić jedzonko za 150 jenów.
Zresztą nie tylko te urocze stworzenia cieszą się na widok turystów. Sprzedaż pamiątek, gadżetów jest tutaj dość dochodowym zajęciem z tego co obserwowaliśmy.
Punktem obowiązkowym w Narze jest wspomniana świątynia Todaiji, a dokładniej to cały kompleks światyń wraz z klasztorem. Została ona zbudowana w 752 roku i stała się swego czasu główną i najbardziej wpływową buddyjską świątynią w Japonii.
Wejścia do świątyni prowadzi przez drewnianą, monumentalną bramę Nandaimon. Wysoka na ponad 25 metrów i szeroka na 29 metry daje przedsmak tego co czeka nas po jej przekroczeniu. W bramie znajdują się strażnicy świątyni – dwa groźnie wyglądające posągi, ale nie są one obecnie widoczne od frontu, a jedynie z wnętrza bramy.
Po przekroczeniu bramy i przejściu około 250 metrów dotarliśmy do kolejnej bramy, za którą ukazał nam się Pawilon Wielkiego Buddy (jap. Daibutsuden). Nie dość, że Wielki Budda to jeszcze wielki pawilon, bo sam budynek uchodzi za jeden z największych drewnianych budynków na świecie.
Co więcej, statua Buddy z brązu, która znajduje się w środku należy do jednych z największych posągów tego typu (wysoka na 16m, chociaż niektóre źródła podają “zaledwie” 15m).
Poza Pawilonem Wielkiego Buddy, na terenach kompleksu i okalających go znajduje się wiele innych, mniejszych budynków, jak na przykład Pawilon Nigatsudo, Muzeum Todaiji, Muzeum Narodowe Nara, Pawilon Hokkedo. Na dodatek do wielu można dojść ścieżkami Parku Nara, gdzie oczywiście towarzyszą nam daniele.
Po dokarmianiu zwierzyny, sami zgłodnieliśmy. Po kilku dniach eksperymentowania z japońską kuchnią postanowiliśmy zobaczyć co w ofercie ma lokalny McDonald’s. Oczywiście w menu znajdziemy burgery teriyaki, ale również bardziej tradycyjne i znane nam kanapki. Niestety w żaden sposób nie równają się do miejscowych „burgerowni” o czym w kolejnych wpisach…
Następnie po uzupełnieniu niezbędnych kalorii, wróciliśmy do Kioto, gdzie nadal czekało na nas wiele miejsc do odkrycia.
Arashiyama i bambusowy Las
Przyszedł czas na zachodnią część Kioto, a dokładniej dzielnicę Arashiyama. Czymś co nas najbardziej interesowało w tym rejonie był bambusowy las, ale nie tylko to jest warte zobaczenia. Do dzielnicy tej można dojechać koleją, linią JR Sagano.
Oczywiście pierwsze co to skierowaliśmy się w kierunku słynnych bambusów. Robiło się już późno, więc było mało ludzi, a my mogliśmy spokojnie spacerować i zadzierać głowy wysoko, wysoko.
Naszym standardem są skakane zdjęcia. Takiego i tutaj nie mogło zabraknąć ;)
Jak wspomnieliśmy, w samej Arashiyama do zobaczenia jest znacznie więcej. Polecana przez przewodnik była też świątynia Tenryuji czy park z małpkami Iwatayama. Jednak byliśmy tam już wieczorem i atrakcje te były już pozamykane.
Są jednak miejsca, które nie mają godzin otwarcia jak na przykład most Togetsukyo (bardzo słynny most wybudowany ponad 1000 lat temu!) oraz zabytkowa ulica Saga-Toriimoto (ładna, typowo japońska ulica z niskimi zabudowaniami). Jest to miejsce gdzie czas płynie wolniej, ludzie chodzą spokojniej, jest dużo zieleni, a okalające zalesione wzgórza wyznaczają naturalne granice miasta.
Podsumowanie
Na tym skończyliśmy zwiedzanie Kioto i tym samym zaczęliśmy pakowanie, bo przed nami kolejny odcinek podróży.
Jak wspominamy Kioto? Miasto świątyń, chramów, tradycyjnych, niskich zabudowań, kultury i historii. W Kioto widać to na pierwszy rzut oka. W Tokio na przód wysuwają się nowoczesne drapacze chmur, rozbudowane drogi, nowe technologie na każdym kroku. To właśnie kontrast pomiędzy tymi miastami sprawia, że trzeba je oba zobaczyć.
Zobacz galerię wszystkich zdjęć >>>
Polecamy również nasze TOP 17 Japonii :)